BKS Visła Proline Bydgoszcz w ostatniej kolejce I ligi wygrała z Chrobrym Głogów. Podopieczni trenera Ogonowskiego do zwycięstwa potrzebowali czterech setów. – Trochę sami siebie postraszyliśmy w tym drugim secie, bo jak zwykle dopuściliśmy do tego, że trzeba było gonić ten wynik. Troszkę zabrakło tych punktów, oni zdobyli 25 za szybko, ale było naprawdę o włos, żeby wyciągnąć tego drugiego seta i zakończyć to wszystko w trzech. To było wszystko na nasze życzenie, na nasz kolejny brak koncentracji, lekki przestój – przyznał Damian Wierzbicki.
W minioną sobotę BKS Visła Proline Bydgoszcz podejmowała Chrobrego Głogów. Chociaż drużyny znajdują się na przeciwległych biegunach tabeli, przyjezdni postraszyli bydgoszczan. – W tym drugim secie, bo jak zwykle dopuściliśmy do tego, że trzeba było gonić ten wynik. Troszkę zabrakło tych punktów, oni zdobyli 25 za szybko, ale było naprawdę o włos, żeby wyciągnąć tego drugiego seta i zakończyć to wszystko w trzech. To było wszystko na nasze życzenie, na nasz kolejny brak koncentracji, lekki przestój. Straciliśmy 5-6 punktów w danym ustawieniu i ciężko było nadrobić – powiedział po spotkaniu Damian Wierzbicki.
Po wygraniu drugiego seta głogowianie starali się pójść za ciosem i dobrze rozpoczęli trzecią odsłonę. Gospodarze jednak odpowiedzieli dobrymi zagrywkami Damiana Radziwona oraz skutecznymi atakami Damiana Wierzbickiego, przez co przyjezdni nie zdołali urwać punktu Viśle. – Trzeci set to koncertowa gra Damiana (Radziwona – przyp. red.). Super się pokazał. Ja mu mówiłem, że jest chłopakiem na plakacie zapraszającym na ten mecz, więc ludzie dla niego przyjdą na mecz, a nie dla mnie i innych, to on musi ciągnąć ten wózek. Posłuchał się i zrobił to, co do niego należało. Wybitny występ w tym trzecim secie Damiana i w czwartym z resztą też. Jego zagrywki były kluczowe, później łatwiej nam się grało blok-obrona. Jeśli jest zagrywka to dużo łatwiej się gra – przyznał atakujący Visły.
Zespół z Bydgoszczy wciąż nie jest w pełnym składzie. Chociaż do gry wraca już Igor Yudin, z urazami walczą środkowi – Mariusz Marcyniak i Mateusz Kowalski. – Trochę małych problemów nam się tu uzbierało, ale spokojnie czekamy aż chłopaki wrócą do swojego zdrowia, dyspozycji. Jeśli chodzi o Igora to bardzo liczymy na niego, ale on też musi trochę potrenować i nabrać formy. Sezon jest długi, więc bądźmy cierpliwi, a na pewno Igor nam pomoże. Taka sama sytuacja jest z Mariuszem Marcyniakiem. Pracuje, żeby odbudować jeden mięsień łydki, który jeszcze nie jest taki jak ten drugi. Dajemy mu czas, żeby wszedł w trening siłowy, żeby się odbudował, a później będzie trening siatkarski. On na pewno też nam pomoże w dalszej części sezonu. Jeśli chodzi o Mateusza to ma lekki uraz kolana, na bieżąco jest konsultowany z lekarzami i też pracuje indywidualnie na siłowni. Miejmy nadzieję, że on też w niedługim okresie będzie gotowy do grania – opowiedział Marcin Ogonowski.
Obecnie bydgoszczanie przeżywają intensywny czas, bowiem oprócz meczów ligowych, muszą nadrobić zaległości z początku sezonu. – Zmęczenie na pewno się odczuwa, bo gramy środa, sobota, później czwartek, zaraz znowu niedziela, także cały czas są te mecze w tej chwili. Jest ciężko nie tyle fizycznie, co wspinać się na te emocje, żeby na nich grać na każdym meczu tak, jak się grało od samego początku sezonu. Jak się gra z kimś pierwszy mecz to zupełnie inne są emocje, a teraz te mecze są codziennością i trudno jest wspinać się na wyżyny umiejętności i emocji – stwierdził Wierzbicki.
Obecnie mimo zaległych spotkań bydgoszczanie z 20 punktami na swoim koncie są na czwartym miejscu. Ich najbliższym rywalem będzie Legia Warszawa.
źródło: opr. własne, visla-bydgoszcz.pl