W ramach 14. kolejki mierzyły się ze sobą ekipy z Tomaszowa Mazowieckiego oraz Torunia. Choć początek lepiej wyszedł gościom to mimo falstartu, siatkarze Lechii wyszli obronną ręką i zainkasowali cenny komplet punktów. Wszystko zaczynało się od ich lepszego przyjęcia.
TORUNIANIE W NATARCIU
Początek spotkania przyniósł wymiany ciosów, która poskutkowała remisem do stanu 4:4. Później jednak w kontrataku spisał Łukasz Kalinowski, a następnie dołożył jeszcze blok i sam wyprowadził ekipę z Torunia na pięciopunktowe prowadzenie. Gospodarze co jakiś czas łapali oddech, a ciężar odpowiedzialności na swoje barki brał Wiktor Musiał. Udało im się zbliżyć na 12:13, ale Anioły świetnie pracowały blokiem. Przy regularnej zagrywce Rafała Brzóstowicza goście ponownie odskoczyli na 20:15. Niepotrzebnie stworzyli sobie jednak nerwową sytuację w końcówce. Wówczas dobre zagrywki siatkarzy Lechii pobudziły ich do walki – 22:22. Grę na przewagi lepiej znieśli jednak goście.
ZAMIANA RÓL
Dzięki atakom Marcela Hendzelewskiego to gospodarze w drugim secie zaczęli od prowadzenia 2:0. Poprawili swoją skuteczność w ofensywie i kończyli niemal każdą akcję przy własnym przyjęciu. Świetnie odnajdował się Hendzelewski, któremu kroku próbował dotrzymać Wiktor Przybyłek. Po jednym z jego ataków było już 12:9. Po stronie gości cały czas dobrą pracę wykonywał Adam Surgut, ale cały czas brakowało w ekipie Aniołów dobrego serwisu. W końcówce seta co prawda było nawet 20:20, ale wówczas kapitalne wejście na dziewiąty metr zaliczył Igor Zawadzki. Przy jego zagrywce gospodarze zdobyli trzy „oczka” z rzędu i zamknęli tę partię.
BŁĘDY W WAŻNYCH MOMENTACH
Trzeci set obfitował w długie wymiany na siatce. Była to też najbardziej wyrównana partia dotychczas. Czujnie blokiem pracował Przybyłek, dzięki któremu Lechia zbudowała przewagę 7:4. Szybko tę różnicę zniwelował Kalinowski, a później asem serwisowym popisał się Łukasz Sternik i znów tylko jeden punkt dzielił oba zespoły. Coraz częściej w ataku widoczny był Mateusz Piotrowski. Gdy ekipy zbliżały się do decydującego momentu, wciąż wynik był równy – 18:17. Torunianom przeszkadzały jednak ich błędy własne. Miejscowi postanowili dokończyć tego seta grą punkt za punkt. Kropkę nad „i” postawił Filip Balasz, atakując z lewego skrzydła.
STRACONE SZANSE
Na boisku pozostał Zawadzki, który powoli rozkręcał się również w ofensywie. Lechia na starcie odskoczyła na 5:3, a torunianie wciąż nie ustrzegali się błędów. Dwoił się i troił Isbel Mesa Handoval, ale co CUK Anioły zbliżyły się na jedno „oczko”, to zaraz przegrywali dłuższe wymiany – 11:8. Wreszcie udało się wyrównać na 13:13, co pobudziło ich do walki. Pozwolili sobie na ryzyko w polu serwisowym i przez dłuższy czas prezentowali się dobrze, jednocześnie mając niewielki zapas punktowy. Jednak po raz kolejny oddali dominację własnymi błędami – 22:21. Walka na noże sprzyjała Lechii, która ostatecznie zamknęła mecz po ataku Balasza.
MVP: Wiktor Przybyłek
Lechia Tomaszów Mazowiecki – CUK Anioły Toruń 3:1
(25:27, 25:22, 25:22, 25:22)
Składy zespołów:
Lechia: Hendzelewski (11), Toma (2), Musiał (8), Balasz (14), Nowak (14), Suski (1), Jaglarski (libero) oraz Kundera, Przybyłek (11), Zawadzki (8) i Tarasow
Anioły: Kalinowski (18), Brzóstowicz (7), Sternik (6), Surgut (10), Mesa Sandoval (15), Piotrowski (16), Podborączyński (libero) oraz Grzona, Walawender, Skadorwa, Dorosz i Detmer (libero)
Zobacz również:
Wyniki i tabela I ligi mężczyzn
źródło: inf. własna