Siatkarki reprezentacji Polski z przytupem weszły w sezon. Wygrały trzy z czterech meczów pierwszego turnieju Ligi Narodów. Jedną z czołowych postaci polskiej kadry była Aleksandra Gryka. – Trener Lavarini wymaga, potrafi pochwalić i dać reprymendę. Ten balans jest świetny dla naszej drużyny, żeby budować pewność siebie, a jednocześnie nie obrosnąć w piórka – mówi środkowa kadry.
– Czujesz się największą wygraną pierwszego turnieju?
Aleksandra Gryka:– Nie do końca tak uważam. Bardzo się cieszę, że dostałam szansę i udało mi się pokazać to, co w tym momencie potrafię. Wiem, że to jednak nie jest jeszcze to. Chciałabym ze swojej strony prezentować więcej w reprezentacji. Jeszcze trochę czasu potrzebuję, żeby wejść na poziom, o którym marzę. Niemniej jednak jest mi bardzo miło, że udało mi się pokazać z dobrej strony na tym pierwszym turnieju.
– Byłaś spokojna przed swoimi występami?
– Raczej tak. Najbardziej emocjonujący był dla mnie pierwszy mecz przeciwko Kanadzie, pomimo, że w nim nie wystąpiłam. Do następnych spotkań podchodziłam jednak z większym spokojem. Dużo fajniej jest mieć kontrolę i uczestniczyć w meczu, niż obserwować wszystko z zewnątrz. Trzeba sobie radzić wtedy z nieco innymi emocjami.
– Wiedziałaś, w których meczach dostaniesz szansę?
– O składzie wyjściowym dowiadujemy się na rozgrzewce. Nie ma wcześniejszych ustaleń, nikt do końca nie wie, kto będzie grać. I uważam, że to też jest fajne, bo wszystkie do końca dają z siebie 100 procent na rozgrzewce. Nie ma myślenia na zasadzie: „ja dziś nie zaczynam, to tylko sobie to odbębnię”. Dlatego myślę, że to świetna strategia.
– Ułatwia sprawę obecność Joanny Wołosz na boisku?
– Ułatwia. Dzięki swojemu doświadczeniu umie poprowadzić grę i czasem zmieniać tory, jeśli nie prowadzą one do zamierzonego celu. Wybiera bardzo mądrze. Czuć też, że jako że jest kapitanem, to mamy w niej podporę. Zawsze możemy się zwrócić jako do starszej i bardziej doświadczonej koleżanki. A piłki, które posyła, to klasa sama w sobie.
– Po przyjściu ona stała się z miejsca waszą liderką?
– Dołączyła do zespołu trochę później, ale bardzo szybko się w niego wkomponowała. Nie było jej od początku z nami, jednak przygotowywałyśmy się na to, że do nas dojdzie. A jak już weszła, to wszystkie się dobrze w tej sytuacji odnalazłyśmy. Nie było żadnych problemów.
*Cały wywiad Jana Pęczaka dostępny na stronie sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl