Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > mistrzostwa świata > Daniele Santarelli: Taki finał miał pojawić się tylko w moich marzeniach

Daniele Santarelli: Taki finał miał pojawić się tylko w moich marzeniach

fot. Michał Szymański

– Najtrudniejszym meczem było starcie z Polską. Zagraliśmy przeciwko dziesięciu tysiącom widzów. W hali każdy dopingował biało-czerwone – mówi w TVPSPORT.PL selekcjoner mistrzyń świata z Serbii Daniele Santarelli. Szkoleniowiec wspomina polsko-serbskie starcie w ćwierćfinale i docenia podopieczne Stefano Lavarainiego.

Dotarło do pana, że Serbia to ponownie mistrz świata?

Daniele Santarelli: – Nie (śmiech). Na pewno z każdym dniem w tej kwestii jest jednak lepiej. Dopiero teraz powoli zdaję sobie sprawę z tego, czego dokonaliśmy. To było jak niesamowity sen. Trudno było mi nawet sobie wyobrazić, że pierwszy rok sprawowania funkcji selekcjonera może zakończyć się złotym medalem mistrzostw świata. To było moje marzenie, ale nie sądziłem, że uda się tego dokonać od razu. Wygranie finału z Brazylią 3:0 jest dla mnie czymś niezwykłym. Jestem bardzo szczęśliwy, niezależnie od tego, jak bardzo zajęty jestem teraz kolejnymi obowiązkami.

O jakich obowiązkach pa mówi?

– Kiedy dolecieliśmy do Belgradu, czekało nas spotkanie z fanami i dziennikarzami. Było bardzo miło. Później w hotelu mieliśmy przyjęcie, spotkaliśmy kolejne media, udzielaliśmy wywiadów podczas lunchu. Po kilku godzinach odpoczynku nastąpił jeden z najlepszych momentów w moim życiu. Udaliśmy się na taras w centrum Belgradu i świętowaliśmy z 50 tysiącami fanów, którzy tam na nas czekali. Nie zapomnę tej chwili. Dzień później spotkałem prezydenta Serbii i odbyłem bardzo ważne spotkanie z federacją. Rozmawialiśmy o tym, co zrobiła drużyna, wspólnie zaczęła do nas docierać skala tego sukcesu. Rozmawialiśmy też o przyszłości. Po obiedzie wróciłem do Włoch i jestem teraz w Conegliano.

Który mecz był kluczowy w kontekście wygranej w mistrzostwach świata?

– Jeśli miałbym patrzeć z perspektywy „czystego” wyniku, wygraliśmy dziewięć meczów 3:0. Na pewno jednak najtrudniejszym było starcie z Polską. Zagraliśmy przeciwko dziesięciu tysiącom widzów. W hali każdy dopingował biało-czerwone. To, co się stało w tym spotkaniu, było niesamowite. Nie graliśmy naszej najlepszej siatkówki, ale było to zrozumiałe, ponieważ spoczywało na nas wiele presji – przede wszystkim ze strony rywalek. Pamiętajmy, że ćwierćfinał to kluczowy moment każdej mistrzowskiej imprezy. To stracie zagraliśmy z drużyną-gospodarzem. Prowadziliśmy 2:1, a w czwartym secie było 23:19. To niesamowite, co wydarzyło się w tym czasie. Skomplikowaliśmy sytuację, podejmowaliśmy za duże ryzyko i prawie przegraliśmy mecz. Polki nie ustawały w zdobywaniu punktów, a my je serią traciliśmy. Zrobiliśmy to w najgorszym możliwym momencie. Graliśmy bardzo źle, popełniliśmy wiele błędów i było w nas wiele strachu. Mieliśmy jednak szczęście, bo tie-break był dziwny. Kiedy go wygraliśmy, presja z nas uleciała. Zaczęliśmy grać lepiej. Półfinał odbył się już w innych nastrojach, a przed finałem czułem wyłącznie pozytywne emocje. Wiedzieliśmy, że możemy wygrać i widziałem to w oczach dziewczyn.

Co powiedziała panu Joanna Wołosz po meczu z Polską? Podkreśla pan często, że to dla pana szczególna zawodniczka.

– Relacje z wszystkimi zawodniczkami są da mnie bardzo ważne. Są one dla mnie jak moja rodzina. Joanna jest jednak szczególna. Była moją pierwszą rozgrywającą, wygraliśmy razem wiele pucharów i spędziliśmy wspólnie wiele godzin. W swojej historii mieliśmy zarówno bardzo trudne, jak i bardzo piękne momenty. Jest ważną częścią mojego życia i mam z nią szczególną relację. Kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek meczu Polska – Serbia, powiedziała mi, że teraz nie pozostało mi nic innego, jak wygrać mistrzostwo świata. Powiedziałem, że zrobię wszystko, by tak było.

Zdziwiła pana finałowa postawa Brazylii, która nie była tak niezniszczalna, jak mogła być?

– Nie wyobrażałem sobie, że tak będzie wyglądać nasz mecz. Popełniliśmy wiele błędów, ale inne rzeczy robiliśmy bardzo dobrze. W zagrywce było sporo pomyłek, ale nasz break point funkcjonował perfekcyjnie. Byliśmy bardzo agresywni, nie było w nas stresu. Moje zawodniczki były niesamowite. Taki finał miał pojawić się tylko w moich marzeniach, a stał się rzeczywistością. Jestem bardzo dumny z drużyny. Pracowaliśmy razem na jeden cel i udało nam się go osiągnąć. Może w każdym momencie rywalizacji nie byliśmy najlepszą drużyną, ale dla mnie zagraliśmy najlepszy turniej z możliwych. Dla naszego rozwoju dwanaście wygranych z rzędu to znakomita zaliczka.

Cały wywiad Sary Kalisz w serwisie sport.tvp.pl

źródło: sport.tvp.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, mistrzostwa świata

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2022-10-21

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved