Jastrzębski Węgiel po wymagającym spotkaniu rewanżowym półfinału Ligi Mistrzów wywalczył awans do finału tych rozgrywek. Jastrzębianie wygrali premierową odsłonę, ale dwie kolejne padły łupem Halkbanku Ankara, to jednak wicemistrzowie Polski, wygrywając czwartą partię, zapewnili sobie grę w wielkim finale, a dobrą zmianę dał rozgrywający, Eemi Tervaportti. – Halkbank to bardzo mocny zespół w polu zagrywki i w ataku. Nie przez przypadek znaleźli się w półfinale Ligi Mistrzów, ale myślę, że po tym pierwszym wygranym secie, zaczęliśmy chyba trochę czekać na to, że ten kolejny wygrany przyjdzie sam – powiedział fiński rozgrywający w rozmowie ze Strefą Siatkówki.
Po takim meczu można chyba powiedzieć, że ten ostatni krok, a w waszym przypadku set, jest najtrudniejszy do wykonania?
Eemi Tervaportti: – Wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe spotkanie, Halkbank to bardzo mocny zespół w polu zagrywki i w ataku. Nie przez przypadek znaleźli się w półfinale Ligi Mistrzów, ale myślę, że po tym pierwszym wygranym secie, zaczęliśmy chyba trochę czekać na to, że ten kolejny wygrany przyjdzie sam. Tymczasem to rywale z Turcji zaczęli grać na wyższym poziomie, na początku drugiego seta zbudowali sobie kilkupunktową przewagę, co trochę ich odciążyło, grali bez presji. Moim zdaniem w tym meczu, no może poza czwartą partią, nie do końca radziliśmy sobie dobrze w polu serwisowym, natomiast rywale naprawdę utrudniali nam grę swoją zagrywką. Koniec końców, najważniejsze jest to, że wygraliśmy dwa sety jesteśmy w finale Ligi Mistrzów.
Dużą rolę grały chyba emocje? Były momenty, że pod siatką robiło się gorąco.
– Po takim pierwszym secie w naszym wykonaniu, trochę spodziewasz się tego, że uda ci się wygrać też kolejnego i kiedy zaczynasz mieć problemy, a rywal zaczyna grać swobodnie, to robi się nieprzyjemnie. W czwartym secie musieliśmy dać siebie wszystko. Myślę, że pomógł nam w tym ten powrót w trzecim secie, złapaliśmy taki delikatny rytm, a w czwartej odsłonie pokazaliśmy już poziom, na którym potrafimy grać, bez znaczenia było to, kto znajduje się po drugiej stronie siatki. Nie miało też znaczenia to, kto gra po naszej stronie, bo mamy zespół naprawdę mocnymi zawodnikami. Dla mnie najważniejsze jest to, jak skończyliśmy całe spotkanie i zagramy w finale.
W tym meczu to pan był tym jokerem, po wejściu na boisko trochę uspokoił pan grę zespołu. Cały czas gotowy, żeby wejść na boisko w tak ważnym meczu i odegrać tak ważną rolę?
– W Jastrzębskim Węglu moja rola jest trochę inna niż przednich latach, kiedy grałem w innych klubach, ale to nie pierwszy raz kiedy gram ważne spotkania. W takich momentach staram się wnieść coś innego, świeżego na boisko, zmienić trochę rytm, włączyć do gry innych zawodników, trochę też wprowadzić inne emocje. To moja praca, taka jest moja rola w zespole i staram się spełniać ją w jak najlepszy sposób. W tym meczu zagrałem dobrze, ale o tym, kto zagra w następnych spotkaniach, decyduje trener, a dla mnie to nie ma znaczenia, najważniejsze żebyśmy wygrywali.
Trudno będzie po takim sukcesie tak szybko przestawić się na grę w play-off PlusLigi?
– Awans do finału to coś wspaniałego, coś, o czym marzył każdy u nas w zespole, każdy w tym klubie. ZAKSIE udało się to już dwa razy i widać jak to wpłynęło na na ich grę i pewność siebie. Musimy się cieszyć tym tym zwycięstwem, ale jutro już jest nowy dzień, musimy przygotować się na fazę play-off z Treflem Gdańsk, który także nie jest łatwym rywalem. W tym sezonie play-off wygląda trochę inaczej niż w poprzednich latach, gramy dwa mecze z rzędu, co też dla nas jest trochę nowe, ale będziemy gotowi.
źródło: inf. własna