– Nie chcę teraz analizować tych wszystkich spotkań finałowych, stało się i nie możemy już nic poprawić i nadrobić. Już jest po balu – mówi Adam Grabowski, trener pierwszoligowych siatkarek Stali Mielec. Mielczanki w finale rywalizacji o awans do TAURON Ligi uległy trzykrotnie drużynie Uni Opole i to opolanki wywalczyły sobie miejsce w ekstraklasie w przyszłym sezonie.
Nie udało się pokonać Uni Opole. Czy byliście w stanie w ogóle pokonać ten zespół, czy był poza zasięgiem tej ligi?
Adam Grabowski: – Oczywiście, że do ogrania, skoro pokonaliśmy go w sobotę, to był. Żeby jednak pokonać tak dobrze dysponowanego rywala, to trzeba spełnić kilka warunków, a my ich wszystkich niestety nie spełniliśmy. Nie chcę teraz analizować tych wszystkich spotkań finałowych, stało się i nie możemy już nic poprawić i nadrobić. Już jest po balu. Można pogratulować opolankom i klubowi Uni awansu do ekstraklasy, a ze swojej strony chcę podziękować naszym siatkarkom za walkę i że godnie pożegnaliśmy się z tym sezonem. Kto wie, może gdyby nie choroby i kontuzje przed decydującymi meczami, to byłoby lepiej.
Problemy zdrowotne mocno się odbiły na drużynie…
– Najpierw wypadła nam Ola Stachowicz. Udało się ściągnąć w jej miejsce Maję Pelczarską, która bardzo nam pomogła, ale kiedy masz główną rozgrywającą prawie cały sezon i ona wypada, to jest ogromna strata i całkowita dezorganizacja taktyki i gry zespołu. Potem była Klaudia Felak. W międzyczasie swoje problemy miały Julita Molenda i Kasia Bryda, które w finale zagrały, ale z kontuzjami. Nie było to proste zadanie, żeby to wszystko poukładać.
Pojawił się pan w zespole w trakcie sezonu. Początek był trudny, ale jakoś udało się wszystko poukładać…
– Czy ja to poukładałem? Chodziło mi o to, żeby zespół grał na miarę swoich możliwości i umiejętności, a nie poniżej tego. Ciężko wchodzić w czyjeś buty. Ktoś przed tobą układa zespół na swoją nutę i ma jakiś pomysł. Ja przychodząc nie chciałem robić rewolucji, tylko żeby wydobyć to, co każda ma najlepsze. A wyniki pokażą, czy się udało.
Sądzi pan, że się udało wydobyć wszystko, co najlepsze?
– Dzisiaj jeszcze jest zbyt świeża ta rana po przegranym finale. Teraz patrzę na to przez pryzmat porażki w ostatnim meczu. Nie jestem do końca z siebie zadowolony. Można by spytać prezesa klubu, czy taki wynik satysfakcjonowałby go przed sezonem. Trenerzy, zawodniczki chcą wygrać, a my ten ostatni mecz, ostatnią akcję sezonu przegraliśmy.
* więcej w serwisie nowiny24.pl
źródło: nowiny24.pl