Po mękach z początku sezonu nie ma już śladu, od trzech miesięcy trwa rewelacyjna seria siatkarzy Projektu Warszawa. Odżyli, gdy trenerem został Piotr Graban, uczeń Andrei Anastasiego. Po laniu od Resovii sami stali się mentalnie wilkami, choć taki przydomek nosi klub z Rzeszowa. A Andrzej Wrona śmieje się, że jeśli koledzy z zespołu wciąż będą tak grać, to może dalej siedzieć na ławce rezerwowych. Aż do finału.
Projekt na medal – takie hasło powtarzano latem odnośnie klubu z Warszawy. Wreszcie miała być stabilność finansowa, której brakowało w ostatnich latach, a dołączenie kilku znanych graczy miało zapewnić wzrost poziomu sportowego. Tyle że pojawiły się kontuzje, współpraca z trenerem Roberto Santillim nie układała się i zespół zaliczył mocny falstart. Pod wodzą dotychczasowego asystenta – Piotra Grabana – drużyna zaś gra teraz nadspodziewanie dobrze. I sygnalizuje, że zrobi wszystko, by – zgodnie z pierwotnymi założeniami – namieszać w planach faworytów ligi.
– Śmiejemy się, że Piotr Graban jeździ na białym koniu, bo wszyscy bardzo dobrze o nim mówią. Ale też zasłużenie, bo debiut w roli pierwszego trenera w PlusLidze ma wymarzony – mówi Sport.pl Artur Szalpuk.
I trudno się nie zgodzić. Projekt pod wodzą 36-latka wygrał 12 z 13 meczów, w tym dziewięć ostatnich. A wśród pokonanych m.in. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel, czyli mistrz i wicemistrz kraju.
Teraz Szalpukowi i jego kolegom humor dopisuje, ale jesienią nie było im do śmiechu. Mistrz świata z 2018 roku wrócił do klubu wiosną ubiegłego roku, gdy uciekł z Ukrainy z powodu wojny. Został na kolejny sezon, a latem dołączyli m.in. mistrz olimpijski z Tokio Kevin Tillie i rozgrywający reprezentacji Polski Jan Firlej. Tyle że obaj przyjmujący wypadli na wstępie na kilka tygodni z powodu kontuzji. Przez poważny uraz zaś cały sezon stracił drugi rozgrywający Maciej Stępień.
Igorowi Grobelnemu wyraźnie brakowało wsparcia na skrzydle. Tym bardziej, że kłopoty miał też nowy atakujący – Niemiec Linus Weber. Siatkarze Projektu nieraz mocno się męczyli, widać było rosnącą frustrację. Trudne chwile przeżywali m.in. w listopadowym meczu z Jastrzębskim Węglem. Goście wygrali 3:1, a w pierwszej partii aż 25:11
– Zaczęliśmy tego seta 0:6 czy 0:7, a na koniec ledwo przekroczyliśmy granicę 10 punktów. Stoisz wtedy na boisku i myślisz: „Kurczę, co się dzieje? To nie powinno tak wyglądać”. Mieliśmy kilka takich początków meczów. Podoba mi się, jak jako grupa cały czas trzymaliśmy się razem w tym trudniejszym momencie. Może to też teraz procentuje. Nie rozsadziliśmy się wtedy od środka, tylko zakasaliśmy rękawy do pracy i zaczęliśmy wygrywać – analizuje Szalpuk.
Potwierdza, że były tzw. męskie rozmowy w zespole. Pamięta jedną, do której doszło na bardzo wczesnym etapie sezonu. – Padło wtedy wiele mocnych słów. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że takie rozmowy zwykle same nie wystarczą, by zacząć wygrywać. Wtedy też wiedzieliśmy, że każdy w zespole daje z siebie wszystko, ale dalej przegrywaliśmy. Tylko raz w życiu byłem uczestnikiem takiej rozmowy, po której drużyna była totalnie odmieniona. Było to w mistrzostwach świata 2018 – wspomina.
Męska rozmowa w Projekcie niewiele dała, ale zmiana trenera już swoje zrobiła. Santilli do klubu dołączył latem. Zawodnicy nie chcą wypowiadać się na temat zwolnionego pod koniec listopada szkoleniowca, ale już wtedy nieoficjalnie od osób z klubu można było usłyszeć, że współpraca na linii trener-zespół nie układała się.
Graban pierwotnie miał być tylko opcją tymczasową, aż władze klubu znajdą nowego trenera. Drużyna jednak gra tak dobrze, że działacze uznali, że powinien poprowadzić ją do końca sezonu. Młodemu stażem szkoleniowcowi starają się pomagać zawodnicy.
– Każdy trener kiedyś dostał szansę i musiał mieć zaufanie drużyny. U nas jest ona bardzo doświadczona. Piotrka nie da się nie lubić, więc nie mieliśmy powodów, by go np. zlekceważyć czy stwierdzić, że to tylko chwilowa zmiana. Wszyscy chcieliśmy i dalej staramy się mu pomagać w nowej roli, bo on też pomaga nam. To współpraca, która przynosi na razie fajne efekty i obopólne korzyści. Sam jestem ciekaw, dokąd nas to doprowadzi – podsumowuje Wrona.
Jedynym zespołem, który pokonał Projekt za jego kadencji, jest Asseco Resovia. Rzeszowski klub, lider tabeli, wygrał 18 grudnia w stolicy 3:0, tracąc w secie maksymalnie 17 punktów. Dotkliwa porażka okazało się cenną lekcją.
– Pokazała nam, że musimy z trochę innym nastawieniem wchodzić na takie mecze. Nie, że oni są liderem, że spróbujmy. Tylko to my jesteśmy tymi wilkami (przydomek Resovii to „Wilki” – red.), to my polujemy. Zmieniliśmy podejście do treningu. W naszej grze są agresja i energia. Wychodzimy na boisko, by dać z siebie maksa i zdobyć trzy punkty. Myślę, że to widać. Bo stać i czekać na to, co zrobi przeciwnik – to się w tej bardzo mocnej lidze nie uda. A jak tak naskakujemy na rywala, to ta własna energia nam pomaga, do tego energia kibiców i dobra gra. To wszystko się zazębia – tłumaczy trener stołecznej ekipy.
Szalpuk pytany o cel w PlusLidze przy obecnej świetnej passie mówi najpierw bezpiecznie, by drużyna robiła swoje i okaże się, dokąd ją to zaprowadzi. Dodaje jednak: – Mój cel minimum to namieszać w fazie play off. Chciałbym, byśmy awansowali do czwórki. Graban z kolei przypomina, że jego zajmująca piąte miejsce w tabeli drużyna ma jeszcze w fazie zasadniczej do zdobycia 15 punktów. – Spróbujemy to zrobić. A później zobaczymy, na co to wystarczy. Czy gramy na naszym maksymalnym poziomie? Minimalny zapas jeszcze mamy. Nie jest duży, bo naprawdę gramy fenomenalną siatkówkę. Pracujemy nad tym, ale grając tak, jak obecnie – od początku do końca – możemy się mierzyć z każdym. Chciałbym, byśmy ten poziom utrzymali. A jak jeszcze uda nam się poprawić te kilka detali, to będzie rewelacyjnie – podsumowuje szkoleniowiec.
Autorem artykułu jest Agnieszka Niedziałek. Cały artykuł dostępny w serwisie sport.pl
źródło: sport.pl