W pierwszym repasażu o prawo gry w ćwierćfinale Ligi Mistrzów zawiercianie podejmowali obrońców tytułu. Obie drużyny w ostatnim czasie zmagały się z kłopotami, przede wszystkim zdrowotnymi, ale do pojedynku tego przystąpili w pełni zmobilizowani i stworzyli ciekawe widowisko. Choć kędzierzynianie zwyciężyli 3:0 to w pierwszym i trzecim secie następowało to dopiero po zaciętych końcówkach, które dostarczały sporo emocji. W nich goście pokazywali swoje większe doświadczenie, a przede wszystkim byli bardziej skuteczni. Rewanż w środę 15-ego lutego w Kędzierzynie-Koźlu.
Wynik 0:3 może być mylący, gdyż zawiercianie nie zagrali złego spotkania. Atakowali ze skutecznością 55%, a pomimo tego nie udało im się wygrać choćby seta. Jednak ich przeciwnicy pokazali się z jeszcze lepszej strony, a 68% w ataku jest tego najlepszym potwierdzeniem. W najważniejszych momentach spotkania nie zawodził Łukasz Kaczmarek oraz Erik Shoji. Pierwszy kończył, co się dało, a drugi wybraniał niewyobrażalne piłki. – Nie wiem, co musimy zrobić. Po tym się poznaje klasowe drużyny, że końcówki setów rozgrywają perfekcyjnie i kędzierzynianie takie dwie rozegrali. Mam nadzieję, że teraz nie dotkną nas żadne zdrowotne problemy, potrenujemy w zdrowiu wszyscy i będzie to wyglądało lepiej za tydzień – ocenił Bartosz Kwolek. Jurajscy Rycerze nie trenowali ostatnio w pełnym składzie, gdyż kłopoty miał Uros Kovacević, a i sam Kwolek w spotkaniu z BBTS-em Bielsko-Biała opuścił wcześniej boisko.
Podopieczni Michała Winiarskiego dalecy są od formy, jaką prezentowali choćby na początku sezonu. Częstotliwość rozgrywania meczów co trzy dni, kontuzje czy drobne urazy w zespole powodują, że ciężko im wrócić do optymalnej formy. – Każdy ma swoje problemy. My na pewno mamy gorszy okres, jeśli chodzi o formę i dyspozycję. Fizycznie też na pewno troszeczkę odstajemy. Trzeba jednak dalej pracować i czekać na lepszy czas – dodał. Teraz przed nimi cztery dni przerwy od grania, więc będą mieli możliwość nadrobić zaległości, na co wszyscy po cichu w Zawierciu liczą.
Przegrywając 0:3 postawili się w ciężkiej sytuacji przed meczem rewanżowym, ale nie wszystko jeszcze stracone. Zawodnicy Aluronu CMC Warty zdają sobie sprawę, że przede wszystkim muszą poprawić swoją grę. Martwią ich przede wszystkim te przegrane końcówki, gdyż w trzecim secie prowadzili nawet trzema punktami, a mimo wszystko go przegrali. – Nie odstawaliśmy od rywali, ale poziom trzeba utrzymywać w każdym meczu. Dostaliśmy już parę gongów w ostatnim czasie, więc pora się przebudzić i takie mecze wygrywać. Po to się trenuje i gra, aby takie mecze przeciągać na swoją korzyść, a nie znowu oddawać. Brakuje nam niby niewiele, ale końcowy wynik 3:0 pokazuje, że jednak dużo – zakończył przyjmujący zawiercian.
źródło: inf. własna