Wicemistrz Czech prowadzony przez Andrzeja Kowala nie sprawił przedświątecznej niespodzianki i przegrał z Jastrzębskim Węglem 1:3. Jihostroj Ceske Budejovice wygrał jedynie premierową odsłonę. – Można próbować walczyć, nastawiać zespół na ambitną grę, ale różnice w technice indywidualnej, serwisie, powtarzalności, są zbyt duże. W pierwszym secie ten rytm udało nam się utrzymać – tłumaczył trener czeskiej ekipy, Andrzej Kowal.
RÓŻNICA WIDOCZNA
Jedynie w pierwszym secie siatkarze z Czech byli w stanie postawić mistrzom Polski trudne warunki. Mądrze zagrywali i byli skuteczni w ofensywie. Potem jednak Jastrzębski Węgiel wrzucił wyższy bieg i spokojnie wygrał trzy kolejne partie. Tym samym jastrzębianie w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów nie tracili jeszcze ani jednego punktu. Gorzej wiedzie się Jihostroj Ceske Budejovice. – Z takim przeciwnikiem jak Jastrzębski trzeba przede wszystkim utrzymać rytm w grze. Do tego są zbyt duże różnice w umiejętnościach pomiędzy obiema drużynami. Można próbować walczyć, nastawiać zespół na ambitną grę, ale różnice w technice indywidualnej, serwisie czy powtarzalności, są zbyt duże – tłumaczył po porażce trener czeskiego zespołu, Andrzej Kowal.
Sił i stabilizacji gry jego podopiecznym starczyło jedynie na pierwszą partię. – W pierwszym secie ten rytm udało nam się utrzymać, ale mamy problem zdrowotny z pierwszym rozgrywającym. Gramy z młodym chłopakiem na tej pozycji. Duża niedokładność wystaw – to jest to, co nas trochę zgubiło. Te niedokładności zaburzały nasz rytm grania – wyjaśnił Kowal. W miejsce Eduardo Carisio musiał on wystawić Mateja Emmera.
BRAK PRZYJĘCIA
Od drugiego seta Jastrzębski Węgiel wzmocnił zagrywkę, z czym nie byli w stanie poradzić sobie siatkarze czeskiego zespołu. – Patrząc na serwis-przyjęcie, tutaj była różnica. To wpływa na grę w ataku. Nie radziliśmy sobie tak dobrze w przyjęciu jak w pierwszym secie, przez to mieliśmy o wiele więcej trudnych piłek. Wystarczy jedna niedokładność i zespół już traci rytm. W premierowej odsłonie udawało nam się utrzymać przyjęcie – mówił trener Kowal.
Do tego doszły punktowe serie jastrzębian, które mocno podcięły skrzydła wicemistrzom Czech. – Patrząc na relację punkt po punkcie, to dwie serie potrafiły zniszczyć zespół. Dwie serie w secie to naprawdę sporo. Przy takim zespole jak nasz, jedyne czym możemy to nadrobić, to ryzyko w serwisie, a to nam się niestety nie udało – podkreślił Andrzej Kowal.
NOWA GWIAZDA?
W premierowej partii bardzo dobre wrażenie zrobił kubański atakujący, Alejandro Gonzalez Rodriguez. Miał wtedy 60% skuteczność w ofensywie i chociaż ostatecznie zakończył mecz z 38% skuteczności, to momentami jego gra mogła się podobać. – To jest 20-letni chłopak, który dołączył do nas bardzo późno. Nie miał okazji potrenować dłużej z pierwszym rozgrywającym, a został od razu wrzucony na młodszego rozgrywającego. Na pewno ma dobry charakter do siatkówki, jest bardzo ambitny. Bardzo cenne u niego jest to, że potrafi się bardzo szybko zregenerować – opisywał swojego podopiecznego polski szkoleniowiec.
Zmienił on atakującego w drugiej odsłonie, ale Gonzalez wrócił na boisko w trakcie trzeciej partii. – Może za długo go trzymałem na ławce, bo on potrzebuje uspokoić głowę i powinien może szybciej wrócić do gry, nie przejmuje się nieudanymi akcjami. Jest jednak trochę wrażliwy na dokładność wystaw – mówił trener Kowal.
ŁATWIEJ Z NOWYM ROKIEM?
Aktualnie Jihostroj Ceske Budejovice plasuje się na 3. miejscu w tabeli czeskiej ekstraligi. – Teraz większość meczów mamy u siebie, w styczniu zagramy te najważniejsze spotkania w lidze czeskiej, do tego dochodzi Liga Mistrzów. Myślę, że kiedy wróci Carisio, nasza gra będzie wyglądała lepiej. To jest kompletnie nowy zespół i też się jeszcze uczymy. Mieliśmy trudny początek, ale widzę, że zespół robi progres i to naprawdę cieszy – podsumował Andrzej Kowal. Kolejny mecz jego zespół rozegra dopiero po nowym roku. Najpierw w ramach krajowych rozgrywek podejmie drużyna Voleybal Kładna, a potem w Lidze Mistrzów zagra z SVG Luneburg.
źródło: inf. własna