– To normalne, że trudno jest zaakceptować przegraną, ale bez przesady. Porażka na igrzyskach to zdecydowanie nie jest wyłączna wina Vitala Heynena! Nie jestem typem osoby, który po takich wydarzeniach od razu szuka, kto jest za nie odpowiedzialny. Może porażka była wynikiem zbyt dużej presji, która spowodowała, że zawodnikom zaczęło brakować swobody w grze – powiedział trener Projektu Warszawa Andrea Anastasi. Były pogłoski, że ma on zastąpić Vitala Heynena na stanowisku reprezentacji Polski. – Nie wiem, co wydarzy się w kolejnym sezonie, ale jestem skupiony tylko na mojej pracy z drużyną z Warszawy. Obecnie jedynym trenerem reprezentacji Polski jest Vital Heynen, któremu ufam, bo to mój kolega – odpowiedział Włoch.
Z pewnością śledzi pan dyskusję toczącą się wokół Vitala Heynena i porażki reprezentacji Polski w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich. Pan też uważa, że to selekcjoner ponosi za nią winę?
Andrea Anastasi (Były selekcjoner reprezentacji Polski): – To normalne, że trudno jest zaakceptować przegraną, ale bez przesady. Porażka na igrzyskach to zdecydowanie nie jest wyłączna wina Vitala Heynena! Nie jestem typem osoby, który po takich wydarzeniach od razu szuka, kto jest za nie odpowiedzialny. Może porażka była wynikiem zbyt dużej presji, która spowodowała, że zawodnikom zaczęło brakować swobody w grze. Mam bardzo duży szacunek do pracy, jaką wykonuje Vital, a na przykład sytuacja z Michałem Kubiakiem od początku była jasna. Już w trakcie Ligi Narodów nie osiągnął najlepszej dyspozycji, a w czasie Memoriału Huberta Jerzego Wagnera wszyscy o niego drżeli. Potem okazało się, że jest lekko kontuzjowany. Pamiętajmy też, że turniej olimpijski był trudny nie tylko dla Polaków, ale także dla wszystkich pozostałych drużyn.
To prawda, bo ze swojego wyniku na igrzyskach nie może być też zadowolona bliska pańskiemu sercu reprezentacja Włoch.
– Tak, ale nie tylko Polska i Włochy miały problemy w turnieju olimpijskim. Popatrzmy na Stany Zjednoczone czy Iran, które mimo dobrego początku również nie pokazały swojej siatkówki. We Włoszech tak samo jak w Polsce przetacza się teraz ogromna fala dyskusji na ten temat. Reprezentacja Italii ma już wprawdzie w dorobku po trzy srebrne i brązowe medale olimpijskie, ale brakuje jej tego najważniejszego. Takie jednak jest życie. Swoją drogą cały turniej w Tokio był bardzo interesujący. Wygrała prezentująca techniczną siatkówkę Francja, a na trzecim miejscu uplasowała się Argentyna. Te drużyny pokazały, że niemożliwe w siatkówce nie istnieje i nawet z techniczną grą możesz dokonać niesamowitych rzeczy. Mamma mia! Zastanawiałem się, jak dużo niespodzianek było w ostatnim czasie na igrzyskach olimpijskich. W Rio de Janeiro Brazylia triumfowała 3:0 nad Włochami, ale w 2012 roku Rosja zaskoczyła cały świat, wygrywając 3:2 z Canarinhos (wówczas na pozycję atakującego został przestawiony nominalny środkowy Dmitrij Muserskij – przyp. red.). Oglądałem tamten finał i po dwóch wygranych przez Brazylijczyków setach pomyślałem, że oni tego złotego medalu nie wypuszczą z rąk. Teraz Francja dopiero po raz pierwszy przeszła przez ćwierćfinał i sięgnęła od razu po triumf.
W środowisku siatkarskim często pojawiają się głosy, mówiące o konieczności zwolnienia Vitala Heynena, którego bronią przede wszystkim kibice. Po której stronie pan jako były selekcjoner reprezentacji Polski, który również był w podobnej sytuacji w 2012 roku, się opowiada?
– Nie jestem absolutnie zwolennikiem zwolnienia Vitala, bo jest to dla mnie dziwne, że brak wyniku powoduje od razu podjęcie takich kroków. Posłużę się jednym przykładem. Gregg Popovich (trener reprezentacji Stanów Zjednoczonych w koszykówce – przyp. red.) zdobył z kadrą USA złoty medal olimpijski w Tokio. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni wygrał ligę NBA (było to w sezonie 2013/14 – przyp. red.), jednak ma już w dorobku pięć tytułów najlepszej drużyny rozgrywek amerykańskich z San Antonio Spurs. I co? Mimo gorszych sezonów nie spotkał się z żadną krytyką. Każdy ma duży szacunek dla jego wiedzy i wyników. Wiem, że w Polsce jedna przegrana oznacza, że zawinił trener. Ja tak nie uważam. Odpowiedzialność za rezultat spoczywa na wszystkich po trochu, ale wciąż uważam, że Polska to silna drużyna, która od ponad dziesięciu lat, poczynając od złotego medalu mistrzostw Europy 2009, znajduje się w czołówce światowej. Igrzyska olimpijskie nie są łatwym turniejem, ale jedno się nie zmienia. Nikt nie może nic złego powiedzieć na temat poziomu i profesjonalizmu siatkówki w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że w waszym kraju trudno jest zaakceptować porażkę na igrzyskach, ale w takich sytuacjach trzeba jak najszybciej zacząć myśleć pozytywnie. Jestem optymistycznie nastawiony i również pracuję na sukces waszej reprezentacji. W zespole z Warszawy współpracuję z kadrowiczami i przez cały czas staram się udoskonalać ich grę.
Włoskie media twierdzą, że to pan obejmie schedę po Vitalu Heynenie. To prawda?
– W tym momencie mojej kariery trenerskiej koncentruję się wyłącznie na pracy z drużyną ze stolicy Polski. Czerpię ogromną przyjemność z kontaktu z tymi chłopakami i nie mogę się już doczekać startu sezonu ligowego. W poprzednich rozgrywkach mieliśmy sporo problemów, a teraz w końcu zaczyna to dobrze wyglądać, bo nowy właściciel klubu (prezes zarządu i akcjonariusz spółki Plast-Box Grzegorz Pawlak – przyp. red.) spłacił wszystkie nasze długi. Nie mamy najmocniejszej drużyny na świecie, bo gdy rozpoczynaliśmy poszukiwania, rynek transferowy był już praktycznie zamknięty. Nie wiem, co wydarzy się w kolejnym sezonie, ale jestem skupiony tylko na mojej pracy z drużyną z Warszawy. Obecnie jedynym trenerem reprezentacji Polski jest Vital Heynen, któremu ufam, bo to mój kolega.
źródło: sport.onet.pl