– Tak, wysłałem CV do konkursu na trenera reprezentacji Polski siatkarek. Jest wiele świetnych kandydatur. Nie wiem, czy dostanę szansę. Wiem jednak, że to moment na przeprowadzenie zmiany w moim życiu zawodowym i chciałbym, by było nią objęcie kadry Polek. To wielka szansa. Wasz zespół pokazał, że jest blisko najlepszych drużyn na świecie. Chcę oddać dziewczynom swoją energię i wiedzę, by weszły na wyższy poziom – mówi Daniele Santarelli.
Jest pan najszczęśliwszym trenerem na świecie?
Daniele Santarelli: – Jestem szczęśliwy, bo trenuję jedną z najlepszych drużyn globu i prowadzę niesamowite zawodniczki. W ostatnim roku wiele razem wygraliśmy. Nie dokończyliśmy jednak naszej wspólnej podróży. Chcemy nadal ze sobą działać i kroczyć zwycięską ścieżką. Na koncie mamy wiele zwycięstw, więc tym ważniejszy jest dla nas trwający sezon. Przed nami wiele zmagań i pucharów do zdobycia.
Na koncie macie 73 zwycięstwa. To wyrównany rekord VakifBanku Stambuł. Świętowaliście jakoś tę serię, czy też zostawiacie to na później, gdy kolejne triumfy wpadną na wasze konto?
– Troszeczkę świętowaliśmy, ale nie za dużo, bo seria ciągle trwa. Chcemy być najlepsi na świecie. Brakuje nam tylko jednego zwycięstwa. 73 triumfy to dużo, ale wciąż dzielimy rekord z VakifBankiem. Zwycięstwa nie są jednak celem samym w sobie. Chcemy kontynuować dobrą grę i zobaczyć, jak daleko nas ona zaprowadzi.
Joanna Wołosz powiedziała mi ostatnio, że mimo tego, że już tak wiele razem wygraliście, ciągle czujecie presję. Z pana perspektywy też to tak wygląda?
– Przyjazd do Conegliano wiąże się z tym, że od razu wchodzi na pewien poziom presji. W tym miejscu nie da się funkcjonować inaczej. Czuję więc ją od pierwszego dnia pracy w Imoco. Chcę wygrywać cały czas, być najlepszy. Nakładam więc presję sam na siebie – niekoniecznie robią to władze klubu lub fani zespołu. Wiem jednak, że jeśli zamierzam osiągnąć wiele, muszę od siebie wymagać.
Jak wysoką pozycję w Italii ma według pana żeńska siatkówka?
– To zdecydowanie najpopularniejszy żeński sport. Nie zmienia to faktu, że poziom siatkówki męskiej również jest bardzo wysoki, więc oba odłamy dyscypliny cieszą się dużą popularnością. Wielu dziennikarzy pyta mnie o to, czy chciałbym pracować z siatkarzami. Jestem w stanie sobie to wyobrazić, ale w bardzo, bardzo dalekiej przyszłości. Póki co za bardzo podoba mi się praca z kobietami, by ją zmieniać.
– Ale pracował pan z mężczyznami. Pana podopiecznym był sam Ivan Zaytsev, prawda?
– Tak, miał wtedy 14 lat, ja 18. Nie występowałem w siatkarskiej ekstraklasie, byłem za słaby na ten poziom. Grałem w niższej klasie rozgrywkowej, a mój zespół prowadzony był przez tatę Ivana. Dzięki niemu dostałem możliwość trenowania grupy nastolatków. Jaki był Ivan? Już wtedy było widać, że ma niesamowite predyspozycje do tego sportu, choć początkowo się na to nie zapowiadało. W ciągu dwóch sezonów urósł jednak ze czterdzieści centymetrów. Wiedziałem, że może osiągnąć wiele. Codziennie siedział w siłowni. Rozumiał, że podobnie jak on marzę tyko o tym, by dojść na najwyższy poziom. Dobrze się dogadywaliśmy.
Na brak wolnego czasu nie mógł pan ostatnio narzekać. Jak relacje z drużyną narodową – Chorwatkami? Zostaje pan w tej kadrze?
– Czas na zmiany. Rozmawiałem z federacją kilka dni temu. Powiedziałem władzom chorwackim, że pracowałem bardzo dobrze, poznałem niesamowitych ludzi, ale to właściwy moment, bym zrobił krok naprzód. Chcę prowadzić zespół na najlepszych imprezach. Marzę o igrzyskach olimpijskich. Reprezentacja Polski siatkarek jest jedną z najlepszych drużyn. Wydaje mi się jednak, że dziewczyny muszą pokazać swój potencjał. Mogą stać się najlepsze na świecie. Nie mógłbym wysłać swojego CV, gdybym w to nie wierzył.
Czyli je pan wysłał?
– Tak, wysłałem CV do konkursu na trenera reprezentacji Polski siatkarek. Jest wiele świetnych kandydatur. Nie wiem, czy dostanę szansę. Wiem jednak, że to moment na przeprowadzenie zmiany w moim życiu zawodowym i chciałbym, by było nią objęcie kadry Polek. To wielka szansa. Wasz zespół pokazał, że jest blisko najlepszych drużyn na świecie. Chcę oddać dziewczynom swoją energię i wiedzę, by weszły na wyższy poziom. Wierzę, że przy mnie mogą tego dokonać. Mogę budować najlepszy klub, ale to dla mnie trochę za mało. Kiedy kończę sezon klubowy nadal bardzo chcę pracować, jestem pełen werwy. Pragnę spełnić marzenia. Najważniejszym z nich jest wyjazd na igrzyska olimpijskie. Z polską reprezentacją siatkarek mogę to zrobić.
*cały wywiad Sary Kalisz w serwisie sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl