Cztery lata, trzy medale i wiele wspólnych przeżyć. Tak w skrócie można opisać przygodę Ewy Kwiatkowskiej z ŁKS-em Commercecon Łódź. W sezonie 2020/21 nie zobaczymy sympatycznej środkowej w barwach łódzkiego klubu.
Karierę sportową Ewa Kwiatkowska zaczynała w szczecińskim Piaście, a w 2006 roku rozpoczęła sześcioletnią przygodę z PSPS-em Chemik Police. W 2012 roku przeniosła się do Jedynki Aleksandrów Łódzki, którą reprezentowała przez jeden sezon. Następnie podpisała kontrakt z Zawiszą Sulechów i z tym zespołem wywalczyła mistrzostwo I ligi kobiet. W 2015 roku powróciła do PSPS-u Chemik Police.
Rok później podpisała kontrakt z beniaminkiem ekstraklasy – ŁKS-em Commercecon Łódź. Czy pamięta jeszcze swój pierwszy trening w koszulce z przeplatanką? – Jeszcze pamiętam. Siatkarskie lata mam, ale pamięć funkcjonuje. Pamiętam przywitanie w szatni z dziewczynami, które wcześniej oglądałam w telewizji. Stres i myśl: „Ja będę z nimi grać, z zawodniczkami, które już mają szyję obwieszoną medalami.” Otrzymałam białą koszulkę z czerwonym znaczkiem i poszłam na trening. W stresie, ale pełna zapału i chęci wykorzystania swojej szansy. Nie sądziłam, że spędzę w ŁKS-ie aż 4 sezony. Każdy inny, piękny, stresujący i z mnóstwem wspaniałych ludzi dookoła. Te cztery sezony sprawiły, że czerwony znaczek na koszulce zmienił się na trzy litery w moim sercu, czyli ŁKS – wspomina.
Decyzja okazała się strzałem w „10”, podobnie jak każde kolejne przedłużenie umowy. W pierwszym sezonie wraz z zespołem zajęła 6. miejsce w Orlen Lidze, ale największe sukcesy świętowała w trzech kolejnych. Najpierw przyszło wicemistrzostwo Polski, następnie upragnione złoto i w minionym sezonie brązowy medal mistrzostw Polski.
Które chwile z tej czteroletniej historii Ewa Kwiatkowska będzie pamiętać najbardziej? – Bardzo dużo tych chwil było. Jednak najbardziej będę wspominać mecz z Rzeszowem o wejście do finału (mój drugi sezon). Z sytuacji właściwie niemożliwej, wyszłyśmy obronną ręką i wygrałyśmy spotkanie. Także nieszczęsny pierwszy mecz finałowy z Chemikiem, historyczny set do 4. Dodam jeszcze mój pierwszy mecz w LM ze Schwerinem. Dużo stresu, jednak okazało się, nie taki diabeł straszny. Oczywiście nie mogę zapomnieć o kibicach i oprawach meczowych. Zapierały dech w piersi. Coś niesamowitego. Oby sytuacja w kraju się poprawiła, ponieważ bez nich będzie pusto, jak na treningowym sparingu.
Miniony sezon zakończył się przedwcześnie, szczęśliwie jednak dla ŁKS-u Commercecon Łódź, bo z brązowym medalem. Jak Ewa ocenia ten sezon w wykonaniu zespołu? – Jeśli sezon kończy się medalem, to chyba należy ocenić go pozytywnie. Pomimo sytuacji, które działy się w trakcie. To nie jazda figurowa, tu nie ocenia się stylu tylko wynik końcowy. Nasz skończył się rzutem na taśmę brązowym medalem i z tego należy się cieszyć.
– Kibice to najważniejszy element ŁKS-u. To oni tworzą atmosferę i charakter tego klubu – podkreśla popularna „Kwiatek”. – Pokazują co znaczy przeplatanka. Dzięki nim pokochałam ŁKS, Łódź, ludzi tu mieszkających. Teraz tu widzę siebie i swoją przyszłość. Otrzymałam od nich wsparcie i to dla sportowca jest najważniejsze. Gdy tracisz wiarę na boisku, oni potrafią podnieść cię z „kolan”. Dziękuję im wszystkim.
Nie jest tajemnicą, że w wolnych chwilach Ewa Kwiatkowska prowadzi kronikę, w której dokumentuje wspomnienia ze swojej kariery. Czy dużą część poświęciła w niej Łódzkim Wiewiórom? – Pomysł kroniki zaczął się dzięki mojej mamusi, która zaczęła zbierać wycinki i drukować wszystkie informacje o moim hobby. Początkiem były to tylko artykuły, teraz wygląda to bardziej okazale – opowiada. – Rozwinęłam styl kroniki, dodałam zdjęcia z wyjazdów z drużyną, z kibicami. Oczywiście zdjęcia z meczów, opraw, różnego rodzaju pamiątki. Są również rysunki od dzieci, które wykazywały się swoją twórczością na naszych spotkaniach. A w związku z tym, że w ŁKS-ie spędziłam cztery sezony i było intensywnie pod każdym względem, to historia jest duża na dwa bądź trzy albumy. Bardzo się cieszę, że mam tak fajną pamiątkę.
Co zatem znajdzie się w kolejnej części kroniki Ewy Kwiatkowskiej? – Akurat tak się złożyło, że kończąc sezon skończyłam album. Czy kupię kolejny na kontynuowanie kroniki? Przyszłość pokaże, na razie czekam na oferty.
– Bardzo bym chciała podziękować wszystkim osobom, dzięki którym mogłam brać udział w budowaniu drużyny Wiewiór. Dziękuję prezesowi Hubertowi Hoffmanowi, bez niego nie byłoby mnie tutaj. Wszystkim sponsorom, trenerom, sztabowi, naszemu wspaniałemu zapleczu organizacyjno-marketingowemu, Wiewiórom oraz kibicom. Dziękuję, dzięki wam mam trzy medale i to każdy w innym kolorze – zakończyła była już środkowa Łódzkich Wiewiór.
Zobacz również:
Karuzela transferowa w Tauron Lidze
źródło: lkscommerceconlodz.pl