Strona główna » Zniesmaczony trener włoskiego klubu. „To przeczy idei olimpizmu”

Zniesmaczony trener włoskiego klubu. „To przeczy idei olimpizmu”

inf. własna

fot. PressFocus

Sir Sicoma Monini Perugia to uznana siatkarska marka. Włoski klub po raz pierwszy w swojej historii ma szansę wygrać Ligę Mistrzów i zamknąć przeciętny sezon wielkim sukcesem. Pomimo zajęcia trzeciego miejsca w lidze, nie wręczono im brązowych medali. O sezonie ligowym oraz nadziejach na zdobycie pucharu Ligi Mistrzów opowiedział naszej redakcjiAngelo Lorenzetti.

Żaden z biorących udział w Final Four Ligi Mistrzów klubów nie zakończył sezonu ligowego na dobrą nutę. Sir Sicoma Monini Perugia z trzech ligowych trofeów zdobyła tylko SuperPuchar.

Najlepsza wersja samych siebie

Justyna Żółkiewska:  Jestem ciekawa co zrobiliście, żeby podnieść głowy po dość rozczarowującej końcówce sezonu?

Angelo Lorenzetti: – Naprawdę ciężko pracowaliśmy. Ważnym dla nas było zdobycie trzeciego miejsca. Potem na szczęście mogliśmy się już skupić tylko na przygotowaniach do turnieju finałowego. Pracowaliśmy po to, żeby tu w Łodzi pokazać najlepszą wersję samych siebie. Już w półfinale musimy dać z siebie dużo. 

Wszystkich medalistów trzeba docenić

Dlaczego w lidze włoskiej nie wręcza się brązowych medali?

Nie wiem. Z mojego punktu widzenia to nie jest coś dobrego. Trochę przeczy idei olimpijskiej. Na igrzyskach, czyli najważniejszym wydarzeniu sportowym świata złote medale wręcza się z wielkimi honorami, ale świętuje się także tych, którzy zdobyli srebrne i brązowe. Tak powinno być. Rozwiązanie stosowane u nas trochę oddala nas od idei olimpizmu.

Turniej finałowy ma sens

Jak pan podchodzi do aktualnego formatu Ligi Mistrzów? Wracamy do turnieju finałowego. Dla was gra o brązowy medal ma sens?

Oczywiście. Walka o brąz zawsze ma sens. Może i każdy zespół podchodzi do tego inaczej, ale Igrzyska pokazują, że wszystkie trzy medale są ważne.

Jak zespół czuje się w sensie zdrowotnym?

W końcu dobrze. Na tyle, na ile można czuć się dobrze w tym momencie sezonu, który nie ma co ukrywać był bardzo ciężki.

Relacja z Kamilem Semeniukiem

Polskich kibiców z pewnością interesuje pana opinia o Kamilu Semeniuku. Jak się z nim pracuje?

– Mamy za sobą dwa lata pracy. Na początku musieliśmy się poznać, a z biegiem czasu zbudowaliśmy bardzo dobrą relację.

To wciąż trudne wyzwanie

Trochę łatwiej będzie wam zagrać z Halkbankiem ze względu na to, że bardzo dobrze zna pan metody pracy Radostina Stojczewa?

– Absolutnie nie. Mierzenie się z jego drużynami nigdy nie było czymś łatwym, więc tym bardziej półfinał z jego zespołem taki nie będzie.

Można go bardzo łatwo rozzłościć.

– Zupełnie nie o to chodzi. Jego zespoły zawsze grają na dużej efektywności.

Z punktu widzenia Pana, jako trenera da radę przygotować zespół na taki turniej w tak krótkim czasie, jaki Stojczew miał?

– Zobaczymy. Halkbank też ma za sobą bardzo trudną końcówkę sezonu ligowego. I my i oni mieli dużo do poprawy. Jestem ciekawy co z tego wyszło po ich stronie. My zmieniliśmy sporo w stosunku do tego, co prezentowaliśmy w trakcie sezonu.

Polski zespół będzie faworytem

Jest drużyna w polskim półfinale, która bardziej wam leży?

– Nie. Myślę, że zespół, który awansuje i tak będzie faworytem. Będą mieli pomoc hali pełnej fantastycznych kibiców. To czasami naprawdę duża przewaga.

Gino Sirci (prezes klubu – przyp.aut) jest w Polsce odbierany jako ktoś z pasją, kto za wszelką cenę chce sukcesów. Przez to czujecie odrobinę więcej presji?

– Moim zdaniem na emocje trzeba po prostu uważać. Zarówno trenerzy, jak i zawodnicy czują presję. Sam fakt, że walczymy o najważniejsze trofeum w europie wystarczy.

Turniej finałowy Ligi Mistrzów odbywa się w łódzkiej Atlas Arenie. Pierwszy mecz półfinałowy pomiędzy Sir Sicoma Monini Perugią, a Halkbankiem Ankara odbędzie się w piątek, 16 maja o godzinie 20:00. Transmisję przeprowadzi Polsat Sport 1, a specjalne materiały dotyczące turnieju będzie można przeczytać na naszym portalu.

PlusLiga