Strona główna » I liga siatkarzy. Trenerowi ubyło włosów na głowie po meczu, który przejdzie do historii

I liga siatkarzy. Trenerowi ubyło włosów na głowie po meczu, który przejdzie do historii

inf. własna

fot. ChKS Chełm

– Bardzo mocno wierzę w tę grupę chłopaków. Wiem, jaką drogę przeszliśmy od momentu, kiedy spotkaliśmy się w lipcu. Uważam, że są w stanie robić duże, a nawet bardzo duże rzeczy. Ta pewność – powiedział po drugim meczu play-off Krzysztof Andrzejewski, szkoleniowiec CHKS-u Chełm, który doprowadził do trzeciego starcia z Visłą Bydgoszcz.

Historyczny mecz w Bydgoszczy

Jak dużo siwych włosów przybyło panu po ostatnich dwóch meczach w play-off ?

Krzysztof Andrzejewski: Po takich meczach raczej ubywa mi włosów niż przybywa siwych (śmiech). Oba te mecze były bardzo emocjonujące, o czym świadczy chociażby to, że rozegraliśmy aż 10 setów. To niedzielne spotkanie przeszło do historii. Emocje na pewno sięgnęły zenitu. Poziom tej rywalizacji był wysoki, a ja dodatkowo jestem zadowolony z wyniku w Bydgoszczy.

Mimo porażki w pierwszym meczu u siebie pan odważnie zadeklarował, że wrócicie na trzeci mecz do Chełma i to się sprawdziło.

– Bardzo mocno wierzę w tę grupę chłopaków. Wiem, jaką drogę przeszliśmy od momentu, kiedy spotkaliśmy się w lipcu. Uważam, że są w stanie robić duże, a nawet bardzo duże rzeczy. Ta pewność siebie pewnie wynika właśnie z tej wiary w klub i w tych ludzi.

Przez rundę zasadniczą przeszliście jak burza, a kłopoty pojawiły się w play-off. Czy można powiedzieć, że chłopaków trochę przygniotła stawka meczu z Visłą?

– Nie odbieram tego w ten sposób. Po prostu są to mecze godne play-off w I lidze. Skoro wracamy do Chełma na trzecie spotkanie i sprawa wyniku jest otwarta, to nie możemy mówić o tym, że kogoś coś przygniotło.

5 kluczy do zwycięstwa

A w takim razie co pana zdaniem zaważyło, że zdołaliście przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę?

– Zawsze uważam, że zespół powinien być przygotowany mentalnie, fizycznie, zdrowotnie, taktycznie, sportowo. Tych aspektów jest kilka – podstawowych przynajmniej 5. Staram się zawsze przemyśleć tak przygotowanie do meczu, żeby niczego nie zaniedbać. Myślę, że wszystko po trochu miało znaczenie. Na pewno ważne były wola walki, determinacja, wiara w zwycięstwo, ale pozostałe rzeczy były równie ważne.

W Chełmie czeka was kolejne 5 setów?

– Spodziewam się na pewno trudnego meczu, bo ta rywalizacja pokazuje, że grają ze sobą 2 dobre drużyny. Nastawiamy się na duży opór ze strony Visły. W tym decydującym meczu chcemy patrzeć na siebie, żebyśmy to my dobrze grali w siatkówkę?

Własna hala może ponieść was do zwycięstwa?

– Ta rywalizacja zaprzecza temu, ale ja zawsze uważam, że własna hala jest atutem. Myślę, że my dobrze czujemy się we własnej hali. Będziemy chcieli przekuć ją w atut, chociaż niejednoznaczne są wyniki we własnych obiektach.

Znak rozpoznawczy I ligi siatkarzy

Po 2 rundach spotkań nie ma wyłonionego ani jednego półfinalisty. To chyba ewenement w historii?

– I ligę obserwuję od wielu lat. Uważam, że ona zawsze była wyrównana i mniej przewidywalna niż PlusLiga. Bardzo często pojawiają się nowi zawodnicy, którzy stają się wartością dodaną dla klubów i raptem okazuje się, że dany zespół bazując na kilku zawodnikach, którzy do niedawna byli noname’ami, zaczyna wygrywać i to jest ciekawe, bo nie wiadomo kto i kiedy odpali. Jest nieprzewidywalna, a przez to także bardziej wyrównana. Każdy ma w niej swoje szanse. Pokazała to runda zasadnicza, a play-off to potwierdzają. W każdej z par do wyłonienia zwycięzcy potrzebny będzie trzeci mecz. Na każdą wygraną w tej lidze trzeba mocno zapracować. Czasami o wyniku decyduje dyspozycja dnia czy głębia składu. 

Zobacz również: Rekordowy set zamieszał w głowach. Wyjaśnienia były w szatni

PlusLiga