– Odetchnęliśmy po tej ostatniej piłce. Spodziewaliśmy się piekielnie trudnego spotkania, bo wiedzieliśmy, jak wyglądał pierwszy mecz tutaj. Zespoły już na oparach jechały tego tie-breaka – wolą walki. Aleks dał nam tlenu, dokładnie tyle, ile potrzebowaliśmy w tym meczu. Ten pierwszy set był decydujący, bo graliśmy jak z nut do końcówki, udało się później wygrać, bo inaczej moglibyśmy „siąść”. Później olsztynianie odpalili. To był w ogóle szarpany mecz – powiedział po meczu z Indykpolem AZS Olsztyn Grzegorz Łomacz, rozgrywający PGE Skry Bełchatów.
Skra dopiero w środę pozna przeciwnika w półfinale, ale Łomacz nie miał zamiaru spekulować, kto byłby wygodniejszym rywalem dla jego zespołu. – Nie mamy żadnych preferencji co do przeciwnika w półfinale. Z kim nie zagramy, będzie piekielnie trudno. To jest półfinał i tu będą liczyły się niuanse i dyspozycja dnia. My się przede wszystkim cieszymy, że w tym półfinale jesteśmy.
W zupełnie innym humorze był libero AZS-u Jędrzej Gruszczyński, który żałował niewykorzystanej szansy. – Mieliśmy 10:7 w tie-breaku, a później jeszcze piłki po swojej stronie, ale jak mówi stare siatkarskie porzekadło – z mocnymi przeciwnikami ma się jedną szansę i trzeba ją wykorzystać. Nam się nie udało. Gratulacje dla drużyny z Bełchatowa. My mamy niedosyt. Nie jest to dla nas pocieszenie, że był to dobry mecz dla kibiców. Po czasie pewnie docenimy, że się nie poddaliśmy i myślę, że to nam pomoże walczyć o piąte miejsce.
źródło: opr. własne, polsatsport.pl
