– Chciałem zostać we Włoszech, ale kiedy Giuliani zadzwonił, przekonał mnie do swojej koncepcji. Szanuję tego trenera, a możliwość rywalizacji o trofea była bodźcem, którego szukałem – powiedział rozgrywający Olympiakosu Pireus, Dragan Travica.
Dragan Travica to jeden z bardziej doświadczonych włoskich rozgrywających, który z wielu siatkarskich pieców jadł chleb. Ostatnie dwa sezony spędził w barwach Sir Safety Perugia, ale został w niej drugoplanowym aktorem, ustępując na scenie miejsca Simone Giannelliemu. – Byłem częścią wspaniałej drużyny, która grała na wysokim poziomie, a atmosfera w niej była fantastyczna. Mogliśmy wywalczyć kilka trofeów więcej, ale patrząc przez pryzmat chociażby relacji w klubie i z kibicami uważam ostatni sezon za pozytywny – ocenił Dragan Travica.
W samych superlatywach wypowiada się on o MVP ostatnich mistrzostw świata, a jednocześnie byłym już koledze klubowym. – Uważam, że Giannelliemu nic nie brakuje. Po ostatnich mistrzostwach świata umocnił swoją pozycję, a zwycięstwo w nich pozwoliło mu zrobić kolejny krok w rozwoju. Uważam, że nie ma on wad technicznych, a fizycznie bardzo przypomina mi mnie, kiedy miałem 20 lat – dodał Włoch.
W międzysezonowej przerwie zdecydował się on na przenosiny do Grecji. Zasilił bowiem szeregi Olympiakosu Pireus. – Drużyna z Perugii chciała przedłużyć ze mną kontrakt, ale w ostatnich latach mojej kariery chciałem cieszyć się grą jako podstawowy rozgrywający. Chciałem zostać we Włoszech, ale kiedy Giuliani zadzwonił, przekonał mnie do swojej koncepcji. Szanuję tego trenera, a możliwość rywalizacji o trofea była bodźcem, którego szukałem. Poziom gry w Grecji jest wyższy niż się spodziewałem – podkreślił Travica, który na razie nie wybiega zbyt daleko w przyszłość, ale nie ukrywa, że chciałby zagrać jeszcze w Italii. – Obecnie jest zbyt wcześnie, aby mówić o przyszłości, ale chciałbym wrócić do Włoch i tam grać, ponieważ tam jest mój dom – dodał.
Na razie jednak koncentruje się na grze w Olympiakosie, który jest liderem greckiej ekstraklasy. W niej dzielą i rządzą jednak wielosekcyjne kluby, a atmosfera na meczach siatkarskich jest często zgoła inna od tej, która panuje w polskich czy włoskich halach. – Mecze między wielkimi klubami takimi jak Olympiacos czy Panathinaikos są jak religia. W Olympiacosie mamy trzynaście różnych sekcji będących na podobnym poziomie. Podobnie jest w PAOK, AEK czy Panathinaikosie. W siatkarskich derbach zdarza się zobaczyć agresywną publiczność podobną do tej we włoskich meczach piłkarskich. Emocje są ogromne. Jest to inne przeżycie niż spotkania siatkarskie w Italii – zakończył Dragan Travica.
źródło: inf. własna, ivolleymagazine.it