– Dotychczas w tym sezonie nie poddaliśmy się w żadnym meczu. (…) Dziś zrobiliśmy to po 10 minutach – mówi Sport.pl trener Asseco Resovii Rzeszów Giampaolo Medei. Był wściekły i rozczarowany stylem, w jakim jego siatkarze przegrali 0:3 z Jastrzębskim Węglem w półfinale Pucharu Polski. – Nie mogę zaakceptować takiej postawy – dodaje.
Reakcja Giampaolo Medeiego tuż po meczu była bardzo wymowna. Szkoleniowiec zespołu z Podkarpacia zszedł szybko z boiska, złapał kurtkę i torbę i – mamrocząc coś wściekły pod nosem – wyszedł. Od razu jednak zapewnił jedną z dziennikarek, że wróci.
Podczas rozmowy ze Sport.pl też przyznał potem, że musiał ochłonąć przed rozmową z mediami. – Wciąż jestem bardzo zły i bardzo rozczarowany naszą postawą. Zagraliśmy najgorszy mecz w najważniejszym dotychczas momencie sezonu – zaznacza na wstępie.
Dodaje, że jego zespół nie był w stanie w sobotę w Krakowie grać na swoim zwyczajowym poziomie. I podkreśla od razu, że w jego ocenie to nie jest kwestia problemów technicznych czy fizycznych. – Chodzi o podejście, mentalność. O to, jak być mocnym jako zespół, a nie indywidualności. Dziś kompletnie przestaliśmy grać jako drużyna. Dotychczas w tym sezonie nie poddaliśmy się w żadnym meczu. Czasem przegrywaliśmy, czasem graliśmy źle, ale nigdy się nie poddawaliśmy. Dziś zrobiliśmy to po 10 minutach, po dobrym początku z naszej strony – analizuje Włoch.
Medeiego aż tak słaba postawa jego zawodników też zaskoczyła. Dziwił się, że będący zwykle ich atutem atak teraz nie funkcjonował. Oddaje rywalom, że grali dobrze, ale od razu też zastrzega – to nie tym była spowodowała fatalna dyspozycja jego drużyny. – Ten bardzo ważny mecz pokazał nasz słaby punkt. Jak najszybciej musimy znaleźć rozwiązanie, bo przed nami bardzo istotne pojedynki w lidze i nie mogę zaakceptować takiej postawy. Trzeba próbować do końca, a my nie staraliśmy się znaleźć rozwiązania. Trzeba zrozumieć co się stało i naprawić to, bo pracujemy ciężko cały czas właśnie z myślą o takich meczach. Mieliśmy dotychczas bardzo dobry sezon, ale teraz to, co było, nie liczy się – zaznacza smutny i już nieco spokojniejszy Włoch.
*Rozmawiała Agnieszka Niedziałek, więcej w serwisie sport.pl
źródło: sport.pl