Bartosz Bednorz walczy z czasem, by zdążyć przekonać do siebie trenera Nikolę Grbicia. Przyjmujący gra w reprezentacji Polski w turnieju Ligi Narodów w Gdańsku, choć przyznaje, że… nie zawsze może się schylać. – Czasami człowiek ma dość problemów i kontuzji, więc zaciska zęby – przyznaje siatkarz. Weekendowe mecze to dla niego ostatnia szansa na wskoczenie do składu na turniej finałowy w Bolonii, a najpewniej również udział w mistrzostwach świata.
Bartosz Bednorz to ostatni siatkarz, który w tym roku dostał szansę od Grbicia. Z dwóch wcześniejszych turniejów Ligi Narodów wykluczyły go kontuzje. Zmagał się z problemami z łokciem, potem z plecami. Po raz pierwszy pokazał się u nowego selekcjonera dopiero we wtorkowym spotkaniu z Iranem.
I od razu przeszedł trudny test – nie tylko dlatego, że biało-czerwoni przegrali 2:3. Spędził na boisku ponad dwie godziny. Zdobył 17 punktów, atakował z 53-procentową skutecznością, ale przeżywał również trudne chwile. Mimo to Grbić tylko na moment zdjął go z boiska. – Nie chciałbym się rozczulać nad sobą. W meczu z Iranem to była trochę walka z własnym zdrowiem. Czasami przychodzi jednak okazja, by w końcu zagrać. I człowiek ma dość problemów, kontuzji, więc zaciska zęby i skupia się na tym, by pomóc drużynie. Starałem się jak mogłem, choć nie do końca jestem zadowolony z tego, jak to wyglądało – opisuje siatkarz.
Jedną z najbardziej spektakularnych akcji Bednorza było przyjęcie zagrywki… stopą. Po meczu z rozbrajającą szczerością przyznał przed kamerą TVP Sport, że doszło do takiego zagrania, bo czasami po prostu nie może się schylić. Mimo takich problemów siatkarz wychodzi na boisko, bo wie, że to ostatni dzwonek, by wedrzeć się do kadry na turniej finałowy w Bolonii. A przecież miesiąc później zaczynają się mistrzostwa świata na polskich parkietach i nie będzie już okazji, by przekonać do siebie selekcjonera. – Nie zdejmowałem go z boiska nawet wtedy, gdy grał trochę gorzej. Chciałem zobaczyć, jak zareaguje na trudne sytuacje. Zmagał się z kłopotami w polu serwisowym, ale nie było z nim tak źle w przyjęciu i ataku. Trzeba wziąć pod uwagę okoliczności: nie wiem, czy miał chociaż dziesięć treningów z gierkami sześciu na sześciu. I to w większości z kadrą do lat 22, bo pozostali siatkarze grali w Lidze Narodów. Zatem to oczywiste, że potrzeba mu czasu, żeby wrócić na wysoki poziom – przyznaje Grbić.
Po pięciosetowym starciu z Iranem Serb dał odpocząć Bednorzowi w meczu z Chinami. Jak przekazali dziennikarze Polsatu Sport w “Prawdzie Siatki”, przyjmujący po wtorkowym spotkaniu nie był zresztą w stanie trenować z drużyną. Cały czas trwa więc wyścig o doprowadzenie go do pełni sił. A rywali do miejsca w kadrze ma poważnych. Nawet pod nieobecność Wilfredo Leona Grbiciowi nie brakuje przyjmujących z wysokiej półki. Kamil Semeniuk i Aleksander Śliwka wydają się pewniakami. Tomasz Fornal w Gdańsku błysnął już dwa razy, zwłaszcza imponującą serią w polu serwisowym. Z drużyną trenuje także Bartosz Kwolek, który z dobrej strony zaprezentował się w dwóch poprzednich turniejach. – Nie wiemy, czy Bednorz będzie w składzie na finały w Bolonii, ale nie sądzę, by trener Grbić na dłuższym dystansie z niego zrezygnował. Dodatkowych informacji o zawodniku trzeba szukać u lekarzy, fizjologów. Co do jego umiejętności i możliwości nie ma chyba żadnych wątpliwości. To gracz z najwyższej półki. Jest i powinien być brany pod uwagę przy wybieraniu składu. Jeśli nie na finały, to na mistrzostwa świata – ocenia Ireneusz Mazur, były selekcjoner reprezentacji Polski.
Ostatnim sprawdzianem dla Bednorza będą weekendowe mecze z Holandią i Słowenią. Można się spodziewać, że przyjmujący co najmniej w jednym z nich, a może i w obu, pojawi się w podstawowym składzie. To powinno dać serbskiemu trenerowi ostateczną odpowiedź, na ile były siatkarz Zenita Kazań jest w stanie pomóc drużynie. – Potrzebuję czasu, którego trochę brakowało. Trener nie ustalił pierwszej szóstki. Najważniejsze jest to, by każdy mógł poczuć boisko, byśmy stworzyli zgrany kolektyw w ważnych momentach. Nigdy nie jest tak, że jeden zawodnik gra kapitalnie we wszystkich spotkaniach. Jaka będzie moja rola w drużynie? Nie wiem, pozostawiam to w rękach trenera. Robię swoje i wracam do sprawności – podkreśla siatkarz.
Więcej w serwisie interia.pl
źródło: interia.pl