– Tak naprawdę jedyną okazją, aby coś ugrać w Będzinie, był drugi set. Prowadziliśmy w nim 17:13, ale rywale nas dogonili w jednym ustawieniu, a nasza gra się posypała – powiedział po porażce w Będzinie Bartosz Schmidt, środkowy Mickiewicza Kluczbork.
Siatkarze Mickiewicza Kluczbork wciąż szukają odpowiedniej formy. Na koniec roku ponieśli kolejną porażkę w I lidze. Tym razem nie sprawili niespodzianki w Będzinie, gdzie ulegli miejscowemu MKS-owi 0:3. – W pierwszym secie nasza gra wyglądała bardzo słabo. Tak naprawdę jedyną okazją, aby coś ugrać w Będzinie, był drugi set. Prowadziliśmy w nim 17:13, ale rywale nas dogonili w jednym ustawieniu, a nasza gra się posypała. W trzeciej odsłonie próbowaliśmy postawić wszystko na jedną kartę i jeszcze powalczyć, ale niestety nam się nie udało – stwierdził środkowy Mickiewicza Bartosz Schmidt.
Jest on wychowankiem MKS-u Będzin, który w barwach zespołu znad Czarnej Przemszy występował w sezonach 2010-2011 oraz 2019-202021. Tym razem zagrał po drugiej stronie siatki. – Tęsknota zawsze jest, bo w Będzinie jest wiele znajomych twarzy – przyznał środkowy, który miał okazję zagrać w nowej będzińskiej hali. – Hala jest idealna do grania – ani za duża, ani za mała. Bardzo dobrze mi się w niej grało – dodał zawodnik, który w starciu przeciwko będzinianom zapisał na swoim koncie 7 punktów.
Podopieczni Mariusza Łysiaka zdawali sobie sprawę z tego, że w Będzinie trudno będzie im o wygraną. – Spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego spotkania. Doskonale wiedzieliśmy, że MKS jest jednym z faworytów do awansu do PlusLigi. Na dodatek przyjechaliśmy na ciężki teren, gdzie będzinianie nie przegrali jeszcze spotkania – podkreślił Artur Pasiński, przyjmujący Mickiewicza.
Goście tylko w niektórych fragmentach byli w stanie dotrzymać kroku przeciwnikom. – Pozytywy w naszej grze były, ale będzinianie pokazali swoją siłę rażenia. W odpowiednich momentach zaczęli strzelać zagrywką i uciekali nam na dwa, trzy oczka. W końcówce ich przewaga się utrzymywała – dodał zawodnik ekipy z Opolszczyzny.
Odmienne nastroje panowały wśród gospodarzy, którzy jak na razie we własnej hali nie ponieśli porażki w tym sezonie. Wygrana z kluczborczanami pozwoliła im utrzymać miejsce w czołowej trójce ligi. – Zrealizowaliśmy założenia taktyczne, dzięki czemu grało nam się łatwiej. Ciężko mi teraz przywołać w pamięci przestoje, ale na pewno były one spowodowane lepszą zagrywką rywali i naszym słabszym przyjęciem. Wtedy grało nam się trochę trudnej. Ale dobrze przygotowaliśmy się do tego meczu. Wiedzieliśmy, co rywale zagrają. Dzięki temu łatwiej nam się grało i udało nam się wygrać – zaznaczył Mateusz Kańczok, który zadowolony był z formy swojej i kolegów w spotkaniu z Mickiewiczem. – Ciężko trenujemy. Na ostatni mecz pierwszej rundy w końcu przyszło trochę świeżości – zakończył atakujący MKS-u.
źródło: MKS Będzin - YouTube, opr. własne