– W szatni została nawet jego torba z rzeczami i sprzętem. Raczej nie miał więc planów, by nie wracać do klubu. Takie sytuacje w siatkówce nie powinny mieć miejsca. To rzutuje na wiele osób – tak Grzegorz Słaby, trener siatkarskiego GKS-u Katowice, skomentował w Interii sprawę Micaha Ma’a. Amerykański rozgrywający nie chce wracać do Polski i mailowo poinformował klub o zerwaniu kontraktu. GKS uważa, że umowa nadal jest ważna. Sprawą ma zająć się FIVB.
Klub opublikował oświadczenie w sprawie Micaha Ma’a, którego może zabraknąć w Katowicach w tym sezonie. Zgłosiliście sprawę do FIVB. Czy jest jakiś odzew ze strony światowej federacji?
Grzegorz Słaby: – Cały czas czekam. Dla mnie, chłopaków i całego klubu ten zawodnik był bardzo istotny. Rozgrywający dotyka piłki w każdej akcji, kieruje naszymi poczynaniami. A on sprawdził się w tej roli świetnie. Szkoda, że go z nami nie ma. Był naszym bardzo mocnym punktem. W szatni została nawet jego torba z rzeczami i sprzętem. Raczej nie miał więc planów, by nie wracać do klubu.
Liczy pan jeszcze, że Ma’a zagra w Katowicach? Jak może potoczyć się ta sprawa?
– Nie wiem, ale takie sytuacje w siatkówce nie powinny mieć miejsca. Ponieważ dojdziemy do takiego momentu, że kluby z mniejszym budżetem, takie jak my, będą podpisywać kontrakty z zawodnikami, a menedżerowie dalej będą ich oferować innym drużynom. Jeżeli zawodnik dostanie dużo większe pieniądze i będzie można dokonać takiego transferu bez żadnych konsekwencji, to siatkarz w takim wypadku jest świetnie zabezpieczony: już ma klub, a dalej szukają mu drużyny. Nie chciałbym, by taka sytuacja miała miejsce. Najgorsze jest to, że nie ma się na to żadnego wpływu, a jest się później odpowiedzialnym za wynik sportowy i konsekwencje takiego postępowania.
Budował pan drużynę w oparciu o konkretnych zawodników i raczej nie zakładał, że ktoś nie wróci z wakacji mimo ważnego kontraktu.
– Z dyrektorem sportowym i prezesem budujemy drużynę na miarę naszych możliwości. Micah Ma’a był jej mega istotnym ogniwem. Przedłużanie umów rozpoczęliśmy od niego. Wielu chłopakom dobrze się z nim grało. Pewnie również na podstawie tego podejmowali decyzje, by zostać w GKS-ie. Nie ma co ukrywać, że zawsze dobry rozgrywający jest magnesem dla innych zawodników. Jeśli nie ma się gigantycznych budżetów, trzeba umieć to jakoś z sensem układać. Wydawało się nam, że w poprzednim roku udało się ustabilizować dużo rzeczy. Chcieliśmy podążać w tym kierunku. Niestety, stało się, jak się stało. Trzeba będzie próbować sklecić coś na ostatnią chwilę.
Szukacie zastępstwa dla Ma’a w Polsce czy za granicą?
– Wiadomo, że Polaków na rozegraniu dawno już nie ma. Rynek rozgrywających, którzy mają odpowiednią jakość, jest zamknięty już w lutym. Trzeba też patrzeć na to, jakimi środkami się dysponuje. Jesteśmy w szalenie trudnej sytuacji i musimy sobie jakoś z tym poradzić. Liga się zbliża. Oprócz tego, że myślimy już o rozgrywkach, jest problem z samym trenowaniem. Bez rozgrywającego przeprowadzenie wartościowego treningu jest bardzo utrudnione. Na razie “rzeźbimy” tyle, ile możemy.
Trochę tak, jak z kostkami domina: wypadła jedna i zaczęły się przewracać kolejne?
– Wypadła ta najważniejsza. Gdyby odszedł zawodnik grający na skrzydle lub na środku, akcja po własnym przyjęciu może się bez niego odbyć. A bez rozgrywającego praktycznie nie. To dużo bardziej skomplikowana sytuacja niż przy poprzednich takich odejściach z PlusLigi, bo to kluczowa pozycja.
W poprzednim sezonie GKS zajął ósme miejsce, po raz pierwszy w historii klubu awansował do play-off PlusLigi. W tym roku, bez Ma’a, będzie trudno to powtórzyć?
– Na pewno. Trzeba jasno powiedzieć, że Micah Ma’a jest świetnym zawodnikiem, był dobrym duchem drużyny. Wkomponował się w nią bardzo dobrze, świetnie nią kierował. Jeśli mówimy o samym jego pobycie w Katowicach, dałbym sobie wręcz obciąć rękę, że dalej z nami będzie. Atmosfera między nim a zawodnikami i sztabem była bardzo dobra. Powtórzenie rezultatu z poprzedniego sezonu w sytuacji, w której nie wiemy, na czym stoimy, będzie niezwykle trudne. Nikt nam oczywiście nie odbiera szans, by zrobić coś pozytywnego. Nie chcemy też na samym początku szukać usprawiedliwień, tylko skupić się na przygotowaniach.
*Cały artykuł Damiana Gołębia dostępny w Interii
źródło: sport.interia.pl