– Wiele dzieje się w sporcie. Gracze zmieniają kluby, to normalne. Prawie połowę mojej zawodowej kariery spędziłem we Francji. Czas spróbować zagrać w innych ligach, z nowymi wyzwaniami, w klubie z ciekawym projektem. Wciąż jestem na tym etapie mojej kariery, gdzie mogę wypróbować nowe rzeczy – powiedział po odejściu z Tours VB Hermans Egleskalns.
Mimo zakończenia sezonu łotewski atakujący Hermans Egleskalns pozostaje we Francji, czekając aż sytuacja związana z pandemią koronawirusa nieco się uspokoi. Mimo pozostawania w mieszkaniu siatkarz stara się utrzymać formę. – Jest niemal niemożliwym, by w obecnej sytuacji pozostać w formie siatkarskiej, gdy nie ma możliwości podnosić ciężarów jak robimy to w trakcie sezonu, ale staram się pozostawać kreatywnym. Pracuję z elastycznymi gumami, robię ćwiczenia stabilizujące. Podnoszenie sofy czy robienie przysiadów z żoną na plecach czasami również pomaga. To może być świetny czas na pracę nad wytrzymałością – bieganie na zewnątrz, trening CrossFit na masę ciała. Nie staram się być teraz w najlepszej formie w życiu, ale wystarczającej, by móc szybko wrócić do gry w siatkówkę, gdy przyjdzie na to czas – opowiedział o swoich obecnych treningach Hermans Egleskalns.
Tours VB dobrze radziło sobie w przedwcześnie zakończonym sezonie. Po 24. kolejce zespół ten przewodził w tabeli, jednak miał tylko jeden punkt przewagi nad drugim Montpellier UC VB. – Zawsze jest miejsce na poprawę, ale dla mnie i zespołu był to całkiem dobry rok. Oczywiście w drużynie były pewne wzloty i upadki a także kontuzje. Niestety jeden z naszych liderów Konstantin Cupković doznał kontuzji prawie na cały sezon. Początek rozgrywek był trochę trudny, przegraliśmy kilka meczów, których nie powinniśmy, ale później zaczęliśmy wygrywać spotkanie za spotkaniem. Udało nam się utrzymać dobrą passę 10 czy 11 meczów z rzędu – opowiadał Egleskans. – Mieliśmy rozegrać Final Four Pucharu Francji, ale niestety został odwołany z powodu COVID-19. Koniec sezonu był bardzo nagły, szybki i bardzo dziwny jak wszędzie – dodał.
Francuski klub występował również w Lidze Mistrzów. W grupie D Tours VB rywalizowało z Vervą Warszawa Orlen Paliwa, Sir Sicoma Monini Perugią i Benficą Lizbona. Francuzi wygrali trzy mecze (dwukrotnie 3:1 z Benficą i 3:0 z Vervą) i z dziewięcioma punktami na koncie zajęli drugie miejsce w tabeli. Nie dało im to jednak awansu do kolejnej fazy. – Trudno być usatysfakcjonowanym, gdy wiesz, że mogłeś zaprezentować się lepiej. Jako zespół oraz indywidualnie bardzo źle zaczęliśmy Ligę Mistrzów. Porażka w Warszawie i u siebie w meczu z Perugią. Oczywiście, to są świetne drużyny, ale szczerze mówiąc, powinniśmy zagrać lepiej. Po tych dwóch przegranych zaczęliśmy poprawiać naszą grę i dalsza część naszej gry w Lidze Mistrzów była naprawdę dobra. Nasza wygrana u siebie z zespołem z Warszawy była prawdopodobnie najlepszym występem sezonu – podsumował Egleskalns.
Po kilku sezonach spędzonych w lidze francuskiej Łotysz zdecydował się na zmianę otoczenia. Na pewno nie zagra w Tours VB, jednak na razie nie podpisał kontraktu na nowy sezon. – Wiele dzieje się w sporcie. Gracze zmieniają kluby, to normalne. Prawie połowę mojej zawodowej kariery spędziłem we Francji. Czas spróbować zagrać w innych ligach, z nowymi wyzwaniami, w klubie z ciekawym projektem. Wciąż jestem na tym etapie mojej kariery, gdzie mogę wypróbować nowe rzeczy. Już teraz bardzo trudno jest opuścić Francję, ponieważ mamy tu wielu przyjaciół i kochamy ten kraj, ale zapuszczenie korzeni w jednym miejscu nie jest priorytetem – wyjaśnił.
źródło: opr. własne, worldofvolley.com