Rok 2022 Projekt Warszawa dość niespodziewanie rozpoczął od porażki. W poniedziałek stołeczna ekipa musiała uznać wyższość Cerrad Enei Czarnych Radom, z którymi przegrała po tie-breaku. – Niestety, po nowym roku w dalszym ciągu nasza gra wygląda tak, jak wygląda. Musimy wziąć się po prostu do roboty i znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy. Nie pozostaje nam nic innego jak powrót na właściwy tor do dobrego grania – ocenił Damian Wojtaszek.
Mecze warszawian z radomianami zawsze dostarczają wielu emocji i nie inaczej było tym razem. W poniedziałek Projekt podejmował we własnej hali Czarnych i choć ci w tegorocznych rozgrywkach PlusLigi nie radzą sobie najlepiej, udowodnili, że debry rządzą się swoimi prawami. Podopieczni Jakuba Bednaruka przegrywali już 0:2, ale ostatecznie to oni wywieźli ze stolicy cenne zwycięstwo. Damian Wojtaszek jest zdania, że ekipa ze stolicy złapała lekką zadyszkę już wcześniej. Projekt wprawdzie wygrał ostatnie ligowe starcie w 2021 roku z Indykpolem AZS Olsztyn, ale dopiero po tie-breaku. – Rozkojarzenie było już przed świętami. Pokazał to mecz z Indykpolem AZS Olsztyn, w którym nie potrafiliśmy zagrać swojej siatkówki i wygrać pewnie tamtego spotkania z nie najlepiej dysponowanym rywalem. Niestety, po nowym roku w dalszym ciągu nasza gra wygląda tak jak wygląda. Musimy wziąć się po prostu do roboty i znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy. Nie pozostaje nam nic innego jak powrót na właściwy tor do dobrego grania – przyznał siatkarz.
Zdaniem libero o końcowym wyniku zadecydowała lepsza dyspozycja Czarnych na ataku i w zagrywce. – Zespół z Radomia był bardzo dobrze dysponowany, zagrał ofensywnie, dobrze na zagrywce i w ataku. Rywale zdobywali punkty kończąc akcje na wysokich piłkach. W wygranym trzecim secie wyraźnie się nakręcili i potem kontynuowali już tylko swoją dobrą grę, zdobywając dwa punkty. Nasi rywali potrafili kończyć skutecznie ważne ataki, zupełnie inaczej niż my. Nie funkcjonowało też u nas przyjęcie – podsumował zawodnik Projektu.
* Rozmowa Zbigniewa Czyża dostępna na portalu sport.interia.pl
źródło: opr. własne, sport.interia.pl