Zapytany przez media CEV o współpracę z Mariuszem Prudelem, Grzegorz Fijalek powiedział: – Nasz sukces przyszedł dzięki ciężkiej pracy, ale mieliśmy też dużo szczęścia. Mistrz olimpijski i mistrz świata Todd Rogers powiedział z kolei: – Myślę, że gra Fijałka była podobna do mojej. Prudel był niskim blokującym jak na standardy World Tour, ale był bardzo atletyczny, skakał naprawdę dobrze, świetnie pracując rękami.
Zanim Fijałek i Prudel pojawili się na scenie siatkówki plażowej, nasz kraj był uważany za mocny jedynie w odmianie siatkówki halowej. Po raz pierwszy zorganizowaliśmy imprezę międzynarodową dopiero w 2004 roku, kiedy Stare Jabłonki rozpoczęły 11-letnią przygodę z plażówką, której ukoronowaniem były mistrzostwa świata w 2013 roku.
– Byliśmy jedną z pierwszych konkurencyjnych drużyn z naszego kraju, więc pisaliśmy historię polskiej siatkówki plażowej – powiedział Grzegorz Fijałek. – Ponieważ byliśmy pierwszym zespołem, federacja opłaciła nasze turnieje i podróże. To pozwoliło nam się rozwijać.
Prudel powiedział, że rozwój zespołu nie był łatwy, ponieważ tak naprawdę nie wiedzieli od czego zacząć. – Nie mieliśmy nikogo, na kim moglibyśmy się wzorować, po prostu musieliśmy obserwować i uczyć się. Pracowaliśmy nad rozwojem naszego systemu blok-obrona. Przełom nastąpił wraz z nowym zagranicznym trenerem – Martinem Olejnikiem ze Słowacji. Zorganizował sposób, w jaki współpracowaliśmy na boisku. Byliśmy bardzo ciekawi świata i zmotywowani. Każdy z nas miał inny sposób dążenia do celu, ale dotarliśmy tam razem.
Pierwsza impreza FIVB Beach Volleyball World Tour dla Fijałka i Prudla w 2008 roku w Czechach okazała się sukcesem, ponieważ para wygrała trzy mecze kwalifikacyjne w Pradze i zajęła miejsce w turniejowej drabince, gdzie napotkała „jedynki” Harleya Marquesa i Pedro Solberga z Brazylii. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 (13:21, 22:20, 15:12) po 55-minutowej walce w pierwszej rundzie.
– Na naszym pierwszym wspólnym turnieju w Pradze wystartowaliśmy na jednym z ostatnich miejsc w rundzie kwalifikacyjnej – powiedział Fijałek. – Awansowaliśmy do fazy głównej i pokonaliśmy najwyżej rozstawioną drużynę. Grając z Mariuszem, nigdy nie przegraliśmy meczu rundy kwalifikacyjnej. Myślę, że mogliśmy być jedynymi, którzy to zrobili.
Polska para rywalizowała w pięciu finałach World Tour, zdobywając złoty medal w Hadze w Holandii, gdzie rozstawieni z nr 6 Fijałek i Prudel pokonali najwyżej klasyfikowanych Phila Dalhaussera i Seana Rosenthala 2:1 (21:18, 13:21, 15:13) w 59-minutowym finale. Miesiąc wcześniej w Moskwie Fijałek i Prudel pokonali Amerykanów w półfinale. – To był jeden z trzech pamiętnych dla nas meczów – powiedział Prudel.
W następnym tygodniu w Stanach Zjednoczonych na Long Beach obie drużyny spotkały się ponownie, gdzie Amerykanie wzięli rewanż, wygrywając 2:1 (22:24, 21:17, 15:9) w godzinnym meczu o złoty medal.
Kolejny pamiętny mecz Fijałek i Prudel miał miejsce na igrzyskach olimpijskich w 2012 roku, gdzie polska para przegrała w ćwierćfinałowym meczu 2:1 (21:17, 16:21, 17:15) z późniejszymi srebrnymi medalistami Alisonem Ceruttim i Emanuelem Rego z Brazylii.
– Miałem piłkę meczową w powietrzu – powiedział Fijałek. – Brazylijczyk nie przyznał się do dotknięcia piłki w bloku – zrobił to dopiero po meczu. To pozostanie w mojej głowie do końca życia – straciliśmy szansę na medal, szansę na spełnienie naszych marzeń.
Fijałek wymienił również mecz w Norwegii z Juliusem Brinkem i Jonasem Reckermannem w 2011 roku jako niezapomniany, w którym on i Prudel wygrali 2:0 (21:16, 21:15). – Stawką był półfinał – powiedział zawodnik. – To był pierwszy raz, kiedy z nimi wygraliśmy. Niemcy byli mistrzami świata, a my wygraliśmy z nimi pewnie – zakończył.
źródło: opr. własne, volleyball.world