Biało-czerwoni zwycięstwem 3:1 nad Japonią zapewnili sobie awans do finału Ligi Narodów. Polacy nie mieli łatwego zadania. – Ta zmienność w ataku i w zagrywce, w tym pierwszym secie napsuła bardzo dużo krwi. Myślę też, że trochę zbyt wolno weszliśmy w to spotkanie, od początku drugiej partii było już widać większy ogień – mówił po triumfie w półfinale Ligi Narodów Aleksander Śliwka.
SPODZIEWANE KŁOPOTY
Pierwszy set półfinału z Japonią nie potoczył się po myśli biało-czerwonych. To Azjaci zdecydowanie lepiej weszli w to spotkanie, ale potem to polska kadra zaczęła grać lepiej. – Tak, jak się spodziewaliśmy, Japonia to był niesamowicie niewygodny rywal, który bardzo dużo broni, gra zmienną siatkówkę, opartą na świetnym wyszkoleniu technicznym. Rzeczywiście ta zmienność w ataku i w zagrywce, w tym pierwszym secie napsuła bardzo dużo krwi. Myślę też, że trochę zbyt wolno weszliśmy w to spotkanie, od początku drugiej partii było już widać większy ogień – tłumaczył Aleksander Śliwka, który w starciu z Japonią zdobył 14 punktów.
Od drugiej odsłony podopieczni Nikoli Grbicia zaczęli prezentować się lepiej, wzmocnili zagrywkę, co bardzo ułatwiło im grę. – Kibice byli niesamowici, naprawdę nas nakręcali. Zwłaszcza w takich momentach, kiedy zdobywamy kilka punktów pod rząd, wydaje się, że hala trochę odlatuje. Myślę, że kluczem do zwycięstwa była zagrywka i odrzucanie rywali od siatki. Dużo łatwiej nam się wtedy czytało zamiary rozgrywającego Sekity i lepiej nam się grało w systemie blok-obrona – podkreślał przyjmujący polskiego zespołu.
Chociaż biało-czerwoni przez większość drugiej odsłony prowadzili, do rywalom udało się doprowadzić do wyrównanej końcówki. – Myślę, że kluczowym momentem była końcówka drugiego seta, kiedy ją wygraliśmy, uwierzyliśmy, że wchodzimy na odpowiednie obroty. Od razu odblokowała się nasza zagrywka, udało się zrobić kilka punktów przy własnym serwisie – analizował Śliwka i dodał: – Od trzeciego seta prowadziliśmy w miarę wysoko, złapaliśmy trochę luzu, graliśmy swobodnie w ataku. Zdawaliśmy sobie sprawę, że działa nasza taktyka. W czwartej partii były niebezpieczne momenty, ale w najważniejszych chwilach kończyliśmy swoje akcje po przyjęciu i udawało nam się utrzymać prowadzenia do końca – mówił przyjmujący polskiej kadry.
WSPARCIE LIDERA
Przed meczem z Japonią okazało się, że w szeregach biało-czerwonych zabraknie Bartosza Kurka, któremu odnowiła się kontuzja. – Bartek jest kluczowym człowiekiem w naszej grupie, kluczowym zawodnikiem naszej drużyny, zarówno na boisku jak i poza nim. Nie mógł nam pomóc na boisku, ale był liderem poza nim, pomagał nam, pokrzykiwał, robił całą robotę, w której nie widać w telewizji. Bardzo dziękujemy za to wsparcie, bo nawet kiedy nie gra, to jest czołowym człowiekiem w naszej grupie – wspominał Aleksander Śliwka. Już w niedzielę biało-czerwoni zagrają w finale Ligi Narodów, a ich rywalem będzie reprezentacja USA.
źródło: inf. własna