– Przepraszałam wtedy za coś, co nie było przeze mnie spowodowane, to nie były moje błędy. Byłam uczciwa, powiedziałam, że pieniądze będą za miesiąc i robiłam wszystko, by tak się stało – powiedziała w rozmowie z Sarą Kalisz z TVP Sport Aleksandra Jagieło, prezes BKS-u Bostik ZGO Bielsko-Biała.
ZWIĘKSZONA WIARYGODNOŚĆ
W ostatnim sezonie BKS Bostik ZGO Bielsko-Biała wrócił po dziesięciu latach do gry o medale. Mimo że podopieczne Bartłomieja Piekarczyka w rywalizacji o brązowy medal przegrały z Grot Budowlanymi Łódź i zakończyły sezon na czwartej pozycji, tak śmiało można mówić o sukcesie. Tym bardziej przecież, że już w przyszłym tygodniu bielszczanki przystąpią do rywalizacji w ramach Pucharu CEV. Co równie istotne to fakt, że w klubie z Bielska-Białej pozostało aż dziewięć zawodniczek, co dobrze świadczy o stabilizacji. – W tym sezonie po raz pierwszy udało nam się zatrzymać aż dziewięć zawodniczek. To oznaka zaufania, która bezpośrednio powoduje, że mamy przewagę, bo już na starcie jesteśmy zgrani. W zasadzie tylko Joanny Pacak brakowało ze względu na to, że występowała w reprezentacji Polski siatkarek. Poza nią zespół od samego początku trenował razem i myślę, że w tej chwili to ma bardzo duże znaczenie. Cieszę się, że na każdej płaszczyźnie idziemy do przodu i wierzę, że z meczu na mecz będziemy coraz lepsi, mocniejsi – powiedziała w rozmowie z Sarą Kalisz z TVP Sport Aleksandra Jagieło, prezes BKS-u Bostik ZGO Bielsko-Biała.
KOSZTOWNE WYSTĘPY W EUROPEJSKICH PUCHARACH
8 października, w środę bielszczanki rozpoczną rywalizację w Pucharze CEV. Najpierw przed własną publicznością zmierzą się z wicemistrzem Węgier, Swietelsky Bekescsabai. Tydzień później udadzą się do Węgier na rewanż drogą lądową. Sam przejazd nie będzie jednak należał do najtańszych, a w perspektywie awansu koszty kolejnych spotkań mogą wzrosnąć, wszak dojść mogą bilety lotnicze. – Powiem szczerze, że nie wiem, jaki jest koszt samolotu, bo, jak już wspomniałam, trafił nam się zespół z Węgier. Do przejechania mamy niecałe 600 kilometrów, a to nawet bliżej niż do Polic. Jedziemy więc autokarem. Wydaje mi się, że koszt takiego przejazdu wyniesie około dziesięciu tysięcy złotych, choć oczywiście zależy to od przewoźnika. Do tego dochodzi również koszt hotelu i kwestia tego, czy będzie na dzień czy dwa. Całe szczęście udało nam się porozumieć z drużyną naszych przeciwniczek na zasadzie wymiany. Dzięki umowom barterowym z naszym partnerem przyjmujemy zespół z Węgier, a później on nas w ramach rekompensaty. Sama rywalizacja na tym etapie nie wydaje się być wymagająca finansowo. Trochę się jednak zastanawiam… – mówiła prezes bielskiego klubu.
WYJŚCIE NA PROSTĄ
Aleksandra Jagieło nie miała łatwej drogi po objęciu sterów BKS-u. Bywały momenty, w których było trudno, czego potwierdzeniem było odroczenie wypłat. – Pamiętam, że na początku jednego z sezonów musiałam stanąć przed drużyną i powiedzieć, że nie mam pieniędzy. To była jedna z najtrudniejszych sytuacji w mojej pracy. Przepraszałam wtedy za coś, co nie było przeze mnie spowodowane, to nie były moje błędy. Byłam uczciwa, powiedziałam, że pieniądze będą za miesiąc i robiłam wszystko, by tak się stało. Jeśli pojawiały się inne przesunięcia, robiłam to samo – szłam, przepraszałam i prosiłam o cierpliwość. Zawsze dotrzymywałam słowa. Wydaje mi się, że dzięki temu udało mi się zbudować zaufanie u ludzi, z którymi pracuję i odbudować wizerunek BKS-u jako uczciwego klubu – oceniła Aleksandra Jagieło.
źródło: inf. własna, TVP Sport