W sobotę rozpocznie się walka o Puchar Polski siatkarek w Nysie. Najlepsze zespoły tych rozgrywek spotkają się po raz czwarty w Nysie i tylko jeden z nich wyjedzie z okazałym pucharem i czekiem na 100 tys. zł. Jednak sam fakt bycia w Nysie i możliwości walki w turnieju finałowym jest już powodem do satysfakcji i prestiżu, o czym z pewnością wiedzą w Rzeszowie, gdzie zmagania będą oglądać… w telewizji.
Ten sezon w ekstraklasie siatkarek z pewnością jest ciekawy, bowiem do tzw. „wielkiej czwórki”, która w ostatnich latach walczyła o czołowe miejsca w lidze dołączył piąty gracz – Radomka Radom. Mamy więcej nieprzewidywalnych wyników, wpadek faworytów, a walka jest dużo bardziej wyrównana.
Pierwszym poważnym trofeum, o jakie żeńskie drużyny powalczą na krajowym podwórku, jest Puchar Polski. Miejsc w turnieju finałowym w Nysie jest tylko cztery, ktoś z czołówki musiał się więc obejść smakiem. Trafiło na siatkarki Developresu, które w ćwierćfinale po zaciętym, pięciosetowym meczu uległy Chemikowi i zmagania półfinałowe oraz finał będą mogły obejrzeć tylko w telewizji. Ale nie zawsze w ostatnich latach do Nysy, gdzie finały odbywają się już po raz czwarty z rzędu, przyjeżdżały tylko zespoły z czołówki. Rok temu zabrakło tam siatkarek ŁKS-u i Budowlanych, pojawił się za to pierwszoligowiec z Jarosławia. Wcześniej to właśnie Radomka dostąpiła szansy walki o to trofeum jako klub pierwszoligowy.
Niezwykle trudno jest przewidzieć, kto sięgnie po Puchar Polski w tym roku, bowiem czołówka TAURON Ligi pokazała już, że każdy może wygrać z każdym. Faworytem, niejako już z urzędu, są mistrzynie Polski i obrończynie tego trofeum z Polic. Chemik jednak w tym sezonie przeżywa ogromne problemy, spowodowane głównie przez liczne kontuzje. Z gry do końca sezonu wypadły już Katarzyna Połeć, Wilma Salas oraz całkiem niedawno Iga Wasilewska. Urazy leczyły wcześniej Aleksandra Żurawska, Natalia Mędrzyk, Martyna Łukasik, a także pozyskana nowa środkowa Sonia Kubacka. Oprócz niej do zespołu przed końcem okienka transferowego dołączyła Olga Strantzali i Chemik z dolnych rejonów tabeli, odrabiając zaległości dołączył już do czołówki, a po ostatnim wygranym meczu z PTPS-em Piła awansował na trzecie miejsce w tabeli. Koncepcja szybkiej gry trenera Fehrata Akbasa nie funkcjonuje tak perfekcyjnie jak w zeszłym sezonie i Chemik nie jest już takim dominatorem w naszej rodzimej lidze, jak przyzwyczaił nas do tego w ostatnich latach. – To trofeum jest dla nas ważne, dlatego będziemy mocno o nie walczyć – zapowiada turecki szkoleniowiec i jeśli tylko policzanki znów wejdą na wyżyny swoich możliwości, są w stanie je wywalczyć.
Pierwszą przeszkodą, na jaką napotkają już w sobotnim półfinale, będzie Łódzki Klub Sportowy. Ełkaesianki po raz trzeci przyjadą już do Nysy walczyć o Puchar Polski. Za pierwszym razem uległy w finale lokalnemu rywalowi, kiedy to musiały radzić sobie bez kontuzjowanej rozgrywającej Lucie Muhlsteinovej. Za drugim razem przegrały w półfinale z Developresem. Co ciekawe po raz trzeci poprowadzi je w Nysie słowacki szkoleniowiec Michal Mašek – gdy przez rok nie było go w Łodzi, ŁKS-u nie było też w Nysie – rok temu łodzianki przegrały w ćwierćfinale z Chemikiem. Brązowe medalistki mistrzostw Polski z zeszłego sezonu jako jedyne przyjadą chyba do Nysy bez problemów kadrowych i kontuzjowanych zawodniczek. ŁKS pokonał już w tym sezonie Chemika 3:0 w Łodzi, jednak w Policach przegrał dokładnie w takim samym stosunku. Jeśli łodzianki będą w stanie pokonać zespół mistrzyń Polski w sobotę, mogą uwierzyć w siebie i wówczas o wiele łatwiej będzie walczyć im w niedzielę w meczu finałowym.
W drugiej parze półfinałowej zmierzą się zespoły, które w ostatnich meczach ligowych musiały radzić sobie bez podstawowych rozgrywających. Zarówno Katarzyna Skorupa z Radomki, jak i Julia Nowicka z Budowlanych leczyły urazy i wciąż nie wiadomo, czy zobaczymy je na boisku w Nysie. O ile Radomka z Pauliną Zaborowską radziła sobie całkiem nieźle i nie gubiła ligowych punktów, o tyle zespół z Łodzi przegrał ostatnie ligowe potyczki z ŁKS-em, MKS-em Kalisz i Pałacem Bydgoszcz. W Budowlanych brak Nowickiej był o wiele bardziej dotkliwy i bez tej zawodniczki ciężko byłoby łodziankom awansować do ścisłego finału. W meczach ligowych w tym sezonie najpierw Budowlani pokonali zespół trenera Marchesiego w Łodzi 3:2, potem jednak ulegli w Radomiu 1:3. Wszystko wskazuje na to, że „języczkiem u wagi” w tym pojedynku będzie postawa i przede wszystkim zdrowie rozgrywających. – Cieszymy się, że po rocznej przerwie wracamy tutaj rywalizować o ten puchar. Będziemy chcieli po raz kolejny go wygrać – zapowiada trener łodzianek Błażej Krzyształowicz.
W Nysie każdemu z czterech zespołów przyjdzie zmagać się nie tylko z rywalami, ale również z własnymi problemami i słabościami. Kto poradzi sobie najlepiej i najszybciej się z nimi upora, umiejętnie ukrywając własne braki na boisku, ten będzie miał największą szansę na końcowy sukces. I przewagę psychiczną nad rywalami w późniejszej walce o mistrzostwo Polski. A w przyszłym sezonie walka o kolejny Puchar Polski, już być może w innym mieście, które będzie dysponowało większą i lepszą bazą hotelową.
źródło: inf. własna