Nie milkną echa afery, jaka wybuchła po jednym z turniejów półfinałowych mistrzostw Polski juniorek. W zespole MKS-u Kalisz zagrała zawodniczka, która zgodnie z regulaminem rozgrywek nie powinna w tym turnieju wystąpić. Problem w tym, że klub dostał zgodę na jej występ od… Przewodniczącego Wydziału ds. Młodzieży PZPS. Tomasz Paluch jednoosobowo zdecydował, że punkt regulaminu w tym przypadku nie zadziała. Pozostałe kluby protestują.
By wyjaśnić całą sytuację, należy sięgnąć do Regulaminu klubowych rozgrywek młodzieżowych. Jakiś czas temu wprowadzono w nim zapis, że uczennice SMS-u mogą występować w swoim klubie macierzystym w turniejach ćwierćfinału i półfinału mistrzostw Polski tylko w jednej kategorii wiekowej. W turnieju finałowym już takiego ograniczenia nie ma, by pozwolić zawodniczkom walczyć o medale mistrzostw Polski.
Celem takie zapisu miało być ograniczenie nadmiernego eksploatowania reprezentantów i reprezentantek Polski uczących się w SMS-ie PZPS. Zdarzało się bowiem, że zawodnik lub zawodniczka grała w turniejach ćwierćfinałowych i półfinałowych w dwóch, a nawet trzech kategoriach wiekowych, tracąc przez to obecność na lekcjach w szkole, ale przede wszystkim eksploatując nadmiernie organizm. A zaraz po sezonie klubowym brał/a udział w zgrupowaniach młodzieżowej kadry narodowej.
MKS Kalisz w turnieju półfinałowym mistrzostw Polski nie mógł skorzystać z Martyny Czyrniańskiej, która została powołana do seniorskiej reprezentacji Polski i wyleciała w tym czasie do Rimini na Ligę Narodów. Klub zwrócił się do Wydziału ds. Młodzieży PZPS o zgodę na dokooptowanie do składu na ten turniej kadetki, uczennicy SMS-u. I taką zgodę od przewodniczącego tego wydziału Tomasza Palucha otrzymał. Problem w tym, że zawodniczka już wcześniej brała udział w półfinale mistrzostw Polski kadetek i zgodnie z regulaminem nie mogła zagrać na tym etapie w juniorkach.
Jednak zagrała, MKS Kalisz awansował do finału i od czwartku ma walczyć w Olecku o medale mistrzostw Polski. Trudno coś zarzucać tu klubowi, który o zgodę wystąpił i taką otrzymał. Zastanawia jednak podjęta decyzja, a przede wszystkim sposób jej podjęcia. Być może była to decyzja słuszna, bowiem regulamin rozgrywek nie przewidział takiej sytuacji – była ona na swój sposób wyjątkowa. Jednak regulamin rozgrywek został zatwierdzony przez Zarząd PZPS i tylko on mógł podjąć decyzję o uchyleniu jego zapisu lub zrobieniu wyjątku w tym właśnie przypadku.
W rozmowie z nami Tomasz Paluch przekonuje, że była to decyzja słuszna i trudno z tym dyskutować. Jednak zastanawiające jest to, że zapis regulaminu uchylił jednoosobowo przewodniczący wydziału. – Miałem do tego prawo, bowiem Zarząd PZPS podjął uchwałę, która pozwala mi działać w takich przypadkach jednoosobowo, ze względu na sytuację pandemiczną – twierdzi Paluch. Poprosiliśmy o przesłanie tekstu tej uchwały, jednak mimo obietnicy że za chwilę ją dostaniemy, nie otrzymaliśmy jej do tej pory.
Byłaby to dziwna uchwała, bowiem w Statucie PZPS możemy przeczytać, że powoływane wydziały mają funkcję doradczą, a decyzje podejmuje Zarząd PZPS. Doradczą, a więc nie decyzyjną – taka uchwała mogłaby być więc niezgodna ze Statutem PZPS. Nawet jeśli przewodniczący wydziału jest również członkiem zarządu, to nie może takiej decyzji podjąć jednoosobowo. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, klub otrzymał zgodę na występ zawodniczki… mailem. I na tej podstawie zawodniczka wystąpiła w turnieju.
Pretensje mają przede wszystkim rywale MKS-u, którzy przegrali z tą drużyną i nie zdołali się zakwalifikować do turnieju finałowego. Legionovia twierdzi, że miała podobną sytuację, bowiem do kadry Słowenii została powołana Żana Zdovc Sporer i też chętnie sięgnęłaby po swoją kadetkę, uczennicę SMS-u, jednak zgodnie z regulaminem nie mogła tego zrobić. BKS Bielsko-Biała na dzień przed turniejem półfinałowym stracił Karolinę Drużkowską, która również została powołana przez Jacka Nawrockiego do kadry seniorek – gdyby wiedział, o możliwości gry kadetki uczącej się w SMS-ie, zapewne chętnie by z niej skorzystał.
Nie mamy zastrzeżeń co do istoty decyzji – być może słusznej, podjętej w dobrej wierze. Jednak Przewodniczący Wydziału ds. Młodzieży podejmując ją jednoosobowo, pomijając w procedurze Zarząd PZPS, stworzył niebezpieczny precedens. Skąd możemy mieć pewność, że inny przewodniczący tego lub innego wydziału, nie uchyli za moment kolejnego przepisu, by pomóc jakiemuś klubowi? A ta konkretna decyzja, wydana naszym zdaniem w nieprawidłowy sposób (choć sama w sobie być może słuszna), otwiera klubom, z którymi grał MKS Kalisz i z którymi grać będzie w finale pole do wystąpienia o odszkodowanie… I znów pozostanie niesmak, wrażenie, że w PZPS można załatwić wszystko, kluby są równe, jednak niektóre równiejsze, a każdy regulamin można zmienić lub na chwilę uchylić, jeśli jest taka potrzeba. Cierpi na tym zarówno wizerunek siatkarskiej centrali, jak i całej dyscypliny w naszym kraju.
źródło: inf. własna