Szef włoskiej Serie A Mauro Fabris zaatakował przeciwników włoskich klubów w Lidze Mistrzyń za wyznaczenie dat niekorzystnych dla Imoco Conegliano i Vero Volley Mediolan. Oberwało się wielkiemu VakifBankowi Stambuł i nieco mniejszemu ŁKS-owi Commercecon Łódź. Włoski działacz mówiąc łagodnie, mija się z prawdą i wielka szkoda, że polskie kluby nie mają aż takiej sprawczości w CEV, jaką im przypisuje.
Jak Włosi twierdzą, że było
Mauro Fabris twierdzi, że kluby przeciwników włoskich drużyn złamały zasady fair-play i z dostępnych trzech terminów meczów ćwierćfinałowych wybrały ten najmniej korzystny dla Włochów. To, że trzy terminy są dostępne, to się akurat zgadza, a cała reszta narzekań szefa włoskiej ligi jest już podróżą w tylko jemu znane odmęty baśniowe.
Przede wszystkim europejska federacja rzeczywiście daje możliwość wyboru spośród trzech terminów – zazwyczaj są to wtorek, środa i czwartek. W przypadku pierwszego meczu ćwierćfinałowego były to daty 20-22 lutego. Wszystkie kluby, które od lat grają w rozgrywkach europejskich wiedzą, że CEV nie zezwala jednak kategorycznie na wybranie tylko jednego, konkretnego dnia. Aż dziw, że nie wie tego szef ligi, który mówi o swoim kraju jako o kluczowym dla europejskiej siatkówki. Każdy klub jest zobowiązany wskazać dwie daty, z których federacja wybiera jedną.
Jak było naprawdę
ŁKS Commeercecon Łódź nie mógł zatem wskazać jedynie wtorku jako dnia meczowego. Wskazał wtorek i środę. Dlaczego nie środę i czwartek? Z prostej przyczyny – w momencie, kiedy łodzianie musieli podać swoje propozycje, mecz ligowy z MKS-em Kalisz był przewidywany na sobotę. Jest zatem całkowicie logiczne, że właśnie czwartek ŁKS wykluczył jako dzień możliwy do grania z Vero Volley. Kierował się oczywiście swoim interesem, żeby nie grać ważnego meczu o punkty po wyczerpującym spotkaniu w Lidze Mistrzyń. Nie ma chyba jednak żadnego powodu, żeby miał się kierować interesem Włochów. Salomonowym rozwiązaniem byłby mecz w środę, ale na to klub nie miał już wpływu.
Po pierwsze daty meczów z podanych propozycji wybiera departament medialny CEV w porozumieniu z telewizją. Po drugie w przypadku meczu w Łodzi dochodził jeszcze logistyczny problem rozegrania dwóch meczów w trakcie tego okna pucharowego, bowiem również Grot Budowlani Łódź grali mecz u siebie w Pucharze CEV.
Nie wiem jak wpływowym klubem jest VakifBank Stambuł i jakie ma możliwości wpływania na CEV. Wiem natomiast, że ŁKS Commercecon kilka razy musiał się zmagać z niekorzystnymi dla siebie ustaleniami federacji. Warto wspomnieć chociażby ubiegłoroczny mecz wyjazdowy z Fenerbahce Stambuł, który najpierw nie odbył się z powodu trzęsienia ziemi w Turcji, a dużą część kosztów tego wyjazdu i tak łódzki klub musiał ponieść, po czym federacja nie zgodziła się na propozycję ŁKS-u rozegrania tego meczu w Polsce i przeniosła go do Berlina na taki termin, że zespół musiał jechać do Niemiec praktycznie prosto z meczu ligowego.
Najlepszą obroną atak – najlepiej obarczyć kogoś za swoje błędy
Aż szkoda więc, że polski klub nie ma takich „chodów” w europejskiej federacji, które pozwalałyby na swobodne wpływanie na terminarz rozgrywek. Podejrzewam, że włoskie kluby jako bogatsze i mocniejsze sportowo byłyby pierwsze w kolejce do bycia bardziej wpływowymi. Włoski działacz w swoich wypowiedziach narzeka najzwyczajniej w świecie, że włoskie kluby nie są uprzywilejowane. Rzeczywiście skandal!
Pozostaje na koniec pytanie dlaczego Mauro Fabris tak agresywnie zaatakował kluby rywali? Otóż wydaje się, że powodem była chęć przerzucenia własnej odpowiedzialności za to, w jakich terminach musiały zagrać włoskie kluby. Terminarz europejskich pucharów jest znany długo przed rozpoczęciem sezonów krajowych – uwierzcie, naprawdę długo przed i to z rozpisaniem dat od meczów kwalifikacyjnych do finału. Dlaczego więc znając datę ćwierćfinału Ligi Mistrzyń włoska liga postanowiła wyznaczyć datę turnieju finałowego Pucharu Włoch na weekend poprzedzający tak ważne mecze? Liczyli, że włoskie kluby nie zagrają w ćwierćfinale Ligi Mistrzyń? A może liczyli, że te drużyny nie awansują do final four krajowego pucharu? A może po prostu założyli, że jakoś to będzie? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że obarczanie winą rywali za własne błędy jest niedopuszczalnym złamaniem zasady fair play, o której tak chętnie się Włosi wypowiadają…
źródło: inf. własna