W sobotni wieczór gracze GKS-u Katowice i Ślepska Malow Suwałki stoczyli bardzo wyrównany pojedynek, w którym ostatecznie zwyciężyli gospodarze 3:1. Mecz ten mógł się podobać, gdyż spotkały się drużyny prezentujące podobny poziom sportowy, dzięki czemu obfitował on w wiele ciekawych wymian i efektownych akcji. Kiedy wydawało się, że o wszystkim zadecyduje tie-break, gdyż goście prowadzili praktycznie przez całą czwartą partię, podopieczni Grzegorza Słabego wzięli się za odrabianie strat i to oni rozstrzygnęli ją na swoją korzyść. Po spotkaniu porozmawialiśmy z Adrianem Buchowskim o przebiegu pojedynku i nie tylko.
To był bardzo wyrównany mecz i jakbym miała powiedzieć, co moim zdaniem zadecydowało o waszej wygranej to powiedziałabym, że serducho oraz wygranie długiej akcji na 22:22 w czwartym secie. Po niej dostaliście przysłowiowego ,,kopa” i wydarliście tą wygraną.
Adrian Buchowski: – Zgadzam się w 100%. Tak naprawdę chyba tylko sercem wygraliśmy ten mecz, bo nie byliśmy w najlepszej dyspozycji, jeżeli chodzi o naszą grę siatkarską. W tym pojedynku zostawiliśmy bardzo dużo sił mentalnych. Cały czas próbowaliśmy sobie pomagać nawzajem, zwłaszcza w sytuacjach, gdy komuś nie szło. Myślę, że to był klucz do zwycięstwa. Ponadto cały czas wierzyliśmy, że możemy to spotkanie wygrać, nawet gdy suwałczanie prowadzili kilkoma punktami. To zaprocentowało i jestem z nas bardzo dumny.
Trener Grzegorz Słaby cały czas szukał optymalnego ustawienia na lewym skrzydle, rotując wami – przyjmującymi. Świetną zmianę dał Jakub Szymański, a i pan po powrocie na boisko spełnił swoją rolę. Jak to wyglądało z pana perspektywy?
– Czasem jak nie idzie to trzeba robić zmiany, nawet często jest to wskazane. Trener szukał tego najlepszego dla nas składu i jak widać przyniosło to efekt, gdyż zaproponowane zmiany były trafione. Widać było, że jak ktoś wchodził, to dawał z siebie maksa. Każdy kolejny robił to samo. Między innymi dzięki temu ten mecz wygraliśmy.
Widać po waszej dyspozycji, że mieliście przerwę i brakuje wam grania, a przede wszystkim treningu. To jest przyczyną lekkiego falowania, które widać było choćby w spotkaniach z suwałczanami i lubinianami?
– Tak, ale trzeba się do tego przyzwyczaić. Każdy zdaje sobie sprawę jak wygląda ten sezon. Może być tak, że zaraz znowu ktoś wypadnie i będzie przerwa, dlatego trzeba się szybko do tego adoptować. W tydzień czasu zrobiliśmy siedem punktów, więc uważam, że możemy się z tego cieszyć. Myślę, że fajnie się obroniliśmy mimo braku treningów i tej szarpanej gry. Trzeba jednak pamiętać, że na końcu najważniejszy jest wynik i patrząc w tabelę nikt nie będzie się zastanawiał w jaki sposób te punkty zdobyliśmy.
Czy już całkowicie zapomnieliście o chorobie jaką przeszliście, czy jeszcze jakieś tam dolegliwości odczuwacie?
– Jeżeli chodzi o chorobę to mamy ją przechorowaną. Wszyscy czujemy się dobrze. Wiadomo, że ten miesiąc czasu kiedy nie trenowaliśmy odbija się na naszej dyspozycji. Najważniejsze jest to, że ze zdrowiem jest wszystko w porządku i już nie odczuwamy skutków tego wirusa.
Jeżeli nic się nie zmieni to kolejnym waszym przeciwnikiem będzie nyska Stal. Przeciwnik teoretycznie ciut łatwiejszy, ale na swoim terenie potrafiący się pokazać, a jego ostatnie zwycięstwo z zawiercianami jest tylko potwierdzeniem, że nie można ich lekceważyć.
– Ten zespół ma bardzo duży potencjał i jestem przekonany, że nie będzie to łatwe spotkanie. My teraz mamy troszeczkę wolnego na odpoczynek i regenerację, a potem będziemy się już przygotowywać pod zespół Stali. Mam nadzieję, że stworzymy fajne widowisko, tak jak to było choćby w meczu z suwałczanami.
źródło: inf. własna