W 15. kolejce PLUS Ligi GKS Katowice musiał uznać wyższość Asseco Resovii Rzeszów. Trzeba jednak podkreślić, że w pierwszym i trzecim secie katowiczanie mocno walczyli, aby przełamać grę rywali, a wynik rozstrzygał się dopiero w końcówkach.
– Zabrakło nam tego, żeby obronić parę piłek i wyprowadzić skuteczną kontrę. Nawet jeśli Kuba Jarosz zagrywał bardzo mocno, to po drugiej stronie zawodnicy Resovii umieli zatrzymać tę zagrywkę po swojej stronie, wystawić wysoką piłkę i nabić lub po prostu skończyć w pierwszym uderzeniu – powiedział po spotkaniu Grzegorz Słaby, szkoleniowiec katowickiej ekipy.
– Siła ofensywna tej drużyny jest bardzo duża i to dzisiaj pokazali. U nas każda kontra to było święto. Dwa sety graliśmy w miarę na równo, a je przegraliśmy i to jest naszą bolączką. Decyduje jedna piłka, a nam brakuje pewności siebie, żeby ją przekuć na naszą stronę – dodał trener GKS-u. – Zagrywaliśmy zdecydowanie lepiej niż w meczu z ZAKSĄ. Natomiast w dalszym ciągu nie możemy tego przekuć na punkty przy własnej zagrywce. Bardzo szkoda, bo mam takie poczucie, że w dwóch setach czegoś nam zabrakło, żeby chociaż ugrać seta, a potem myśleć o czymś więcej.
– Jak się gra z takim zespołem i ma się swoje sytuacje, to trzeba je po prostu wykorzystywać – powiedział po meczu Sebastian Adamczyk, środkowy GKS-u Katowice. – Gdy mogliśmy zrobić punkt i tego nie zrobiliśmy, to przeciwnik takiej rangi to wykorzysta. Nie ma czasu na pomyłkę. Bardzo ciężki mecz, na pewno próbowaliśmy. W pierwszym i trzecim secie mieliśmy przewagę, praktycznie do połowy prowadziliśmy. Szkoda, ale nie co zwieszać głów.
źródło: GKS Katowice TV, opr. własne