Siatkarze bydgoskiej Visły rozpoczęli w poniedziałek przygotowania do sezonu. W hali Immobile Łuczniczka pojawiła się całkiem nowa drużyna. Jej celem jest powrót do PlusLigi. W walce o awans najgroźniejszymi rywalami będą LUK Politechnika Lublin, BBTS Bielsko-Biała i Gwardia Wrocław.
Na pierwszych zajęciach poprowadzonych w poniedziałek (27 lipca) w południe przez trenera Marcina Ogonowskiego zabrakło jeszcze dwóch siatkarzy – Jakuba Derenia i Jewgienija Karpinskiego. – Pierwszy jest na kadrze juniorów, a drugi jeszcze nie zdołał przylecieć z Rosji. Jest z tym teraz kłopot, ale mam nadzieję, że do końca tygodnia Karpinski przybędzie – mówi prezes Visły Wojciech Jurkiewicz.
Visła to mieszanka rutyny z młodością – w zespole są tak doświadczeni rozgrywający jak Michal Masny i Piotr Lipiński oraz młodzi gracze, np. libero Dereń. Jednym z najbardziej doświadczonych jest atakujący Patryk Strzeżek, który kilka sezonów spędził w Jastrzębskim Węglu, a ostatnie dwa lata grał za granicą.
– Wracam do klubu pierwszoligowego, ale z jasnym celem awansu do PlusLigi. Pobyt w I lidze ma być tylko roczny. Powrót to cel, a nie tylko nadzieja. Część chłopaków znam, szczególnie tych starszych, bo nasze drogi gdzieś się wcześniej przecinały. Graliśmy razem lub przeciwko sobie. Połączenie rutyny z młodością jest niezbędne, żeby wygrywać. Skład jest zbilansowany – ocenia Strzeżek. – Grałem sezon w Belgii i sezon w Japonii. W Europie nie było wielkiej różnicy z polskimi rozgrywkami, ale Japonia to egzotyczne doświadczenie, od siatkówki po styl życia. System rozgrywek był odmienny, ale organizacja meczów jak w PlusLidze. Występowałem w prowincji Nagano, na północy Japonii, każdy pewnie kojarzy z olimpiady zimowej, w drużynie, która dopiero drugi sezon grała w ekstraklasie. Walczyliśmy ze słabszymi zespołami – mówi atakujący Visły.
Bydgoski klub ściągnął najlepszego zawodnika I ligi w poprzednim sezonie, przyjmującego Patryka Łabę. Ma też w składzie m.in. Czecha Jana Galabova i doświadczonych środkowych: Janusza Gałązkę, Wojciecha Kaźmierczaka i Mariusza Marcyniaka.
źródło: bydgoszcz.wyborcza.pl