Strona główna » I liga siatkarzy. Przełamana klątwa tie-breaków. Anioły lecą ku utrzymaniu?

I liga siatkarzy. Przełamana klątwa tie-breaków. Anioły lecą ku utrzymaniu?

inf. własna

fot. Sławomir Kowalski/tauron1liga.pl

– Wiem, o co gramy, ale o tym nie myślę. Całą energię wkładam w treningi i w mecze, aby dać zespołowi jak największą jakość sportową, a co za tym pójdzie – punkty i osiągnięcie naszego celu – powiedział w rozmowie z naszym serwisem libero CUK Aniołów Toruń, Mateusz Podborączyński.

Do trzech razy sztuka

Po raz trzeci z rzędu rozegraliście tie-breaka, ale w końcu go wygraliście, znajdując receptę na pokonanie Avii Świdnik. Jak z pana perspektywy wyglądało to spotkanie?

Mateusz Podborączyński: Po dwóch przegranych tie-breakach 13:15 wychodzenie na kolejny z pewnością nie jest łatwe. Staraliśmy się w nim każde kolejne odbicie wykonać dobrze, co dało nam jakość w tie-breaku, a co za tym poszło – szybciej zdobyliśmy 15 oczek i tym samym wygraliśmy kolejne z wyrównanych spotkań.

A co stało się w czwartym secie, że nie udało wam się zamknąć tego spotkania?

– Drużyna ze Świdnika po prostu w tym secie była lepsza i skuteczniejsza. My nie wykorzystaliśmy swoich szans na punkty, dlatego przegraliśmy tę partię.

Im bliżej końca rundy zasadniczej, tym gracie lepiej. Wygraliście z BBTS-em, ostatnio z Avią, a punkty urwaliście Viśle i CHKS-owi. Teraz można chyba żałować, czemu tak późno odnaleźliście swój rytm?

– Być może poziom naszej gry poszedł delikatnie do góry, choć wygrywać i urywać punkty teoretycznie lepszym zespołom potrafiliśmy również w pierwszej rundzie. Po zmianie na ławce trenerskiej można już zobaczyć owoce pracy nowego szkoleniowca. Uważam, że ma on bardzo dobry warsztat treningowy i przy naszej rzetelnej pracy każdego dnia możemy stać się ciut lepszymi zawodnikami i dać więcej drużynie.   

Anioły rywalem same dla siebie  

Zgodzi się pan z opiniami kolegów z drużyny, którzy twierdzą, że we wcześniejszych meczach brakowało wam luzu w grze i sami dla siebie byliście największym przeciwnikiem?

– Uważam, że od początku sezonu jesteśmy dla siebie największym przeciwnikiem. Praktycznie wszystkie mecze, które przegraliśmy w tym sezonie, oddaliśmy rywalom ogromną liczbą błędów. Siatkówka to właśnie gra błędów. Gdy ograniczyliśmy ich popełnianie do stopnia przyzwoitości, zaczęliśmy punktować w każdym kolejnym meczu.

Wciąż toczycie bój z BAS-em Białystok o utrzymanie się w I lidze. Chyba już do końca rundy zasadniczej każdy punkt będzie na wagę złota? Czuć tę presję związaną ze stawką poszczególnych spotkań?

– Każdy punkt jest cenny w tabeli. Już przed sezonem miałem tego świadomość, dlatego koncentrowałem się maksymalnie już od pierwszego meczu w sezonie i dalej do końca będę to kontynuował. Wiem, o co gramy, ale o tym nie myślę. Całą energię wkładam w treningi i w mecze, aby dać zespołowi jak największą jakość sportową, a co za tym pójdzie – punkty i osiągnięcie naszego celu.

Kierunek Kluczbork

Przed wami wyjazd do Kluczborka, który broni się przed wypadnięciem z ósemki. Postraszycie kolejnego faworyta i zabierzecie mu bezcenne punkty, zdobywając twierdzę Kluczbork?

– W każdym meczu gramy o zwycięstwo. Tutaj się nic nie zmieniło. Do Kluczborka pojedziemy zagrać odważną i dobrą siatkówkę oraz przywieźć punkty do Torunia.

Zobacz również
Niemcy, Austria, Grecja – jak ligi zagraniczne ukształtowały Macieja Borrisa

PlusLiga