Enea PTPS Piła na ten moment jest murowanym kandydatem do spadku z ligi. Los nie oszczędza drużyny, bowiem oprócz problemów na parkiecie doszły jeszcze zarażenie koronawirusem w zespole oraz śmierć wieloletniego prezesa klubu – Radosława Ciemięgi. Po powrocie z kwarantanny zawodniczki Adama Grabowskiego dwa razy mierzyły się z Grot Budowlanymi Łódź i dwa razy przegrały 0:3. Druga z porażek jednak została odniesiona w bardzo złym stylu. Libero zespołu Anna Bodasińska porozmawiała ze Strefą Siatkówki o kłopotach drużyny, kwarantannie, a także wyjawiła nieco więcej o swoim psie.
Spotkanie w Łodzi było dla was naprawdę ciężkie…
Anna Bodasińska: – Miałyśmy duże kłopoty. Zwłaszcza w pierwszym i drugim secie. To wyglądało tak, jakbyśmy spotkały się pierwszy raz i przyszły sobie „popykać”. Budowlane nas niestety w tych pierwszych dwóch setach zweryfikowały. Później próbowałyśmy je jeszcze złapać, ale po prostu ciężko psychicznie się podnieść po takich dwóch setach, gdzie jest totalne lanie.
Jak działa was system gry na libero? Wymieniacie się z Anią (Pawłowską – przyp. aut), ale odnoszę wrażenie, że to nie jest takie klasyczne – jedna do przyjęcia, a druga do obrony.
– Gdzieś próbujemy się tam z Anią uzupełniać. To są decyzje trenera i my się próbujemy do tego dopasować. Staramy się wnieść tyle, ile możemy, jedna w przyjęciu, druga w obronie, albo na zmianę. Staramy się gdzieś tam jak najlepiej wykonywać naszą pracę.
Nie wybija to trochę z rytmu?
– To jest ciężkie dla każdej libero, łącznie ze mną. Takie niestety są warunki i trzeba się odnajdywać w każdych. Do tego należą takie sytuacje. Taki jest nasz zawód i trzeba po prostu dać zespołowi to, co ma się najlepszego, czy w przyjęciu, czy w obronie i tyle.
Patrząc, na ten sezon, to chyba psychiczna strona będzie dla was najważniejsza. Niby macie słabszy skład, ale przecież papier nie gra. Co się robi przed meczem psychicznie, żeby znaleźć w sobie taką wolę walki?
– Wydaje mi się, że po prostu się ciężko trenuje i każda z nas musi sobie poprzestawiać pewne rzeczy w głowach. Każda po kolei musi powiedzieć sobie –koniec z przegranymi meczami, koniec z dawaniem takiej gry, jak to wygląda. Musimy zacząć wychodzić na mecz z innym nastawieniem. Wydaje mi się, że stać nas na zdecydowanie lepszą grę, niż w tym meczu. Po nim jest mi po prostu wstyd za to, jak się zaprezentowałyśmy.
Zwłaszcza, że wasz pierwszy mecz po powrocie był naprawdę dobry.
– Ja uważam, że ten mecz z Budowlanymi u nas to był najlepszy mecz jaki zagrałyśmy do tej pory. Miałam po prostu nadzieję, że przeniesiemy to tutaj. Taką ambicją i walką, tym, że wszyscy skazują nas na porażkę, spróbujemy udowodnić pewne rzeczy, niestety Budowlane nas sromotnie zweryfikowały.
Pamiętam, że to chyba trener Kurczyński mówił – zaraz po kwarantannie może wam szybko zabraknąć sił. Jak wy się czujecie fizycznie?
– W tym momencie jest ciężko, bo liga jest taka, że ciężko nam się przygotować do spotkania. O tym, że gramy z Budowlanymi dowiedziałyśmy się dwa dni przed meczem. Nie możemy tego zwalać na brak czasu. To, co zaprezentowałyśmy, to jest wstyd i mam nadzieję, że razem z zespołem popracujemy nad tym, żeby w następnych meczach to wyglądało lepiej.
To, że jesteście siatkarkami i profesjonalnymi sportowcami w jakiś sposób pomaga przy przechodzeniu kwarantanny?
– Jeśli jest kwarantanna, to jesteśmy zamknięte na dziesięć dni. Nic to nie zmienia poza tym, że cały trening musi być przeniesiony do domu. A prawda jest taka, że pewnych rzeczy nie da się zrealizować samodzielnie. To jest sport zespołowy i jak było widać to nie pomaga. Mogłyśmy wzmocnić siłę, czy motorykę, ale to nie jest bieganie w hali i zgrywanie się z drużyną. To nam w żaden sposób nie pomaga.
Pamiętam z czasów pracy w Łodzi, że trener Grabowski potrafi krzyknąć. Łatwo go zdenerwować?
– Nie wiem. Pracuję z nim trzeci rok i wydaje mi się, że próbuje wpłynąć na zespół jednak inaczej niż krzykiem Na razie to gdzieś tam musimy się do tego przyzwyczaić i może to odpali w najbliższych meczach.
Ile czasu potrzeba ci było tak mniej więcej, żeby odzyskać czucie piłki po tej przerwie?
– Tak jak mówię, zagrałyśmy pierwszy mecz po kwarantannie dobrze. Nie wiem, co miało wpływ na wydarzenia tutaj. Nie była to na pewno kwarantanna. To nasza wina. Każda musi uderzyć się w pierś, bo to tak nie może wyglądać.
Przeglądając twoje social media nie da się nie zauważyć mnóstwa zdjęć psa. Można powiedzieć, że jesteś psiarą?
– Zdecydowanie jestem psiarą. Aczkolwiek miałam w domu od dzieciństwa kota. Mieszkałam w domu rodzinnym w bloku, więc z psem w małym mieszkanku byłoby ciężko. Łatwiej mi jest z tym pieskiem. Zawsze jest i zawsze radośnie mnie wita. Jest taką moją ostoją w domu.
Jak wyglądała wasza historia?
– Zakochałam się w niej, jak zobaczyłam ją na stronie schroniska. Później się dowiedziałam o jej historii i poznałam jej opiekuna w schronisku. Po prostu obydwie z Olą, bo tak ma na imię zdecydowałyśmy, że ona nie możne znaleźć lepszej mamy.
Czyli to była miłość od pierwszego wejrzenia?
– Zdecydowanie.
Prawdą jest to, że psy wyczuwają, kiedy właściciel czuje się gorzej i trzeba go pocieszyć?
– Tak, zdecydowanie tak. Jest cudowna i nie mogę na nią narzekać. Jest takim moim dobrym duchem, jak coś się dzieje złego. A teraz tego w kraju jest bardzo dużo, więc mam jej wsparcie.
źródło: inf. własna