– Najbardziej cieszy mnie zespołowość, bo uratowałyśmy pierwszego seta i wyszłyśmy z trudnej sytuacji. To napędziło nas na kolejne dwa sety. Myślę, że nikt nie spodziewał się, że ponownie mecz zakończy się wynikiem 3:0 – powiedziała w rozmowie z Polsatem Sport Monika Fedusio, przyjmująca Grupy Azoty Chemika Police.
DRUGI RAZ 3:0
Grupa Azoty Chemik Police pokonał po raz drugi w finałowej rywalizacji PGE Rysice Rzeszów 3:0. Jeszcze do niedawna spotkania tych drużyn przyzwyczaiły do konieczności rozgrywania tie-breaka. Tymczasem zespół z Pomorza Zachodniego bardzo pewnie kroczy po krajowy czempionat, będąc już o krok od postawienia kropki nad “i”. – Zawsze te mecze z drużyną z Rzeszowa są zacięte. Może nie tak jak tym razem, ale zazwyczaj kończyły się w pięciu setach. Cieszymy się, że drugi raz wygrywamy 3:0. Mamy nadzieję, że wracamy na trzeci i ostatni mecz do Szczecina. Wiemy, że Rysice się nie poddadzą. Myślę, że trener Antiga może próbował nas zaskoczyć nowymi ustawieniami i zawodniczkami, które grały mniej w tym sezonie, ale wyszłyśmy zwycięsko z tej batalii – mówiła w rozmowie z Polsatem Sport Agnieszka Korneluk, środkowa Grupy Azoty Chemika Police.
NERWY NIE STANĘŁY NA PRZESZKODZIE
Mimo ogólnego powodzenia w całym meczu policzanki nie uniknęły nerwowych momentów w meczu. Już na dzień dobry przegrywały 1:6. Summa summarum większy stres mógł udzielić się w samej końcówce trzeciego seta, kiedy to przyjezdne prowadziły 2:0 w meczu oraz 21:17, by przegrywać 21:22. Finalnie angaż Martyny Łukasik popłacił, bowiem ta ustrzeliła asa, a Chemik triumfował do 22. – Początek meczu był dość nerwowy z naszej strony. Również na własne życzenie nerwowo było w końcówce meczu. Ta pewność siebie i skupienie po naszej stronie są najważniejsze – tłumaczyła środkowa Chemika, która w potyczce z Rysicami zdobyła łącznie 8 punktów (6 atak, 2 blok). Skończyła 6 z 10 piłek, co przełożyło się na skuteczność 60%.
SPEKTAKULARNE ESKAPADY
Swoją historię w finałowej rywalizacji z udziałem Chemika oraz Rysic mają podróże. Szczecin oraz Rzeszów dzieli ponad 800 kilometrów, co w związku z podróżą autokarową wiąże się z około dziesięcioma godzinami spędzonymi w trasie. – Nie wiem, czy można się przyzwyczaić do takich podróży. Na pewno są wymagające, szczególnie jeśli gra się o godzinie 20:30 i kończy mecz po 22:00. I tak jest 3:0, więc można powiedzieć, że kończymy wcześnie (śmiech). Miejmy nadzieję, że będziemy na śniadanie, a nie na obiad, bo tak też bywało – wyjaśniła Korneluk.
ELEMENT? NAJBARDZIEJ CIESZY ZESPOŁOWOŚĆ
Trudno wskazać na samodzielną liderkę Chemika w drugim finałowym starciu. Najlepiej punktującymi polickiego zespołu były Elizabet Inneh-Varga oraz Natalia Mędrzyk, które pojedynek zakończyły z dorobkiem 15 punktów. – Najbardziej cieszy mnie zespołowość, bo uratowałyśmy pierwszego seta i wyszłyśmy z trudnej sytuacji. To napędziło nas na kolejne dwa sety. Myślę, że nikt nie spodziewał się, że ponownie mecz zakończy się wynikiem 3:0 – mówiła z kolei w rozmowie z Polsatem Sport Monika Fedusio, przyjmująca Chemika.
CHEMIK POSTAWI KROPKĘ NAD “i” CZY RZESZOWIANKI DOKONAJĄ SZTUKI DO TRZECH RAZY?
Niewykluczone, że przed trzecim meczem w Szczecinie zaczynają przygotowywać się do fetowania. W końcu Chemik prowadzi 2-0, a przy dwóch tak przemawiających zwycięstwach jest olbrzymim faworytem, by rywalizację w wielkim finale TAURON Ligi zakończyć już w najbliższym meczu.
– Chciałabym, żeby trzeci mecz był ostatnim. Ta podróż do Rzeszowa jest naprawdę bardzo długa. Uważam, że spędzenie w autokarze prawie całego dnia jest stratą czasu. Taki jest sport. Walczą akurat dwie najlepsze drużyny w TAURON Lidze, więc trzeba się do tego przyzwyczaić – zakończyła Fedusio, która przeciwko Rysicom zdobyła łącznie 10 oczek (9 atak, 1 blok), skończyła 9 z 21 piłek, co przełożyło się na skuteczność 43%.
źródło: Polsat Sport