Siatkarze Very Warszawa i GKS-u Katowice zagrali jedyny w ten weekend mecz 8. kolejki PlusLigi. Wszystkie pozostałe zostały przełożone. W starciu rozgrywanym w stolicy komplet punktów wywalczyli gospodarze. Andrzej Wrona, środkowy stołecznej ekipy, porównuje obecne mecze do randek w ciemno. – Mamy zarezerwowany stolik, a nie wiemy kto przyjdzie na tę randkę, która drużyna będzie mogła grać – mówi. – Mamy halę i zobaczymy kto przyjedzie. Taka jest ta liga i warunki są dla wszystkich takich same – dodaje.
Jak do tej pory ciężko określić, która kolejka jest rozgrywana. Tak naprawdę w większości przypadków toczą się starcia tych drużyn, które akurat w danym momencie mogą grać i nie są zablokowane przez koronawirusa. Niedzielne spotkanie PlusLigi było pierwszym po przerwie warszawskiej drużyny, okazało się też szczęśliwie, bowiem Verva wygrała je 3:1. – Fajnie, że udało się wrócić po takim słabszym meczu, który rozegraliśmy w Olsztynie. Trenowaliśmy tylko dwa dni i zostaliśmy rzuceni jakby na głęboką wodę. Udało się doprowadzić do tie-breaka i najważniejsze jest to, że możemy wdrażać w trening troszeczkę intensywniejsze rzeczy. Najistotniejsze jest jednak to, że jesteśmy wszyscy zdrowi i możemy grać i trenować – ocenia libero zespołu Damian Wojtaszek. – Najważniejsze są trzy punkty i to, że idziemy do przodu. Ze zdrowiem jest coraz lepiej, choć na początku nie było łatwo. Oby liga się nie zatrzymała i byśmy grali cały czas – dodaje.
Miejscowi zdecydowanie lepiej radzili sobie w polu zagrywki. Mimo że zza linii końcowej nie punktowali bezpośrednio, to jednak mocno wpłynęli serwisami na grę rywali w ataku. Pomogło to blokującym Vervy dobrze pracować na siatce. Drużyna z Warszawy blokiem zdobyła w tym meczu aż 18 punktów. – Momentami zagrywka była taka, jaką byśmy chcieli. Pierwszy set, który przegraliśmy był spowodowany tym, że dużo tych zagrywek popsuliśmy. Największym powodem do radości jest to, że w końcu zagraliśmy mecz po przegraliśmy, że zagraliśmy u siebie i że wygraliśmy w końcu. W Olsztynie za mało było treningów, by chłopaki, którzy tego potrzebowali doszli do siebie. Widać było, że wyglądali teraz dużo lepiej. Mam nadzieję, że będziemy mogli grać dalej – przyznaje Andrzej Wrona, który zdobył w tym starciu dziewięć punktów.
Sytuacja w lidze jest trudna, więcej spotkań jest przekładanych niż rozgrywanych. – Już wcześniej powiedziałem, że to takie randki w ciemno trochę nas czekają. Mamy zarezerwowany stolik, a nie wiemy kto przyjdzie na tę randkę, tj. która drużyna będzie mogła grać. Mamy halę i zobaczymy kto przyjedzie. Taka jest ta liga i warunki są dla wszystkich takich same. Myślę, że teraz trafić na dwa zespoły, które są w szczycie formy i w pełnym składzie jest praktycznie nie możliwe. Chyba tylko Stal Nysa i Resovia Rzeszów zagrały w tydzień dwa mecze – ocenia środkowy warszawskiego zespołu.
Do tej pory warszawska drużyna zagrała cztery spotkania, trzy z nich wygrywając. Przegrała jedno – w Olsztynie 2:3. – Ta pierwsza część rundy zasadniczej będzie mocno szarpana. Mam nadzieję, że później sytuacja się ustabilizuje i ligę wygra zespół, który będzie najlepszy siatkarsko, a nie ten, który będzie mieć najlepszą odporność – mówi Wrona.
źródło: inf. prasowa, inf. własna