– Dopóki będziemy mieli matematyczne szanse na utrzymanie, to będziemy walczyć. Niestety, nie możemy patrzeć tylko i wyłącznie na siebie, ale również liczyć na to, aby jak najmniej punktowały drużyny z Nysy i Lwowa – powiedział w rozmowie z naszym serwisem libero GKS-u Katowice, Bartosz Mariański.
GKS Katowice nie złożył broni
Zwycięstwem ze Stilonem pokazaliście, że bez względu na to, jak skończy się dla was ten sezon, będziecie walczyć do końca?
Bartosz Mariański: Oczywiście, że będziemy walczyć do końca. Niestety, gorszy początek sezonu odbija się na naszej sytuacji w tabeli. Patrząc jednak na ostatnie mecze, możemy być z siebie zadowoleni, bo powalczyliśmy zarówno z rywalami dużo wyżej notowanymi, ale również z tymi będącymi w naszym zasięgu jak chociażby Stilon czy Steam Hemarpol. Z niektórymi udało nam się wygrać, z innymi ponieśliśmy porażki, ale po walce.
Najbardziej szkoda tego drugiego seta w meczu ze Stilonem, którego przegraliście na przewagi?
– Prowadziliśmy w tym secie 15:10 i mieliśmy szansę na wyjście na prowadzenie 2:0, ale mogliśmy też ponieść porażkę 1:3, bo w czwartej partii przegrywaliśmy 3:8. Zarówno my, jak i Stilon mogliśmy więc zapunktować za 3 punkty. W czwartym secie pokazaliśmy charakter i odwróciliśmy losy tego spotkania, pozostawiając 2 punkty w Katowicach.
Procentuje ogranie
Popełniliście w tym meczu więcej błędów od rywali, w ataku nie mieliście nad nimi przewagi, a ich domeną był blok. Co więc według pana przełożyło się na wasze zwycięstwo?
– Nie tylko w tym meczu, ale także w kilku poprzednich spotkaniach pokazaliśmy, że po prostu jesteśmy już bardziej ogranym zespołem. Na początku sezonu zawodnicy grający w GKS-ie Katowice nie mieli na koncie zbyt wielu meczów rozegranych w PlusLidze. Teraz mamy już za sobą 25 spotkań, więc widać więcej ogrania. Chyba z niektórych zawodników zszedł stres. Podam przykład Aymena Bouguerry, który jest młodym i wciąż jeszcze mało ogranym zawodnikiem. Początek sezonu miał ciężki, ale te kilkanaście spotkań dało mu bardzo dużo. Widać, że na boisku czuje się dużo lepiej i nie popełnia tak głupich błędów, jak na początku sezonu. Innym przykładem jest Bartek Gomułka, który odnalazł formę na nowo. Miał dobre mecze, ale potem przytrafił mu się dołek, a teraz znowu pokazuje, że potrafi grać w siatkówkę.
To chyba tylko można westchnąć i stwierdzić, że szkoda, że to ogranie pojawiło się tak późno?
– Szkoda i nie szkoda. Niestety, pewnie w klubie finanse do końca się nie spięły i musieliśmy walczyć z mniej ogranymi zawodnikami w składzie. Widać jednak, że w każdym z zawodników drzemie potencjał. Każdy z nas potrafi grać w siatkówkę. Myślę, że reprezentacja Polski będzie miała kiedyś dużo pożytku i radości z Bartka Gomułki czy Łukasza Usowicza. Podobnie jest z zagranicznymi zawodnikami. Aymen Bouguerra to jest chłopak z dużym potencjałem.
W oczekiwaniu na cud
A trudno jest podchodzić do meczów w pełni skoncentrowanym, mając świadomość waszej sytuacji w tabeli?
– Mogę mówić tylko za siebie. Mi nie jest trudno. Do końca będę walczył o ten klub. Chciałbym, aby pozostał on w PlusLidze, mimo że są na to marne szanse. Dopóki jednak jakieś są, to będę walczył, ponieważ dałem temu klubowi sporo, ale i on mi dał bardzo dużo.
Czyli w Katowicach potrzebny byłby siatkarski cud?
– Na pewno. Sport widział już wiele różnych rozstrzygnięć. Dopóki będziemy mieli matematyczne szanse na utrzymanie, to będziemy walczyć. Niestety, nie możemy patrzeć tylko i wyłącznie na siebie, ale również liczyć na to, aby jak najmniej punktowały drużyny z Nysy i Lwowa. My mamy minimalny margines błędu, bo musimy wygrać wszystkie mecze, tracąc w nich co najwyżej jeden punkt. Stąpamy więc po bardzo kruchym lodzie.
Wyjazdowy dwumecz
Przed wami wyjazd do Gdańska. Czego spodziewa się pan po potyczce z Treflem?
– Na pewno z naszej strony będzie to kolejny mecz nerwów, ale mam nadzieję, że uda nam się je wytrzymać. W składzie rywali zabraknie Lukasa Kampy, ale Kamil Droszyński pokazywał już, że jest świetnym rozgrywającym. W Ergo Arenie zawsze grało nam się dobrze. Liczymy, że z tego długiego wyjazdu, bo jedziemy najpierw do Gdańska, a stamtąd od razu do Suwałk, przywieziemy pięć, sześć punktów, które są dla nas niezbędne do tego, aby pozostać w grze o utrzymanie.
Zobacz również
PlusLiga: GKS jeszcze nie spadł z ligi i walczy do końca. „Nie pozwolę zwiesić głów”