– Nie można cały czas pukać do drzwi. W końcu trzeba je otworzyć. Siatkarze od dłuższego czasu mają już otwarte wrota do medali, najwyższa pora, aby siatkarki chociaż furtkę otworzyły – powiedział Bogdan Serwiński. – Nie ma co ukrywać, że dla wielu reprezentacji podstawowym turniejem będą igrzyska olimpijskie. Nie ma się co dziwić, że mistrzostwa Europy będą one traktowały z przymrużeniem oka, jeśli chodzi o wykorzystanie najmocniejszego potencjału. To może ułatwić zadanie zespołom, które mistrzostwa Europy będą traktowały priorytetowo. Trzeba po prostu to wykorzystać i osiągnąć sukces, a takim byłby medal.
Za Polkami ostatni sprawdzian przed Ligą Narodów. Były nim mecze sparingowe z Bułgarkami. Jak pan je oceni?
Bogdan Serwiński: W takich meczach realizuje się plan szkoleniowy. Nie znamy założeń Jacka Nawrockiego. Oczywiście, zawsze gra się o zwycięstwo, ale akurat w tym momencie ono nie było najistotniejsze. Po tych spotkaniach wiadomo, że mamy sporo utalentowanej młodzieży. Chodziło też o to, żeby w tym okresie wykrystalizowały się liderki, tym bardziej, że drużyna nie była w najmocniejszym zestawieniu. Nie wiadomo, kiedy w kadrze będzie Joanna Wołosz, która jest niekwestionowaną jej liderką. Ale po tych meczach można być optymistycznie nastawionym. Warto jednak pamiętać, że wszystkie zespoły mają różne cele, więc składy będą zależały od podejścia do Ligi Narodów poszczególnych trenerów.
No właśnie, Liga Narodów będzie różnie traktowana przez poszczególne zespoły. Ale jak pan ocenia pomysł skoszarowania wszystkich zespołów w jednym miejscu?
– Pewnie zawodniczki mogą narzekać na taką formułę, bo jest ona mało przyjazna, ale cel jest najważniejszy. Kluczowe jest w ogóle rozegranie tego turnieju, a jest to dosyć skomplikowane. Wielkich wyborów nie było. Trzeba będzie dostosować się do tego, co jest. Organizatorzy podeszli do całej sytuacji bardzo rozsądnie – zależało im na tym, żeby zrealizować cele sportowe, a jednocześnie nie zrobić krzywdy zawodniczkom pod względem zdrowotnym. Uważam, że jest to słuszna droga.
Słuszne jest chyba także to, że w tym roku nikt nie spadnie z Ligi Narodów…
– Obecnie trudno przewidywać, co może się wydarzyć z jakąkolwiek reprezentacją. Nie można w wyniku sytuacji pandemicznej karać zespołu pod względem wynikowym. Są to trudne, ale rozsądne rozwiązania.
Mimo że wiele reprezentacji Ligę Narodów potraktuje po macoszemu, to dla biało-czerwonych będzie stanowiła dobre przetarcie przed mistrzostwami Europy?
– Jest to dla nas jedyna droga do tego, aby kadra dobrze przygotowała się do mistrzostw Europy i odniosła w nich sukces. Uważam, że w tym momencie może powalczyć nawet o medal.
Można będzie liczyć, że czołowe europejskie drużyny, które zagrają w igrzyskach olimpijskich, mistrzostwa Europy potraktują drugoplanowo?
– Nie ma co ukrywać, że dla wielu reprezentacji podstawowym turniejem będą igrzyska olimpijskie. Nie ma się co dziwić, że mistrzostwa Europy będą one traktowały z przymrużeniem oka, jeśli chodzi o wykorzystanie najmocniejszego potencjału. To może ułatwić zadanie zespołom, które mistrzostwa Europy będą traktowały priorytetowo. Trzeba po prostu to wykorzystać i osiągnąć sukces, a takim byłby medal.
Czyli te mistrzostwa będą docelowym sprawdzianem pracy, którą z kadrą wykonał Jacek Nawrocki?
– Trener Nawrocki z reprezentacją pracuje już od dłuższego czasu. Nie została ona jeszcze skonsumowana w materii sportowych sukcesów. Siatkówka kobieca zaczęła wracać na dobre tory. Reprezentacja prezentuje już niezły poziom. Czekamy teraz na sukcesy. Jeśli sytuacje losowe, czyli kontuzje, choroby, nie pokrzyżują planów, to powinna ona zdecydowanie walczyć o medal, bo nie można cały czas pukać do drzwi. W końcu trzeba je otworzyć. Siatkarze od dłuższego czasu mają już otwarte wrota do medali, najwyższa pora, aby siatkarki chociaż furtkę otworzyły.
źródło: inf. własna
