Strona główna » I liga siatkarzy: Czas na mecze o wszystko. Czy faworyci zakończą sezon?

I liga siatkarzy: Czas na mecze o wszystko. Czy faworyci zakończą sezon?

inf. własna

fot. Andrzej Pokuta – tauron1liga.pl

Rywalizacja w play-off na zapleczu PlusLigi już od pierwszych spotkań jest niezwykle emocjonująca. Można było przypuszczać, że któraś z ćwierćfinałowych rywalizacji w I lidze siatkarzy rozstrzygnie się dopiero w trzecim meczu. Niewielu jednak obstawiało, że wszystkie cztery pary zagrają na pełnym dystansie. Czy w decydującym meczu faworyci wywiążą się ze swojej roli? A może – podobnie jak w pierwszych meczach – będziemy świadkami niespodzianek?

Był rekord, będzie sensacja?

Już wygranie pierwszego spotkania ćwierćfinałowego przez BKS Visłę Proline Bydgoszcz było traktowane jak duża niespodzianka. Bydgoszczanie nie przestraszyli się faworyta, z którym w poprzednim sezonie wygrali walkę o brąz. W pierwszym meczu prowadzili już 2:0, by wygrać dopiero 3:2. Kluczową rolę w tym zwycięstwie miał Maciej Krysiak. Przyjmujący, który jest łączony z ChKS-em na przyszły sezon, zdobył 22 punkty i atakował z aż 71% skutecznością. Wspomógł go Juan Gabriel Barrera, zdobywając 18 oczek. Po drugiej stronie tradycyjnie liderem był Jędrzej Goss. Atakujący zapisał na swoim koncie 24 punkty z czego aż 7 zagrywką. To właśnie w tym elemencie gospodarze górowali, zdobywając aż 14 punktów. Drugi pojedynek miał szalony przebieg. W pierwszej partii gospodarze długo prowadzili, ale głównie przez własne błędy stracili przewagę w końcówce. Drugi set przeszedł już do historii. Trwał prawie godzinę i pobił rekord w liczbie zdobytych punktów. Choć ChKS po trzech setach prowadził 2:1, dopiero tie-break wyłonił zwycięzcę. Tym razem górą byli chełmianie. Visła miała swoje szanse, jednak seria niewykorzystanych kontrataków nie może zdarzyć się w walce z liderem. Gossowi, choć końcowo nie wyglądał źle w statystykach, zdarzało się mieć momenty słabszej gry. Pałeczkę w punktowaniu w ważnych momentach przejęli lewoskrzydłowi. Aż 30 punktów zdobył Paweł Rusin a jego skuteczność wyniosła 52%. 22 oczka dołożył natomiast Tomasz Piotrowski. Gra Visły ponownie opierała się na duecie Krysiak/Barrera.

Trzeci mecz z pewnością będzie niezwykle emocjonujący. Faworytami będą gospodarze, choć nie mogą oni się czuć aż tak pewnie jak na początku rywalizacji. Wiele będzie zależało od dyspozycji fizycznej obu ekip. Trener Masny rotował składem, zaś Krzysztof Andrzejewski trzymał się pierwszej szóstki. Jak zawodnicy zareagują na kolejny trudny mecz w tak krótkim czasie? W I lidze mężczyzn kto wygrywał rundę zasadniczą, zawsze meldował się w półfinale. Czy będziemy świadkami sensacji, czy jednak ChKS wywiąże się z roli faworyta?

Spodziewam się na pewno trudnego meczu, bo ta rywalizacja pokazuje, że grają ze sobą 2 dobre drużyny. Nastawiamy się na duży opór ze strony Visły. W tym decydującym meczu chcemy patrzeć na siebie, żebyśmy to my dobrze grali w siatkówkępowiedział w rozmowie z naszym portalem trener Krzysztof Andrzejewski.

Lechia weszła na dobre tory?

MCKiS Jaworzno mocno wszedł w rywalizację z Lechią Tomaszów Mazowiecki. Po raz trzeci z rzędu w tym sezonie jaworznianie wygrali za trzy punkty. Choć statystyki obu ekip były zbliżone, to jaworznianie popełnili mniej błędów i wygrali 3:1. W drugim spotkaniu sytuacja była zupełnie inna. Kolejny dobry mecz rozegrał Karol Rawiak, jednak nie miał on wsparcia kolegów. Po drugiej stronie siatki pewnie radził sobie Wiktor Musiał wspierany przez środkowych – Wiktora Przybyłka i Jakuba Nowaka. Tomaszowianie w końcu znaleźli sposób na jaworznian i nie przeszkodziło im nawet to, że w trzysetowym pojedynku oddali rywalom aż 25 punktów po własnych błędach.

Ten najtrudniejszy mecz myślę, że rozegraliśmy w niedzielę. Oczywiście jaworznianie rozegrali w Tomaszowie bardzo dobre spotkanie. Ale my też graliśmy dobrze. To nie było tak, że my zagraliśmy słabo o przegraliśmy 1:3. W niedzielę zespół z Jaworzna nie zagrał takiego meczu jak w Tomaszowie. Zagraliśmy lepiej, ale to nie była nasza siatkówka, którą powinniśmy zagrać. Przy tym przegranym pierwszym meczu powinniśmy zagrać dużo lepiej. Było trochę niedokładności w tej grze, ale najważniejsze że to bardzo trudne spotkanie to ogromne doświadczenie dla chłopaków z pierwszego przegranego play-off u siebie wracamy do Tomaszowa. To zostanie w chłopakach – powiedział na łamach mediów klubowych Bartłomiej Rebzda.

Do decydującego spotkania tomaszowianie ponownie podejdą jako faworyci. W tym sezonie zdarzało im się już kilkukrotnie nie wywiązywać z tej roli. Po serii przegranych ćwierćfinałów pierwszy raz od sezonu 2018/2019 lechiści mogą ponownie zagrać w półfinale. Czy uda im się wykorzystać powstałą szansę? Czy raz znaleziony sposób na przełamanie MCKiS-u zostanie wykorzystany również w czwartek? – Spodziewamy się pełnej hali, dopingu. Gramy w Wielki Czwartek. Chcielibyśmy, żeby hala pękła w szwach, bo gramy jeden mecz, który zdecyduje o tym, że będziemy w strefie medalowej. Takiego meczu dawno nie było – zauważył Rebzda.

Tu wygrywają gospodarze?

Tylko PIERROT Czarni Radom wygrali we własnej hali w pierwszej kolejce. Bardzo dobry mecz Kristapsa Smitsa (23 punkty, 63% skuteczności w ataku), świetna postawa radomian w zagrywce i bloku zdecydowały, że to podopieczni trenera Daszkiewicza triumfowali na początek rywalizacji z Mickiewiczem Kluczbork. Kluczborczanie nie zwiesili jednak głów i we własnej hali po tie-breaku przedłużyli rywalizację. Dla radomian była to pierwsza porażka w lidze od 9 stycznia. Niedzielny pojedynek miał swoje zwroty akcji.

Pod koniec drugiego seta urazu doznał grający dobre zawody Bartłomiej Kluth. Chociaż Jan Siemiątkowski nie zastąpił go zbyt dobrze (Kluth w dwóch setach zdobył 11 punktów a Siemiątkowski przez resztę spotkania zaledwie 5) – radomianie doprowadzili do tie-breaka. Tu ponownie duża zasługa Kristapsa Smitsa, który kolejny raz zdobył ponad 20 punktów (dokładnie 26 przy 66% skuteczności). W szeregach gospodarzy skutecznie punktowali Mateusz Linda (26 pkt. – 66% skuteczności) i Janusz Górski (22 punkty – 54% skuteczności) i nawet prawie 30 błędów własnych nie przeszkodziło Mickiewiczowi w zwycięstwie.

W czwartek o 18:00 decydujący mecz w Radomiu. Teoretycznie faworytem będą gospodarze. Dużo jednak będzie zależeć od tego, czy gotowy do gry będzie Bartłomiej Kluth. Radomski klub nie wydał żadnego oświadczenia o stanie zdrowia atakującego. Jeśli zagra, to faktycznie większe szanse na zwycięstwo mają gospodarze. Jeśli jednak Klutha zabraknie ekipa trenera Daszkiewicza stanie przed trudnym zadaniem. Szczególnie że kluczborczanie z pewnością nie odpuszczą. Liderzy Mickiewicza po problemach zdrowotnych we wcześniejszej fazie sezonu wrócili do dobrej dyspozycji i dadzą z siebie 110%. Niewykluczone, że ponownie obejrzymy więcej niż trzy sety. – Przed rozpoczęciem sezonu na finał typowałem drużyny z Radomia i Chełma, więcej szans przyznając tej pierwszej. Mimo takiej oceny chcemy wygrać w Radomiu i awansować do półfinału. Zrobimy wszystko, żeby tak się stało. Sprawa wyniku czwartkowego spotkania jest otwarta – powiedział na łamach tauron1liga.pl trener Mariusz Łysiak.

Czy błędy pokonają BBTS?

W pierwszym pojedynku pomiędzy BBTS-em Bielsko-Biała a KPS-em Siedlce bielszczanie nie ugrali nawet seta. Przegrali za to jednego zaledwie do 16. Tu dużą rolę odegrały błędy. W samym pierwszym secie BBTS popełnił ich aż 14 a przegrał 24:26. Łącznie w trzech setach bielszczanie oddali rywalom 32 punkty. Nie pomogło nawet 20 oczek zdobytych przez Szymona Romacia (58% skuteczności). W Siedlcach o zwycięstwie zdecydował tie-break. Również tym razem BBTS popełnił bardzo wiele błędów (łącznie 39 z czego 26 w polu zagrywki). Tym razem jednak ryzyko na zagrywce opłaciło się, bo ustawiło grę na początku spotkania. Fenomenalna postawa Szymona Romacia dała w decydujących momentach zwycięstwo bielszczanom. Atakujący zdobył aż 36 punktów. Posłał 5 asów a jego skuteczność wyniosła 70% (28 skończonych ataków na 40). W szeregach gospodarzy słabsze spotkanie rozegrał Jakub Wiśniewski, ale bardzo dobrą zmianę dał Krzysztof Rykała. Rykała zaczął mecz na ławce, a skończył jako najlepiej punktujący wśród siedlczan (16 punktów – 68% skuteczności).

To był chyba najważniejszy dotychczas mecz dla nas. warunki były turbo ciężkie, daliśmy z siebie wszystko. Mamy trzeci mecz u siebie i trzeba wszystko zrobić by go wygrać. Mecz był przewrotny, przestoje, bloki, asy serwisowe, było tu wszystko, czego można oczekiwać od siatkówki – mówił na łamach mediów klubowych po spotkaniu w Siedlcach Szymon Romać.

Przed decydującym starciem można powtórzyć to, co pojawiło się w zapowiedzi przed całą fazą play-off. Tu zdecyduje dyspozycja dnia. BBTS wciąż jak widać nie znalazł sposobu na wyeliminowanie ze swojej gry tak wielu błędów własnych. Choć bielszczanie cały czas szukają na to recepty, to póki co najskuteczniejszą okazała się fenomenalna forma Szymona Romacia. Czy atakujący zdoła wyciągnąć swój zespół do półfinału? To spotkanie jako jedyne będzie można obejrzeć. BBTS Bielsko-Biała zapewnił transmisję, którą będzie można śledzić za pośrednictwem Polsat Box Go.

Zobacz również:
Wyniki fazy play-off I ligi siatkarzy

PlusLiga