– Z ligi spadnie ta drużyna, która odpuści i sama się podda. Dlatego cały czas motywuję chłopaków i powtarzam im, że walczymy o wygrane. Wszystkie mecze do końca rundy zasadniczej będą dla nas za 6 punktów – powiedział w rozmowie z naszym serwisem trener REA BAS Białystok, Łukasz Jurkojć.
Spacerek z SMS-em
W trzech szybkich setach pokonaliście SMS PZPS Spała. Chyba nie będzie dużym nadużyciem stwierdzenie, że był to jeden z łatwiejszych meczów w tym sezonie?
Łukasz Jurkojć: – Faktycznie, ten mecz był dla nas dosyć łatwy. Równie gładko u siebie pokonaliśmy Olimpię. Ani drużyna ze Spały, ani z Sulęcina nie miały zbyt wiele do powiedzenia. Dużo trudniejszy był dla nas mecz w Spale. Najważniejsze było to, aby wygrać za 3 punkty i bez straty seta. To nam się udało.
W takich meczach najtrudniejsze jest zachowanie koncentracji, by nie pozwolić rywalom poczuć, że mogą jeszcze wrócić do gry?
– Zgadza się. Dlatego w tym meczu kładłem nacisk na koncentrację. Pierwsze dwa sety wygraliśmy bardzo zdecydowanie. W trzecim utrzymaliśmy skupienie, choć w nim w dwóch momentach chłopacy ze Spały próbowali szarpnąć, ale każda ich próba powrotu do gry została przez nas zduszona w zarodku i nie daliśmy im się rozwinąć.
Dla was są to bezcenne punkty w kontekście walki o utrzymanie?
– Są to dla nas ważne punkty zarazem w kontekście walki o utrzymanie, jak i o play-off. Tabela jest bardzo wyrównana i wszystko zależy od tego, jak kto na nią spojrzy. Optymiści powiedzą, że wystarczy wygrać 2 mecze i możemy włączyć się do walki o play-off, a pesymiści będą twierdzić, że gramy o utrzymanie. Niezależnie od tego, w którą stronę będziemy spoglądać, to punkty są nam potrzebne jak tlen.
Kontuzje, choroby, cud w Nowej Soli
BAS miał świetny początek sezonu, ale później złapaliście zadyszkę. Analizował pan przyczyny tego stanu rzeczy?
– Kontuzje, choroby i niekorzystny terminarz spowodowały, że wpadliśmy w serię porażek. Mieliśmy ją przerwać 4 stycznia w spotkaniu z Astrą Nowa Sól, z którą zagraliśmy bardzo dobry mecz i nie pozwoliliśmy jej na zbyt wiele, ściągając z boiska jej lidera. Ale w końcówce wydarzył się cud, o którym będzie się mówiło przez kolejne lata.
Ma pan na myśli końcówkę czwartego i piątego seta?
– Oczywiście. Zamiast zakończyć serię porażek na pięciu, to przedłużyliśmy ją do siedmiu. To dodatkowo skomplikowało naszą sytuację. Pierwszy raz w życiu dwukrotnie przegrałem wygrany mecz. Patrząc w statystyki, to do tych dwóch momentów Astra nie miała nic do powiedzenia.
Czyli ta porażka dodatkowo podcięła wam skrzydła?
– Tak. Wtedy w klubie wkradła się nerwowość. Był to dla nas ciężki okres, bo do problemów zdrowotnych doszło to, jak wytłumaczyć coś, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Kontuzje i choroby się tak nałożyły, że ciężko było nam nawet uzbierać skład do trenowania. Było tak źle, że nawet ja jako trener musiałem pojawić się na boisku.
Teraz powoli łapiecie oddech?
– Bardzo byśmy chcieli, ale zawsze jakieś ogniwo wypada nam z gry. Jest coraz lepiej. Nawet myślałem już, że będziemy trenowali w pełnym składzie, lecz znowu pojawiły się 2 urazy, więc ciągle mamy delikatnie zaciągnięty hamulec ręczny. Nadal nie możemy w pełni trenować na takim poziomie, na jakim byśmy chcieli, choć jest dużo lepiej niż w lutym.
BAS z wizytą w Bydgoszczy
Przed wami wyjazd do Bydgoszczy. Nie ma dla was już nieważnych meczów, ale akurat w Bydgoszczy nie gra się łatwo. Czego pan się tam spodziewa?
– Dokładnie. Wszystkie mecze do końca rundy zasadniczej będą dla nas za 6 punktów. W każdym z nich będziemy wychodzić po zwycięstwo. Będziemy walczyć, bo nic innego nam nie pozostało. Spadnie z ligi ta drużyna, która odpuści i sama się podda. Dlatego cały czas motywuję chłopaków i powtarzam im, że walczymy o wygrane.
Czyli w tych ostatnich meczach najważniejsze znaczenie będzie miała głowa?
– Tak. Z doświadczenia wiem, że jeśli głowa jest odblokowana, to można góry przenosić, wznieść się na wyżyny swoich możliwości i grać zdecydowanie lepiej niż się potrafi. Ale jeśli pojawia się stres czy niepewność, to nawet najlepsi zawodnicy na świecie popełniają błędy. Jeśli będziemy grać swoją najlepszą siatkówkę, to rywale będą musieli zagrać jeszcze lepiej, żeby nas pokonać. W takim przypadku jeśli nasza misja zakończy się niepowodzeniem, to przynajmniej każdy z nas będzie mógł spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że zrobił wszystko, co mógł. Najgorzej jest odpuścić.
Zobacz również:
Drużyna na krawędzi utrzymania. Pojawił się w niej nowy lider