FIVB zaprezentowało listę klubów europejskich, na które nałożono sankcje ze względu m.in. za nieuregulowane płatności względem zawodników lub trenerów. Na liście znalazł się także Cerrad Enea Czarni Radom, jednak jego prezes zaprzecza, jakoby klub miał jakieś zaległości. – Jesteśmy zaskoczeni i zniesmaczeni całym wyrokiem – mówi w rozmowie z Echem Dnia.
Cerrad Enea Czarni Radom od 8 kwietnia widnieją na liście tak zwanych „banów” nałożonych przez federacje. Nieoficjalnie wiemy, że klub nie rozliczył się należycie z Maksimem Żygałowem, zawodnikiem, który grał w tym klubie w 2019 roku. Władze klubu nie chcą potwierdzić, czy to akurat o tego zawodnika chodzi. Wiadomo, że w grę wchodzą spore pieniądze. Wyrok zapadł, ale działacze radomskiego klubu nie zgadzają się z nim.
– Jesteśmy zaskoczeni i zniesmaczeni całym wyrokiem, bo uważamy, że z naszej strony załatwiliśmy sprawę należycie i wobec zawodnika uregulowaliśmy wszelkie należności. Nie zgadzamy się z werdyktem CEV i wysłaliśmy odwołanie do trybu arbitrażowego. Mamy nadzieję, że całe nieporozumienie zostanie załatwione jak najszybciej – powiedział prezes Cerradu Enea Czarni Radom, Wojciech Stępień.
Działacze radomskiego klubu mają zakaz na transfery europejskich klubów, jednak liczą, że do połowy czerwca „ban” zostanie zniesiony. Mimo wszystko klub prowadzi rozmowy z nowymi siatkarzami i stara się konstruować budżet na nowy sezon. – Koronawirus mocno dał się we znaki wszystkim klubom sportowym. Nam również, ale mamy coraz więcej optymistycznych informacji na temat budżetu na nowy sezon, że możemy spokojnie pracować – dodaje prezes Stępień.
Autor: Sylwester Szymczak
źródło: echodnia.eu