W minioną niedzielę Aleksandra Jagieło wraz ze swoim zespołem BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała triumfowała w Nysie w finale TAURON Pucharu Polski. – Jeszcze długo będę jechać na euforii. Mam ten komfort, że nie muszę następnego dnia wybiegać na boisko i grać – mówiła w rozmowie ze Strefą Siatkówki prezes bielskiego klubu.
nieopisana euforia
Ostatnio w Pucharze Polski klub z Bielska-Białej triumfował w sezonie 2008/2009 w Olsztynie. Czy emocje opadły już po finale? – Jeszcze długo będę jechać na euforii. Mam ten komfort, że nie muszę następnego dnia wybiegać na boisko i grać. Dziewczyny od środy rana koncentrują się wyłącznie na play-off – powiedziała Aleksandra Jagieło. W ćwierćfinale bielszczanki zmierzą się z UNI Opole. Jak na tę rywalizację zapatruje się prezes klubu? – Ja zawsze powtarzam, że trzeba mieć pokorę w sobie i nie można lekceważyć przeciwnika. Zespół z Opola jest groźny. W tym sezonie dwukrotnie go pokonałyśmy. Chcemy wygrać, ale rywalki z pewnością wyciągnęły wnioski z porażki w półfinale Pucharu Polski.
BKS świetnie radzi sobie w tegorocznych rozgrywkach ligowych. Siatkarki wygraną w pucharze udowodniły, że celują wyłącznie w medale na koniec sezonu. Czy są gotowe także podjąć kolejny raz rękawicę w europejskich pucharach? – W tym roku miałyśmy przetarcie w Pucharze CEV. Organizacyjnie i sportowo spisałyśmy się. Nieszczęśliwie trafiłyśmy na Chemik Police, który przegrał ze zwycięzcą pucharu. Myślę, że jesteśmy gotowe. Pierwszym etapem jest przejście ćwierćfinału mistrzostw Polski. Wyznaję metodę małych kroków. Ten sezon jest bardzo stabilny i udany dla nas. Wierzę w jego dobre zakończenie.
Wisienka na torcie
6 marca minęły cztery lata, odkąd Aleksandra Jagieło objęła funkcję prezesa klubu. BKS miał wówczas spore problemy, mierzył się z trudną sytuacją. Jak udało się z niej wyjść? – Wykorzystałam moją sprawdzoną metodę małych kroczków w celu usystematyzowania finansów, spłacenia długów, a dopiero później budowania zespołu. Powiem szczerze, że marzyłam o tym, by BKS w najbliższej przyszłości osiągnął jakiś sukces jak przed laty. Nie sądziłam, że nastąpi to tak szybko. Cieszę się zatem ogromnie, gdyż jest to przypieczętowanie trudnego rozdziału w historii klubu. W sporcie jest różnie. Można zrobić zespół na medal, a się go nie zdobędzie – dodała. BKS jest jak wielka rodzina. – Wokół klubu panuje świetna atmosfera. Mamy polski sztab, młodych trenerów, którzy stale się rozwijają. Inwestujemy w młode dziewczyny, którym dajemy szansę ogrywania się – wyjaśniła prezes. – Cieszę się, gdy wracają do BKS dziewczyny, które odchodząc, mówiły, że idą grać o coś. Ten puchar jest wisienką na torcie – mówiła Jagieło.
„nie spałam po nocach”
Czy od zawsze chciała być prezeską? Czy może dojrzewała do tej roli? – Nigdy nie chciałam być prezeską (śmiech). Tym bardziej nie dojrzewałam do tego. Przez zupełny przypadek tak się stało. Cieszę się, że nie byłam świadoma w tamtym momencie, w co idę. Sytuacja była na tyle trudna, że przez pierwsze trzy miesiące nie mogłam spać po nocach, bo nie było pieniędzy na nic. Po czasie cieszę się, że dostałam taką szansę, bo to dla mnie wymarzona praca. Jestem przy siatkówce, ale nie od strony sportowej. Mam do czynienia cały czas z młodymi ludźmi, mogę się realizować. Fajnie mi się pracuje – szczerze odpowiedziała Jagieło. Klub bardzo szybko wyszedł z trudnej sytuacji i zaczął osiągać sukcesy. – Nie spodziewałam się tak szybkiego rozwoju, ale ja sama tego wszystkiego nie dokonałam. Może byłam zapalnikiem, ale bez zaufania ludzi z miasta – prezydenta, wiceprezydenta, naszego sponsora tytularnego i pozostałych partnerów, którzy uratowali klub, nie byłby ten rozwój możliwy. Przy sukcesach inaczej się rozmawia – dodała.
Co wiąże się z większym stresem – prezesowanie czy gra w siatkówkę? – Do Nysy myślałam, że granie w siatkówkę, ale ten mecz finałowy z ŁKS to były niesamowite emocje. Szczerze myślałam, że stres mi rozwali głowę. Pierwszego seta siedziałam spokojnie, a później mnie nosiło. Dobrze, że miałam tego klaskacza, że mogłam emocji upuścić. Generalnie spokojnie do tego podchodziłam, ale puchar był na wyciągnięcie ręki i nie dało się okiełznać emocji. Poza boiskiem stresuję się więc bardziej, bo nic nie mogę zrobić, tylko obserwować – zakończyła Jagieło.
Zobacz również:
źródło: inf. własna