Od wielu lat wydaje się, że w sporcie panuje na tyle wąska specjalizacja, że przeskoczenie na zawodowym poziomie z jednej dyscypliny sportowej do innej, jest niemal niemożliwe. Amerykanin Chase Budinger udowodnił, że jest inaczej. Kiedyś grał w NBA, dziś walczy w mistrzostwach świata w siatkówce plażowej.
Chase Budinger nie był na pierwszych stronach gazet, ale mimo wszystko regularnie występował w lidze NBA. W drafcie wybrały go Rakiety z Houston, a sam Budinger wystąpił w 407 meczach najlepszej koszykarskiej lidze świata. Bywało, że był podstawowym graczem w swoim zespole.
Sześć lat temu Amerykanin zdecydował się na rozbrat z koszykówką. Przypomniał sobie swoje pierwsze sportowe kroki. W szkole średniej grał bowiem w siatkówkę. Właśnie na siatkówkę postawił Budinger, ale nie w odmianie halowej, a na plaży. Początkowo w Hiszpanii grał w wersję cztery na cztery tej dyscypliny. Wtedy wypatrzył go sam Sean Rosenthal, z którym rozpoczął swoją przygodę z olimpijską odmianą siatkówki plażowej, znaną nam wszystkim, czyli dwa na dwa.
Od tego czasu Budinger budował swoją pozycję w amerykańskiej siatkówce. Zmieniał partnerów i piął się w światowym rankingu. Aktualnie gra Milesem Evansem i zajmuje 34. miejsce w światowym rankingu.
Dzięki korzystnemu splotowi wydarzeń (nieobecności pary z Gambii) rzutem na taśmę wskoczyli do mistrzostw świata w Meksyku. W fazie z trzeciego miejsca awansowali do play-off, wygrywając jedno spotkanie. W kolejnym meczu spotkali się z Meksykanami Sarabią i Virgenem. Ten mecz wygrali, ale w 1/16 finału ulegli szwedzkiej parze Ahman/Hellvig.
źródło: inf. własna, sport.tvp.pl