– Mecz zakończyłyśmy zwycięstwem, ale liczyłam, że zdobędziemy trzy punkty. Raz tylko wygrałyśmy 3:0, nie miałyśmy wyniku 3:1 i po cichu właśnie na taki rezultat liczyłam. Widocznie jednak lubimy grać tie-breaki. Przynajmniej publiczność jest zadowolona, kiedy je wygrywamy – powiedziała po meczu w Białymstoku kapitan BAS-u Kombinat Budowlany Barbara Sokolińska.
Białostoczanki w meczach o utrzymanie zmierzą się z AZS-em AWF Warszawa, choć w kuluarach krążą informacje, że żadna z drużyn może nie spaść z ligi.
– Na ten moment szykujemy się do play-out, choć różne krążą pogłoski. Taki mecz to dobra zaprawa w boju. Na pewno z ligą się jeszcze nie żegnamy, zresztą nie możemy tego zrobić naszym kibicom. Chyba robi się moda na siatkówkę żeńską, chłopaki też dobrze sobie radzą w drugiej lidze. Może nasze dobre występy zauważy ktoś w mieście i podejmie ruchy w kierunku budowy hali w Białymstoku. Od kilku spotkań na nasze mecze przychodzi duża grupa młodych dziewczyn. Jeżeli jest coś, dlaczego gram jeszcze w siatkówkę, to fakt, że chciałabym, aby przynajmniej dziesięć procent tych dziewczyn zajarało się siatkówką – dodała zawodniczka.
Porażkę Wieżycy na gorąco analizował też trener tego zespołu Dawid Michor. – Oceniając grę w trakcie meczu widać było, że w pierwszym secie prowadziliśmy grę do dwudziestego punktu. Później Kluczowe było wprowadzenie na zagrywkę Julii Iber, która nie grała w pierwszej rundzie i zaskoczyła nas. Zacięliśmy się i do połowy drugiego seta nie mogliśmy się przemóc w ataku. Zespół z Białegostoku zagrał odważniej i było widać śmiałość w ich poczynaniach. Później białostoczanki zaczęły się spieszyć i uwierzyły, że mogą wygrać 3:0, co im się nie udało. W tie-breaku na dzień dobry dostaliśmy cztery zagrywki i już trudno było się podnieść. Takie rzeczy się zdarzają i trudno mieć do kogokolwiek pretensje.
Zadowolony ze zwycięstwa był też szkoleniowiec BAS-u Sebastian Grzegorek. – Dwa punkty cieszą, bo Stężyca postawiła trudne warunki. Nie tylko Julia Iber dziś pomogła drużynie. Ten zespół to nie jest pierwsza szóstka i reszta klaszczących w kwadracie. Tutaj każda dziewczyna może wejść na boisko i w danym momencie pomóc.
Trener białostoczanek podsumował sytuację zespołu w zakończonym sezonie zasadniczym (BAS rozegrał już wszystkie mecze – przyp. red.). – Liczyłem na początku sezonu, że play-out nas ominie, ale podkreślę to, co powiedziałem już wcześniej – w tej drużynie zostały wszystkie zawodniczki z drugiej ligi. Wzmocniliśmy się trzema siatkarkami. Uczyliśmy się tej ligi. Zawodniczki się uczyły, ja się uczyłem. Szkoda tego fragmentu sezonu, kiedy po meczu z Wieliczką wpadliśmy w dół. Później się odbudowaliśmy, ale mieliśmy też trochę pecha. Na początku sezonu mieliśmy mieć inną rozgrywającą, w pewnym momencie mieliśmy obie rozgrywające w szpitalu, a na mecz w Warszawie Liza przyjechała prosto z granicy, na której miała problemy – było tego trochę. Liczę na to, że utrzymamy się sportowo po play-out, ale też po cichu mam nadzieję, że wydarzą się jakieś cuda i obie ekipy się utrzymają w lidze.
źródło: opr. własne, Polskie Radio Białystok