– Trener Lavarini ma ogromny wpływ na drużynę, ale też u samych zawodniczek widać wielką przemianę. Uwierzyły w swoje możliwości, ufają trenerowi, który daje im kolejne bodźce do odnoszenia zwycięstw – powiedział były trener, Bogdan Serwiński.
Wyśmienite otwarcie
Za Polkami świetne otwarcie Ligi Narodów. W Antalyi odniosły komplet zwycięstw i nie straciły nawet seta . Jak panu oglądało się tak grającą reprezentację naszego kraju?
Bogdan Serwiński: – Miło było oglądać tak grającą reprezentację Polski. Od momentu, kiedy zaczął ją prowadzić Stefano Lavarini, gra z meczu na mecz coraz pewniej. Ten turniej dziewczyny zagrały na dużej pewności siebie. Na pewno wygranie turnieju Ligi Narodów bez straty seta jest sukcesem, ale trzeba pamiętać, że w tym roku docelową imprezą dla większości zespołów będą igrzyska olimpijskie. Jest więc pewien znak zapytania czy wszystkie zespoły traktują Ligę Narodów jako etap przygotowań do zmagań w Paryżu, czy grają w niej o dobry wynik. Przypominam sobie, że kilka lat temu polscy siatkarze wygrali Ligę Światową, a później był problem na igrzyskach. Dlatego na obecne wyniki naszych siatkarek należy patrzeć z przyjemnością, ale też nie z hurraoptymizmem, bo przed nimi docelowy turniej.
W Antalyi siatkarki w niektórych setach miały kilkupunktową stratę do rywalek, a jednak potrafiły wychodzić z opresji. To świadczy o tym, że czują się mocne po poprzednim sezonie kadrowym?
– Widać w tej drużynie pewność siebie. Jest to zespół, który docenia swoje możliwości i ma chęć oraz wiarę w zwycięstwo. To kosmiczna zmiana od momentu przyjścia trenera Lavariniego. Nie tylko ma on ogromny wpływ na drużynę, ale też u samych zawodniczek widać wielką przemianę. Uwierzyły w swoje możliwości, ufają trenerowi, który daje im kolejne bodźce do odnoszenia zwycięstw. Jest to bardzo przyjemne, jak zespół się tak zachowuje i tak gra.
Są jeszcze rezerwy
Ten zespół nie zagrał w optymalnym składzie, bo w Turcji nie było chociażby Joanny Wołosz i Olivii Różański. Czyli to pokazuje, że w tej grupie wciąż są rezerwy?
– Ławka jest mocna, a zespół jest skonsolidowany. Trzeba jednak pamiętać, że nie zawsze tak jest, że jak dojdzie jedna czy druga zawodniczka, to poziom drużyny automatycznie pójdzie do góry. Czasami dzieje się tak, że w danym ustawieniu czuje się ona i rozumie lepiej, a w innym gorzej. Wspomniał pan o Asi Wołosz. Jest to niekwestionowana liderka na rozegraniu, ale zespół już w poprzednim roku pokazał, że z Kasią Wenerską również dobrze czuje się na boisku i w Turcji to potwierdził.
Po ostatnich wygranych biało-czerwone awansowały na trzecie miejsce w światowym rankingu, co jest historycznym wynikiem. Jak pan się do tego odniesie?
– Jest to pokłosie tego, co dzieje się od kilku miesięcy. Tak wysoko w rankingu nigdy Polki nie były, nawet za swoich najlepszych czasów. Należy jednak pamiętać, że rankingi uzależnione są od tego, co robi konkurencja. W ostatnim czasie kilka drużyn obniżyło loty, co dało możliwość Polkom awansu. Same jednak dobrze grają już od dłuższego czasu. Nie rozegrały tylko i wyłącznie jednego dobrego turnieju w Turcji.
Wiadomo już, że w składzie reprezentacji Polski na drugi turniej zajdzie kilka zmian. Czego według pana możemy spodziewać się w Arlington?
– Niezależnie od tego, w jakim zestawieniu zespół zagra w Stanach Zjednoczonych, to będzie potwierdzał swoją dobrą dyspozycję. Uważam, że w tym zakresie nie powinno się nic drastycznie zmienić.
Czarny koń igrzysk?
Czy według pana dobre wyniki nałożą na zawodniczki presję w igrzyskach olimpijskich?
– Mam nadzieję, że nie. Liczę, że będą zachowywały się tak, jak do tej pory i grały dalej radosną siatkówkę popartą chęcią odnoszenia kolejnych zwycięstw. Oczywiście, że gra w igrzyskach wiąże się z pewną presją, ale będzie ona ciążyła wszystkim drużynom. W kadrze mamy sporo młodzieży, ale też dużo doświadczonych zawodniczek, które rozegrały już trochę meczów o wysoką stawkę. Nie sądzę więc, aby było to problemem, chociaż mówię to już tylko i wyłącznie z punktu widzenia kibica, bo nie znam szczególnie tych młodszych zawodniczek i nie wiem, jakie one mają charaktery i jaką mają odporność psychiczną. Ważne jest jednak to, że ten zespół dobrze się ze sobą czuje, a to jest bardzo pomocne w sytuacjach stresowych.
A czy Polki mogą być czarnym koniem igrzysk olimpijskich?
– To jest marzenie każdego kibica. Na pewno we Francji zagramy z mocnymi przeciwnikami, bo przecież wiele zespołów igrzyska olimpijskie traktuje jako najważniejszą imprezę. Amerykanki, Serbki, Brazylijki i wiele innych zespołów będzie robiło wszystko, aby w Paryżu osiągnąć jak najlepszy wynik, ale to nie oznacza, że Polki stoją na straconej pozycji. Chciałbym, aby stały się czarnym koniem tych rozgrywek.
Zobacz również
źródło: inf. własna