Zespół eWinner Gwardia Wrocław może czuć spory niedosyt po ostatnim spotkaniu TAURON 1. Ligi. Wrocławianie prowadzili z BBTS-em w Bielsku-Białej już 2:0 w setach i 12:7 w trzeciej partii, jednak nie zdołali przypieczętować zwycięstwa i ostatecznie przegrali 2:3. – Mieliśmy sto szans na zwycięstwo, ale żadnej z nich nie wykorzystaliśmy. Myślę, że ten mecz mógł się podobać, był emocjonujący. Tak przegrać, to trochę jak wygrać – powiedział optymistycznie Damian Wierzbicki, atakujący Gwardii, w rozmowie ze Strefą Siatkówki.
Dwa i pół seta w waszym wykonaniu było znakomitych i wydawało się, że pewnie wygracie 3:0. Co się stało, że w połowie trzeciej partii nagle się zacięliście i przestaliście grać tak dobrze, jak wcześniej?
Damian Wierzbicki: – Nie uważam, że przestaliśmy grać. Uważam, że pierwszy raz w tym sezonie byliśmy tak naprawdę jedną wielką drużyną. Pokazaliśmy, że potrafimy grać z kimś poważnym w tej lidze i w końcu zagraliśmy to, co powinniśmy. W trzecim secie troszkę straciliśmy koncentrację. Wiadomo, że trzecia partia zawsze jest kluczowa, można było dobić rywala i wygrać 3:0, bo prowadziliśmy już 12:7. Niestety to uciekło, nie ma co rozpamiętywać. Później mieliśmy kolejnych sto szans na zwycięstwo, ale żadnej z nich nie wykorzystaliśmy. Myślę, że ten mecz mógł się podobać, był emocjonujący. Tak przegrać, to trochę jak wygrać.
To, że w tie-breaku nie poddaliście się, mimo że przegrywaliście już 9:12, a jednak doprowadziliście do wyrównania i gry na przewagi, to już zasługa i wpływ nowego szkoleniowca?
– Uważam, że tak. Muszę podkreślić to, że my od zmiany trenera stajemy się drużyną. W tym meczu było to widać. Myślę, że zarząd klubu może być zadowolony z tego spotkania. Nasz prezes obchodził urodziny i powiedział nam, że nieważna jest wygrana, on chciałby zobaczyć drużynę i myślę, że przez te trzy godziny ją widział. Przegraliśmy i jest nam przykro, bo mieliśmy wiele szans, ale wracamy do domu z podniesioną głową, bo w końcu podjęliśmy walkę z kimś poważnym. Potrafimy grać w siatkówkę, pokazaliśmy to w tym spotkaniu. Moim zdaniem byliśmy zespołem lepszym, ale czegoś nam znowu zabrakło. Zawsze przydarzają nam się przestoje, ale z taką drużyną, jak BBTS, to boli mniej, niż jak przegrywamy z ekipą z dolnej części tabeli. Bielszczanie walczą o coś więcej w tym sezonie i my chcemy na tą grę o coś więcej jeszcze się załapać.
To kolejny wasz mecz z zespołem z czołówki, który przegrywacie. Czego wam jeszcze brakuje do tego, by odnieść zwycięstwo?
– Może brakuje nam jeszcze trochę doświadczenia, chociaż też mamy w zespole doświadczonych ludzi. Poprzednie mecze z czołówką były w naszym wykonaniu tragiczne, nie nawiązaliśmy walki i byliśmy bezapelacyjnie gorsi od tych zespołów. W tym spotkaniu pokazaliśmy, że możemy bić się jak równy z równym z drużyną, która jest w czołówce, a w dodatku w jej hali, gdzie w tym sezonie wyjazdy kompletnie nam nie leżały. Myślę, że to było nasze najlepsze spotkanie na wyjeździe i myślę, że nawet najlepsze w tym sezonie, mimo że przegrane.
Tak dobry mecz, grany na wysokim poziomie, to chyba dobry prognostyk przed zbliżającymi się play-offami?
– Ja myślę, że to jest świetny prognostyk. Co prawda straciliśmy dwa punkty, ale do zbudowania ducha drużyny zdobyliśmy plus sto punktów, także to jest ważne. Jeszcze jest kilka meczów przed nami, a my moim zdaniem budujemy coś na nowo. To widać, to czuć i myślę, że po tym spotkaniu wielu ludzi z Gwardii, wielu kibiców mogło być z nas dumnych. Przegraliśmy, ale w dobrym stylu.
źródło: inf. własna