Wiemy już, którzy trenerzy zgłosili swoje kandydatury do prowadzenia reprezentacji Polski siatkarzy. Faworytem niezmiennie pozostaje Nikola Grbić, choć wiele przemawia też za innym szkoleniowcem…
Odkąd jasne stało się, że Vital Heynen nie przedłuży umowy z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej, na pierwszy plan wśród jego potencjalnych następców wysunęło się nazwisko Grbicia. 48-latek sięgnął w tym roku po triumf w Lidze Mistrzów razem z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Jako trener Serbów wygrał z kolei Ligę Światową (2016) i zdobył brąz mistrzostw Europy (2017).
Szanse byłego rozgrywającego wzrosły po wyborach nowego szefa PZPS-u, które wygrał Sebastian Świderski. Ten od początku wyraźnie dał do zrozumienia, że chciałby zatrudnić Grbicia, z którym pracował już wcześniej w ZAKSIE, gdzie pełni funkcję prezesa zarządu. – Nikola jest moim faworytem, ale trenera będziemy wybierać „kolegialnie” na zarządzie. Musimy poczekać na Nikolę, bo on ma nowy i ważny kontrakt w Perugii. Ważne dla mnie jest to, że Grbić przejawia chęć prowadzenia naszej kadry – mówił Świderski w „Sportowym wieczorze”.
W całym zamieszaniu związanym z odejściem Heynena nieco na uboczu znalazł się temat umowy, którą Nikola Grbić podpisał z włoską Perugią. Jego nowy szef, Gino Sirci, od początku nie ukrywał, że nie zamierza pozwalać Serbowi na łączenie pracy w klubie z obowiązkami związanymi z prowadzeniem reprezentacji. – Jest u nas bardzo szczęśliwy i od początku wiedział o tym, że chcemy, by był wyłącznie szkoleniowcem włoskiej drużyny z Perugii. Już teraz jest bardzo zajęty. Znalezienie drugiej pracy i zajmowanie się nią w tym samym czasie byłoby wyjątkowo trudne. On o tym wie – mówił szef aktualnych wicemistrzów Włoch.
Problematyczna może kazać się też kwestia pieniędzy. Jeśli Grbić zdecyduje się łączyć dwie funkcje, będzie prawdopodobnie musiał zapłacić karę wynoszącą około 50 tysięcy euro, bo takie przepisy obowiązują we włoskiej Serie A. Nie należy spodziewać się, że Serb pokryje to z własnej kieszeni. Można przypuszczać, że ewentualny kontrakt z Serbem będzie zawierał także koszty kary, co znacznie zwiększy wydatki PZPS-u na nowego trenera. Pytanie, czy związek będzie na to stać i jakie argumenty przedstawi Sirci, by zatrzymać Grbicia w Perugii.
Kto wie, czy ostatecznie związek nie będzie chciał postawić na innego szkoleniowca. Mocno wygląda kandydatura Marcelo Mendeza, dla którego będzie to już trzecie podejście do walki o pracę z polską kadrą. W 2016 roku przegrał z Ferdinando de Giorgim, a rok później z Heynenem. Do tej pory nie miał okazji pracować na polskim podwórku, co wielu uważa za atut. Argentyńczyk nie jest bowiem wplątany w żadne układy, nie będzie faworyzował zawodników, których zna, a dodatkowo może wnieść świeże spojrzenie na naszą kadrę. Dla Polaków byłby to powrót do argentyńskiej myśli szkoleniowej po ponad dekadzie. W 2010 roku z kadrą pożegnał się Daniel Castellani, który rok wcześniej zastąpił swojego rodaka Raula Lozano.
Wejście Mendeza do reprezentacji Polski z pewnością oznaczałoby też spore zmiany dla siatkarzy. Argentyńczyk, w przeciwieństwie do ekscentrycznego Heynena, preferuje spokojny styl prowadzenia zespołu. – Jeśli trener za mocno wchodzi w buty zawodnika, to nigdy nie kończy się to dobrze. Jestem raczej artystą, niż szkoleniowcem. Warsztat i teoria są oczywiście istotne, ale inteligencja emocjonalna pozwala ci stać się liderem grupy – mówił dla „Tiempo Argentino”.
Za kandydaturą 57-latka przemawia też bogata lista osiągnięć. Z Sadą Cruzeiro sięgnął po wszystkie możliwe trofea w lidze brazylijskiej, a także po trzykrotne klubowe mistrzostwo świata. Prowadzona przez niego od 2018 roku reprezentacja Argentyny była rewelacją olimpijskiego turnieju w Tokio i ostatecznie zdobyła brązowe medale, wracając na podium igrzysk po 32-letniej przerwie. W „finale pocieszenia” jego zespół sensacyjnie ograł Brazylię 3:2.
Mendez nie jest też aktualnie związany z żadnym klubem, co sprawia, że mógłby w pełni poświęcić się pracy z biało-czerwonymi. To jednak wymagałoby od niego zmiany miejsca zamieszkania oraz… nauczenia się języka angielskiego. To właśnie bariera językowa miała być jednym z głównych powodów, dla których w 2016 roku Mendez nie znalazł uznania w oczach zarządu PZPS-u. Czy tym razem będzie podobnie? Odpowiedź poznamy za kilka tygodni…
źródło: sport.tvp.pl