Reprezentacja Słowenii mistrzostwa Europy zakończyła z brązowym medalem. Do walki o 3. miejsce drużynę prowadził Dejan Vincić, który do Włoch doleciał w ostatniej chwili, kiedy urazu w półfinale nabawił się Gregor Ropret. – Odebrałem telefon, spakowałem swoje rzeczy, wsiadłem w samolot i od razu dotarłem na trening z drużyną. Oczywiście, to nie było łatwe, bo od czterech miesięcy nie wystąpiłem w żadnym spotkaniu – powiedział Strefie Siatkówki rozgrywający Słowenii.
Siatkarze Słowenii po raz kolejny potwierdzili, że znajdują się w europejskiej i światowej siatkarskiej czołówce. W walce o brązowy medal pokonali Francję 3:2, a ich grą dyrygował Dejan Vincić, który do drużyny dołączył w trybie awaryjnym. Urazu w półfinałowym starciu z Polską nabawił się bowiem podstawowy rozgrywający – Gregor Ropret. – Telefon dostałem koło 23, o 24 miałem zabukowany bilet, a o 2 w nocy byłem już spakowany. Dla mnie coś takiego wydarzyło się po raz pierwszy i pewnie po raz ostatni – zdradził Vincić.
TELEFON, SAMOLOT I TRENING
Reprezentacja Słowenii w półfinale mistrzostw Europy musiała uznać wyższość Polaków. Do tego w trzecim secie tego pojedynku kontuzji kostki doznał Gregor Ropret. W walce o brązowy medal Słoweńcom pomógł Dejan Vincić, którego z udziału w mistrzostwach Europy wcześniej wykluczył uraz. – Przez dwa miesiące się rehabilitowałem, trochę trenowałem z kadrą. Jednak niezbyt wiele, może w sumie sześć dni, kiedy udało się trenować w szóstkach. Potem wróciłem do klubu na przygotowania – zdradził rozgrywający.
Kontuzja pierwszego rozgrywającego słoweńskiego zespołu może i wtrąciła z rytmu podopiecznych trenera Cretu w półfinale, ale w walce o trzecie miejsce pokazali oni charakter. – Kiedy po niefortunnym urazie Grega Ropreta dostałem telefon, nawet się nie zastanawiałem. Spakowałem swoje rzeczy, wsiadłem w samolot i od razu dotarłem na trening z drużyną. Oczywiście, to nie było łatwe, bo od czterech miesięcy nie wystąpiłem w żadnym spotkaniu – wspominał Vincić. Nie zastanawiał się on jednak nad tym czy porzucić przygotowania w klubie. Bez wahania wsiadł w samolot i pomógł swojej kadrze. – Kiedy chodzi o mój kraj, nie ma dla mnie miejsca na zastanawianie się. Może i jesteśmy małym krajem, ale bardzo dumnym i z pełnym sercem dla naszej flagi. Kiedy odebrałem telefon, nawet mi przez myśl nie przeszło, że mógłbym nie przylecieć do Włoch – opowiadał doświadczony Słoweniec.
DOŚWIADCZENIE POMOGŁO
Reprezentacja Słowenii to doświadczony zespół, który od wielu lat gra w podobnym składzie. To z pewnością pomogło rozgrywającemu wkomponować się w zespół. – To było dla mnie trudne, ale jestem w kadrze narodowej od 18 lat i znam tych chłopaków. Oni znają mnie, więc było trochę łatwiej. Moi koledzy bardzo mi pomogli, jestem im z tego powodu bardzo wdzięczny. Jestem też dumny, że wygraliśmy i zdobyliśmy ten medal – podkreślił Vincić.
O wyniku meczu o brązowy medal musiał decydować tie-break. To Słowenia prowadziła już 2:0, ale mistrzom olimpijskim udało się doprowadzić do piątej partii. – Nie było łatwo wrócić nam do naszej gry w tie-breaku. Nawet, kiedy prowadziliśmy 2:0, zdawaliśmy sobie sprawę, że mierzymy się z jednym z najlepszych zespołów na świecie. W trzecim i czwartym secie straciliśmy trochę z naszej energii, a ta przeszła za to na stronę Francji – opowiadał Dejan Vincić.
W decydującej odsłonie to jednak gracze trenera Cretu byli w stanie przechylić szalę na swoją korzyść. – W trzecim secie nie wykorzystaliśmy kilku okazji, ale jestem naprawdę dumny z naszego zespołu. To, jak wróciliśmy do gry w tie-breaku, pokazaliśmy całą naszą wiedzę, doświadczenie i dzięki temu zdobyliśmy ten medal. Jestem naprawdę przeszczęśliwy – skwitował Dejan Vincić. Dla jego narodowej drużyny był to czwarty medal mistrzostw Europy wywalczony od 2015 roku. 8 lat temu Słowenia była wicemistrzem, podobnie jak w 2019 i 2021 roku.
źródło: inf. własna