Les Bleus dokonali niesamowitego. Jako pierwsza drużyna od lat 80. ubiegłego stulecia obroniła tytuł mistrzów olimpijskich. Szczęścia nie kryją zawodnicy, którzy mogli doświadczyć tak ważnego triumfu na własnej ziemi, przed własną publicznością. – Jeszcze nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale wiemy, że dokonaliśmy czegoś wielkiego – mówił w wywiadzie dla lequipe.fr najlepszy zawodnik turnieju, Earvin Ngapeth.
TAKTYKA NA RYWALA
Earvin Ngapeth został wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem turnieju. To druga z rzędu nagroda, bo na igrzyskach w Tokio również okazał się tym najlepszym. W finale olimpijskim na własnym terenie był jednym z tych, którzy dołożyli najwięcej do wyniku końcowego. – Wspólnie rozegraliśmy naprawdę ważny mecz. Aby wygrać z Włochami, a potem z Polską, trzeba rozegrać doskonałe mecze i właśnie to zrobiliśmy, przy wsparciu niesamowitej publiczności. Gdy tylko utrzymasz drużynę tak, jak zrobiliśmy to na początku meczu, z tyłu, kiedy ona napiera z takim impetem, jest to skomplikowane – przyznał przyjmujący na łamach lequipe.fr.
Przed finałem igrzysk olimpijskich ogromne wsparcie od kibiców z całego świata otrzymywali podopieczni Nikoli Grbicia. Sukcesu Polakom życzyli m.in. kibice z Włoch, Brazylii czy Niemiec. Trójkolorowi mieli za to rzeszę fanów w Paryżu, którzy wypełnili halę po brzegi. – Dzięki mediom i społeczeństwu widzimy, że ludzie nas kochają, co daje nam dużo siły i odwagi. Jeszcze nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale wiemy, że dokonaliśmy czegoś wielkiego – podkreślił MVP turnieju.
„JESTEŚMY PRAWDZIWĄ RODZINĄ”
Drużyna Andrei Gianiego w tym składzie pracuje już od wielu lat. To doświadczony zespół, który wiele wygrywał, ale też wiele przegrywał. I te doświadczenia z pewnością wpłynęły na to, jak daleko zaszli w tym turnieju mimo presji obrońców tytułu. – To było szalone. Mieliśmy skomplikowaną grupę. Mieliśmy ćwierćfinał, w którym byliśmy pod presją i poradziliśmy sobie. Znaleźliśmy tę agresywność, która nas charakteryzuje. Zdobyliśmy złoty medal, to coś wspaniałego. Ta grupa jest wspaniała, jesteśmy prawdziwą rodziną. Mieszkamy razem każdego lata od dziesięciu lat, znamy się na pamięć. Ta energia na boisku bierze się także z tego, co dzieje się poza nim – mówił podekscytowany Trevor Clevenot.
Zobacz również:
Antoine Brizard: Powtórzenie sukcesu w Paryżu jest jak przejście do legendy
źródło: inf. własna, lequipe.fr.