Strona główna » „Jeżeli chcesz być mistrzem, to musisz nauczyć się przegrywać” – niełatwa droga do sukcesu

„Jeżeli chcesz być mistrzem, to musisz nauczyć się przegrywać” – niełatwa droga do sukcesu

weszlo.com

fot. PressFocus

Bartosz Kurek w obszernej rozmowie z serwisem weszlo.com opowiedział m. in. o tym, jak nauczenie się przegrywania może doprowadzić do wygranej. O tym, jak ważna jest spokojna głowa w drodze do sukcesu. Wspomniał także o trudnych chwilach w 2016 roku. Zdradził też, co jako kapitan reprezentacji Polski mógłby zaczerpnąć od Michała Kubiaka.

„Jeżeli chcesz być mistrzem, to musisz nauczyć się przegrywać”

Bartosz Kurek jest siatkarzem, który w trakcie swojej kariery przeżył już wiele pięknych, ale też i tych przykrych momentów. Przed nim kolejne już mistrzostwa świata, ale pierwsze w roli kapitana reprezentacji Polski. Niejednokrotnie w wywiadach powtarzał: „Jeżeli chcesz być mistrzem, to musisz nauczyć się przegrywać”. Temat szerzej rozwinął w obszernej rozmowie z serwisem weszło.com. Przyznał. że nie jest to prosta rzecz.- Jeżeli rozmawiamy o ludziach, którzy chcą zostać mistrzami, czyli mają jakieś predyspozycje i są blisko tego szczytu. Dla takich osób zaakceptowanie porażek i przechodzenie nad nimi do porządku dziennego na pewno jest ciężkie. Nie chodzi o to, żeby to było bezbolesne, ale o sprawienie, by porażka działała bardziej na naszą korzyść, niż nas dołowała. To jest najważniejsze. Z drugiej strony, są też zawodnicy mniej ambitni. Oni nie myślą o mistrzostwie, tylko o tym, jak się w danej drużynie i lidze po prostu utrzymać – powiedział.

Kurek przyznał także, że to są umiejętności, których nie zdobywa się łatwo. – Uczę się tego cały czas. To nie jest skill, który ktoś posiada raz na zawsze. W tym przypadku odpowiednie myślenie trzeba cały czas wrzucać na właściwe tory. To trochę jak z treningiem siatkarskim. Raz zrobiona siłownia nie da efektów w nieskończoność. Ale można to odnieść też do techniki – na treningach często robimy naprawdę podstawowe rzeczy. Ktoś przyszedłby na hale, obejrzał pierwsze pół godziny naszych zajęć i pomyślał, że to stracony czas, bo wykonujemy podstawowe odbicia, a wystawia się wysokie i łatwe piłki. Ale w ten właśnie sposób naprowadza się ciało i umysł na dobre tory, bo złe nawyki czają się zaraz za rogiem.

Spokojna głowa to klucz do sukcesu

Siatkarz pamięta słowa swojego pierwszego trenera, Romana Palacza. Powtarzał on zawsze, że spokojna głowa pomaga na boisku. – Widziałem, że gdy w szkole miałem trudniejszy okres, albo zdarzały się jakieś sytuacje, które każdy dzieciak przeżywa, mój poziom na treningach spadał. Opadała koncentracja i motywacja, by na te treningi chodzić, choć nigdy ich nie opuszczałem – powiedział Kurek. – To odnosi się nie tylko do organizacji życia, ale do balansu emocjonalnego, jaki masz w sobie. Do równowagi pomiędzy motywacją a akceptacją porażki. Gdybym miał dać dziś jakąś radę młodemu sportowcowi, pierwsza brzmiałaby, żeby zawsze wierzył w siebie, a to byłaby druga.

Bartosz Kurek zdradził, że bardzo dużo pod względem emocjonalnym dało mu poznanie żony Anny, która także jest siatkarką. – Ogólnie znalezienie partnerki, przyjaciela, osoby, która dzieli z tobą twoje problemy, to jest ogromne szczęście. I ja to szczęście w postaci Ani spotkałem. Bardzo pomaga mi to, że żona rozumie, przez co przechodzę i co dzieje się w danym momencie sezonu. A jeżeli przychodzę do domu z czymś, co wydarzyło się na treningu, nie muszę spędzać wiele czasu, żeby tłumaczyć kontekst całej sytuacji. Ona od razu rozumie, o co mi chodzi. Dla mnie to jest dobre, ale wyobrażam sobie i znam takie sytuacje, gdzie zawodnicy nie do końca chcą o tym dyskutować z partnerkami. Potrzebują wsparcia, ale nie chcą rozwlekać tematów sportowych. Nie potrzebują rozdrapywania, analizy. Bardziej zależy im na przytuleniu, wysłuchaniu i poczuciu, że ktoś z nimi jest.

Trudne chwile

Bartosz Kurek w swojej karierze miał swoje chwile słabości. Był moment, gdy siatkówka nie sprawiała mu radości, a treningi były wręcz torturą. Zdecydował się wtedy jak pamiętamy na zerwanie kontraktu z klubem z Hiroszimy. Przyznał, że to nie wydarzyło się nagle, tylko był to stopniowy proces. – Gdybym był wtedy mądrzejszy, zastopowałbym go wcześniej. Dużo moich zachowań w tamtym okresie świadczyło o tym, że nie da się na dłuższą metę tak żyć. Pełne poświęcenie swojej pracy. Olbrzymie poczucie winy po porażkach. Pewne rzeczy nie powinny mieć miejsca, a wychodziły z każdym kolejnym dniem. Kumulowały się i problem narastał – opowiada o tamtych wydarzeniach.

Zrozumiałem to, gdy zacząłem mieć problemy ze snem. Wtedy przestraszyłem się tego, jak reaguje moje ciało. Jedną kwestią jest mieć w sobie mentalne zmęczenie, a drugą – kiedy te zaburzone hormony w głowie zaczynają oddziaływać na twoje ciało i dzieje się z nim coś, czego nie kontrolujesz. Doprowadziłem się do stanu, w którym i dla mnie, i dla wszystkich, którzy mnie znali, stało się oczywiste, że jeżeli czegoś z tym nie zrobimy, to na pewno pójdzie w złym kierunku – dodał atakujący.

Przejęcie funkcji po Michale Kubiaku i szacunek do samego siebie

Bartosz Kurek funkcję kapitana reprezentacji Polski przejął w 2022 roku po Michale Kubiaku. Kurek nigdy nie ukrywał, jak znakomicie z tej roli wywiązywał się właśnie Kubiak. – Michał był niesamowicie oddany drużynie. Mógł zrobić niemal wszystko na boisku i poza nim, by o tę grupę walczyć. Na pewno był dużo bardziej bezkompromisowym zawodnikiem i kapitanem ode mnie. Potrzebuję czasami trochę więcej tej bezkompromisowości i na pewno mogłem to od niego wyciągnąć. Michał był też nieustraszony – mogłeś się z nim zgadzać, nie zgadzać, ale jego pewność siebie w danych momentach to było coś fajnego i bardzo inspirującego – przyznał atakujący.

Wszyscy pamiętamy Michała Kubiaka, który podczas mistrzostw świata ryzykował zdrowie walcząc z odmiedniczkowym zapaleniem nerek, ale nie zostawił drużyny. Bartosz Kurek też nie odpuszczał, ale dziś nauczony doświadczeniem do sprawy podchodzi nieco inaczej. – Wiem, że mam opinię gościa, który, jeżeli już nie trenuje, to raczej trzeba zrobić rezonans albo jechać do specjalisty, bo to nie odpuści po kilku dniach. Teraz trochę bardziej dbam o swoje zdrowie i żałuję, że nie robiłem tego wcześniej. Nie chodzi o to, że szybciej bym odpuszczał, tylko o bardziej świadome działanie. Dziś znam lepiej swoje ciało, lepiej wyczuwam granicę między wycieńczającym treningiem a ryzykowaniem kontuzji. Wcześniej brakowało mi takiego szacunku do siebie.

PlusLiga