– Chcę wygrywać z każdym i zwyciężyć we wszystkich imprezach. Nie ma znaczenia, z kim – trener Asseco Resovii Rzeszów Giampaolo Medei jasno stawia cele na nadchodzący sezon swoim podopiecznym. Szkoleniowiec w rozmowie ze Strefą Siatkówki opowiedział o przygotowaniach do rozgrywek oraz o rywalizacji na poziomie reprezentacyjnym.
Trudno przygotowywać drużynę do nadchodzącego sezonu, gdy praktycznie połowy zawodników brakuje?
Giampaolo Medei: – Tak, brakuje nam wielu graczy. Nawet Jonas Kvalen nabawił się urazu pleców, więc nie był w stanie trenować i grać w sparingu w Katowicach. Musimy dostosować się do obecnych warunków. Do dyspozycji mamy kilku młodych zawodników ze szkółki Asseco Resovii. Mam więc wystarczającą ilość siatkarzy, by odbywać treningi. Obecna sytuacja nie dotyczy tylko naszej drużyny. Wiele ekip z czołówki PlusLigi w swoich składach ma reprezentantów różnych krajów i też muszą sobie jakoś radzić. Chcemy być po prostu w dobrej kondycji fizycznej, kiedy dołączy reszta zawodników, którzy po mistrzostwach Europy i kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich będą w wyśmienitej kondycji. Teraz jest też czas na szlifowanie elementów technicznych.
Wspomniał pan młodszych zawodników. Widzi pan w nich potencjał?
– Tak, w kilku widzę wielki potencjał. Niektórzy z nich mają papiery na grę w naszej lidze lub innej profesjonalnej lidze, nawet bym powiedział, że w naszym klubie mogliby się dobrze odnaleźć. Oczywiście, jest jeszcze za wcześnie na takie prognozy. Trudno jest też w wieku siedemnastu czy osiemnastu lat myśleć o przyszłości, karierze, pracy. Myślę jednak, że jeśli będą trenować ciężko tak jak teraz, to zobaczymy ich w PlusLidze. Dla nas są oni w tej chwili bardzo ważni i potrzebni do jednostek treningowych. Chłopaki bardzo nam pomagają.
Jaki feedback dają wam teraz rozrywane sparingi?
– Aktualnie koncentruję się wyłącznie na sprawach technicznych. Bez kompletu graczy nie mogę myśleć o organizacji naszej gry, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Nie jestem zadowolony z decyzji, jakie podejmowaliśmy w meczu z katowiczanami, szczególnie jeśli chodzi o grę w kontrataku. Wiemy, co należy poprawić. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym sparingiem będziemy naszą grę ulepszać. W pierwszych czterech tygodniach przygotowań skupiamy się na treningu siłowym, później następuje druga faza przygotowań, w której celem jest organizacja gry.
Cel: Grać w każdym finale
To pana drugi sezon w Rzeszowie. Prócz gry na naszym krajowym podwórku dojdą też mecze Ligi Mistrzów. Jakie cele stawiacie sobie na ten sezon?
– Chcemy dojść do końca każdego turnieju – Pucharu Polski, Ligi Mistrzów i finału mistrzostw Polski. Wiem, że nasza lista jest imponująca, ale mamy kim grać. W sezonie będę chciał skorzystać z każdego zawodnika. Chcemy rywalizować na wysokim poziomie. Wiemy, że PlusLiga jest bardzo mocna. W minionym sezonie stanęliśmy na najniższym stopniu podium. Pozostanie w TOP3 będzie bardzo trudne, ale nie niewykonalne. Rywalizacja w Lidze Mistrzów będzie również ciężka, zwłaszcza ze względu na podróże.
Ma pan jakieś osobiste cele na ten sezon?
– Moje cele osobiste są zbieżne z klubowymi celami. Moim zdaniem to Serie A jest najbardziej wymagającą i najlepszą ligą, ale PlusLiga jest silna. Moją ambicją jest walka o tytuł zarówno w PlusLidze, jak i Lidze Mistrzów oraz Pucharze Polski. Wiem, że to nie będzie łatwe z uwagi na ilość drużyn występujących w tych turniejach.
A myślałam, że może jako Włoch chciałby pan pobić wszystkie włoskie ekipy w Lidze Mistrzów, z którymi przyjdzie wam się mierzyć?
– (śmiech) Zobaczymy. Trudno przewidzieć, z kim zagramy. Sezon jest długi. Wiele się może zdarzyć. Nie jestem bardziej zmotywowany, by wygrać z włoskimi drużynami. Chcę wygrywać z każdym i zwyciężyć we wszystkich imprezach. Nie ma znaczenia, z kim.
Obawia się pan jakiejś drużyny?
– Nie boję się żadnego rywala. Myślę, że Jastrzębski Węgiel – mistrz Polski i Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn Koźle – klubowy mistrz Europy są drużynami, które na pewno chcę pokonać. Będzie to trudne zadanie, bo to bez wątpienia najlepsze polskie zespoły. W minionym sezonie grały w każdym finale.
Śledzi pan poczynania swoich podopiecznych w imprezach reprezentacyjnych?
– Oglądam większość spotkań, nie wszystkie, ponieważ czasem mecze odbywają się w czasie naszych treningów. W mistrzostwach Europy było zbyt wiele meczów, by móc zobaczyć każdy. Dla mnie najważniejsze jest to, że moi gracze są zdrowi. Wiemy, że imprezy na poziomie reprezentacyjnym wiążą się z dużymi obciążeniami, graniem praktycznie codziennie lub co drugi dzień. Czasu na regenerację jest niewiele. Sprawdzam, w jakiej są kondycji fizycznej. Prezentują się bardzo dobre, co mnie cieszy. Gdy moi gracze mają czas, rozmawiam z nimi, ale poza tym nic nie mogę zrobić (śmiech). Mam nadzieję, że choć na pewno zmęczeni wrócą do Rzeszowa zdrowi. Dostaną ode mnie tydzień wolnego, bo ich ciała będą potrzebować odpoczynku, a od końca października będą grać co trzy dni.
A co pan myśli o tym, że w mistrzostwach Europy brały udział aż 24 drużyny?
– To zdecydowanie za dużo, bo nawet fanom tego sportu trudno jest przyglądać się wszystkim drużynom, śledzić rywalizację, oglądać każdą transmisję. Nie dość, że tych meczów było tak wiele, to wiele z nich nie stało na wysokim poziomie. Nie wiem, czy to jest dobre dla siatkówki. Na pewno dla krajów, które jednak nie zaliczają się do światowej czołówki, to wielkie przeżycie móc zagrać w imprezie mistrzowskiej, ale nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Nawet nie mnie to oceniać. Mówię tylko z perspektywy fana. Dla mnie to za dużo, bo codziennie było tyle meczów i brakowało mi prawdziwych widowisk.
źródło: inf. własna